Wpierw parę faktów: Bereza pierwszy tekst w „Twórczości” opublikował w kwietniu 1952 roku; członkiem zespołu redakcyjnego został w 1966 (w wieku czterdziestu lat), obejmując dział krytyki literackiej, a właściwie tę część o książkach niepoetyckich; w 1978 roku został kierownikiem działu prozy (po odejściu na emeryturę Juliana Stryjkowskiego) i wszystko wskazuje na to, że po roku z „Twórczości” odszedł, jednak czy na pewno?, następnie zaś do niej powrócił. Ten siłą rzeczy bardzo skrótowy biogram, sięgający początku lat 80.
Publikowane w tym numerze fragmenty z Zapisków Henryka Berezy, które przygotowałem z okazji dostojnej rocznicy „Twórczości”, przedstawiają właśnie czas tego dziwnego konfliktu, który wyrósł między Henrykiem Berezą a Jarosławem Iwaszkiewiczem, konfliktu, który nie jest może zbyt znany – bo czemu miałby być? – ale stanowi istotny (i być może kontrowersyjny) element historii pisma. Przygotowując te parę słów wstępu, chciałbym odwołać się do nieżyjącego już niestety świadka, Leszka Bugajskiego, i jego tekstu, którego chyba niechcący jestem ojcem lub – lepiej – matką chrzestną, „Twórczość” 1979 – rewolucja, ach ta rewolucja, opublikowanego w „Twórczości” nr 3 (928) w 2023 roku2, który jest doskonałym uzupełnieniem „suchych” notatek dziennikowych.
Bugajski w swoim tekście – używając słów Henryka z tych zapisków: „artykuł Leszkowaty, dużo cytatów ze mnie, dużo informacyjnych opisów, ton życzliwy, niech będzie” – poza rekonstrukcją kolejnych wydarzeń przedstawia też szkicowe, ale przekonywające portrety dwóch głównych bohaterów. O Iwaszkiewiczu pisze, że był:
Leszek nie zapomina w narracji o początku wszystkiego, o mianowaniu Henryka na szefa działu prozy w „Twórczości”, gdyż to wydarzenie w życiu Berezy (i wielu jego podopiecznych) nabrało charakteru symbolicznego czy wręcz formacyjnego. Sam zainteresowany często do niego wracał w prywatnych opowieściach przy winie lub kieliszku wódki, ale Leszek zamyślił się nad tym, jak na przestrzeni lat ta historia się przeobrażała (o ile się przeobrażała…), zwłaszcza w aspekcie domniemanego i niemal błagalnego płaczu Iwaszkiewicza w rozmowie z podwładnym. Najlepiej może przedstawić całe wydarzenie cytatem z wcześniejszych zapisków Henryka:
Wydaje mi się, że ten fragment bardzo dobrze oddaje charakter Zapisków, a jednocześnie odsłania emocje, które przetaczały się przez redakcję wtedy i z pewnością w kolejnym roku, aż do śmierci Iwaszkiewicza na samym początku marca 1980. Nuda, ataki, czułość, próba porządkowania kompetencji, obrona, chęć ucieczki, nieprzystawalność i rozdrażnienie, które może przecież prowadzić w niebezpieczne miejsca. I – jak widać – prowadziło.
Warto jeszcze raz oddać głos nieodżałowanemu Leszkowi (i w ogóle zachęcić do lektury jego tekstu):
Jest to chyba trochę zabawne. Po śmierci Leszka Bugajskiego nie mamy już chyba żadnych bezpośrednich świadków (w rozumieniu uczestniczącym) tych wydarzeń. Bliżej lub dalej tej emocjonalnej kołomyjki (być może zaskakujący wyraz, ale jakoś słuszny) był Wiesław Myśliwski (obecny w tych zapiskach) czy Bohdan Zadura (w specyficznej milczącej roli)… Iwaszkiewicz w swoich dziennikach Berezy nie wspomina, choć „Twórczość” jest dla niego „ukochanym dziełem”. Z kolei w Zapiskach Iwaszkiewicza nie brakuje, by nie powiedzieć, że jest obecny aż za bardzo. Henryk skrupulatnie odnotowuje każdą rocznicę legendarnej październikowej rozmowy (od rozczulenia, po myśli, że był to życiowy błąd) i każdą rocznicę śmierci, wraca do lektur, nie wspominając o tym, że Iwaszkiewicz objawia się jako jeden z najczęstszych bohaterów Oniriady.
Co więc pozostaje? Naprawę niewielki, mikroskopijny wycinek tekstu dziennikowego3, materiał o specyficznej wartości, ale jednocześnie dość kulturowo osamotniony. A żeby było jeszcze zabawniej, przy całej miłości Henryka do Iwaszkiewicza, przy jego emocjonalno-literackim sprofilowaniu zapisków, ten tekst – taki obraz rzeczy (a może: bieg rzeczy) – dla pewnej grupy miłośników lub wyznawców Iwaszkiewicza może być rodzajem aktu (samo)oskarżenia. Taki pech życiowy Henryka. Niech i tak będzie, ale zdaje się, że to też bardzo rozsądnie Bugajski objaśnia. Tak czy inaczej, nie należy odczytywać tych zapisków w uproszczony przyczynowo-skutkowy sposób: Henryk chcący publikować wciąż, po swoim odejściu i powrocie, „Kirschów, Słyków i innych”, doprowadza do chęci odejścia Iwaszkiewicza z „Twórczości”, a w dalszej konsekwencji do jego przyspieszonej śmierci (aż trudno uwierzyć, że z takimi interpretacjami się spotykałem)… Piszę te słowa nieco złośliwie, ale w pełnym przeświadczeniu, że jak „Twórczość” jest miejscem lub domem Iwaszkiewicza, a jego duch wciąż pozostaje w niej żywy, tak samo dzieje się w przypadku Henryka Berezy, czy tego chcemy, czy nie.