Zafón jest o tym przekonany. Jakieś dziesięć lat temu mówił mi coś, o czym zresztą sam jestem przekonany:
W recenzjach jego pierwszej powieści dla dorosłych, czyli Cienia wiatru, można było przeczytać na przykład, że jest ten utwór „celebracją narracji”. Rzeczywiście – Cień wiatru to efekt rozkoszowania się samym opowiadaniem, coś w rodzaju uczty dla tych, którzy lubią słuchać pełnych tajemnic historyjek, łączących rozmaite wątki, nawiązujących do różnych gatunków literackich. Tyle tylko, że choć można w powieści znaleźć tropy prowadzące do powieści
W późniejszej Grze anioła (2008), drugiej powieści z cyklu, jest to jeszcze słabiej zamaskowane, a już w Labiryncie duchów poddał się literaturze sensacyjnej bezwstydnie, choć zachował swój styl. I udała mu się rzecz niebywała: żonglując elementami literatury drugo- czy nawet trzeciorzędnej, sprawia wrażenie, że odkrywa ich nowe życie, że gromadząc je w ramach jednej fabuły, uwzniośla je i nasyca treściami spoczywającymi dotąd na innej, wyższej półce artystycznej. Tworzy coś w rodzaju baśni skomponowanej podług potrzeb dzisiejszego czytelnika, który lubi poczytać o tym, co już zna, ale co ma nagle przed oczyma oświetlone w zupełnie inny sposób niż wcześniej.
I to był – przynajmniej pod względem komercyjnym – pisarski strzał w dziesiątkę. Powieść otwierająca cykl o Cmentarzu Zapomnianych Książek została przetłumaczona w ponad pięćdziesięciu krajach i sprzedana w ilości ponad dwudziestu milionów egzemplarzy. No a potem był czas triumfu Gry anioła. I gigantyczny sukces Więźnia nieba (2011), za którym teraz idzie powieść ostatnia – Labirynt duchów.
Powodzenie Zafóna jest zdumiewającym fenomenem. Jest to pisarz bardzo zręczny, widać, że potrafi opowiadać jak mało kto, czego najlepszym dowodem jest, że czytelnicy polubili te jego kilkusetstronicowe tomiszcza. Skonstruował w nich wielowątkową fabułę, która jest z jednej strony nostalgiczną, ciepłą opowieścią o konwencjonalnych uczuciach z domieszką tajemnicy i opowieścią o miłości do książek oraz literatury. Ośrodek akcji jest raczej mało atrakcyjny – ledwie dysząca księgarnia, no i jeszcze ukryty w podziemnych zakamarkach miasta gigantyczny Cmentarz Zapomnianych Książek, magiczne miejsce, w którym przechowywana jest cała mądrość świata i odchodzącej w przeszłość kultury, narażonej na rozmaite ataki i podstępne spiski (coś na kształt Biblioteki Babel Borgesa).
Z drugiej strony jest zaś świat pełen przemocy – w rozłożonej na kilkadziesiąt lat opowieści opisuje najmroczniejszą stronę reżimu generała Franco: działanie tajnej policji i rozmaitych agentów, ciężkie więzienie, nadużycia władzy, porywanie dzieci, bezlitosne zabijanie wrogów czy też domniemanych wrogów reżimu. Zafón napisał po prostu olbrzymi objętościowo ponury thriller mocno zakorzeniony w ciemnej części historii Hiszpanii. Ale w tej szarej panoramie jest jedno miejsce oświetlone ciepłym światłem – to barcelońska księgarnia prowadzona przez rodzinę Sempere, bo po prostu ludzie książki to dobrzy ludzie, a księgarnia jest w okrutnym świecie rajskim zakątkiem, którego przyjaźni i szlachetni mieszkańcy – choć sami dość wystraszeni – udzielają pomocy i wsparcia tym, którzy walczą ze złem.
W sumie jest to zaskakująca mieszanka: hołd oddany książkom i literaturze, sentymentalne związki uczuciowe i skomplikowana historia rodzinna, plus krwawy thriller z wątkami politycznymi (rozliczenie nadużyć i zbrodni reżimu Franco). To zresztą wyliczenie niekompletne. I jakimś cudem to wszystko zadziałało, splotło się w składną opowieść, która przyciąga czytelnika w pierwszej części pełnymi uroku opisami Barcelony i stopniowo, coraz głębiej wciąga w mroczne zakamarki miasta i dwudziestowiecznej historii Hiszpanii. Powieściowa pułapka. I jednocześnie wielka afirmacja literatury, jej różnorodności i wielopiętrowości. A przy tym utwór w gruncie rzeczy rozrywkowy. Trudno uwierzyć, że ktoś to sobie tak wymyślił i zrealizował.
Pora więc na koniec napisać, kim jest Carlos Ruiz Zafón. Urodził się w 1964 roku, w 1993 roku wydał pierwszy ze swoich horrorów dla młodzieży Książę mgły. Wcześniej skończył studia dziennikarskie i zrobił błyskotliwą karierę w agencji reklamowej. Kiedy jednak jego powieść zdobyła jedną z hiszpańskich nagród literackich, rzucił pracę i wyjechał do Los Angeles. Tam zajął się pisaniem scenariuszy i kolejnych powieści dla młodzieży.
Cień wiatru napisał w Los Angeles i w 2000 roku wysłał do Hiszpanii na konkurs Premio Fernando Lara de Novela. Powieść nagrody nie zdobyła i wyglądało, że przepadnie, bo wielkie wydawnictwo Planeta z reguły publikuje tylko zwycięską powieść. Ale utwór hollywoodzkiego wyrobnika urzekł jednego z jurorów swoim klimatem. W 2001 roku Cień wiatru trafił na rynek. Nie wzbudził większego zainteresowania. Przez dwa lata było o nim cicho. A potem powieść niespodzianie pojawiła się na listach najlepiej sprzedawanych książek w Hiszpanii i szybko trafiła do ponad pięćdziesięciu krajów, zdobywając miliony czytelników. Wygląda na to, że Zafón po doświadczeniach z pisaniem dla reklamy i filmu wypracował narzędzia pisarskie, które trzeba będzie szczegółowo zbadać, bo są to narzędzia otwierające serca czytelników. W efekcie powstała literatura niejako uniwersalna, wysoka i niska jednocześnie, i nie ma w niej nic wstydliwego pod względem artystycznym. Sam pisarz skromnie opowiadał: