Jakiś czas temu w Polsce ukazała się książka Stacy Horn Wyspa Potępionych. Prawdziwa historia wyspy Blackwell, opisująca historię istnienia wyspy w pobliżu Nowego Jorku, na której utworzono szpital psychiatryczny, więzienie i przytułek dla „niewygodnych” mieszkańców, głównie chorych, biednych, sierot, drobnych przestępców, emigrantów etc. W książce przytoczona jest między innymi historia Nellie Bly (1864–1922, właśc. Elizabeth Jane Cochrane) – reporterki pracującej wówczas dla „New York World”, gazety należącej do samego Josepha Pulitzera. Zatajając własną tożsamość, Bly pozwoliła się zamknąć w zakładzie psychiatrycznym dla kobiet na wyspie Blackwell. Spędziła tam dziesięć dni, poddawana okropnym praktykom przez lekarzy i zespół pielęgniarski. Własne doświadczenia i obserwacje z traktowania innych pacjentów opisała potem w serii reportaży prasowych zebranych w końcu w książkę zatytułowaną Ten days in a Mad-House, a opublikowaną w 1887 roku. Kopińska wykorzystuje w Obłędzie ten sam motyw. Bohaterem czyni Adama Wagnera, młodego reportera, który dostaje informacje o nieprawidłowościach na oddziale
Chłopak zostaje przydzielony do grupy piżamowców, pacjenci oddziału są bowiem podzieleni na trzy grupy: pierwsza może chodzić we własnych ubraniach, druga właśnie w piżamach, trzecia natomiast w więziennych drelichach. Na codziennych spotkaniach pacjentów z ordynatorką, tak zwanej społeczności, pacjenci dostają punkty. Tylko zdobycie ich odpowiedniej liczby skutkuje przywilejami, takimi jak telefon do domu czy możliwość zobaczenia się z bliskimi. Ordynatorka podzieliła sobie ludzi, nie tylko pacjentów, lecz także pracowników. „Lubiła towarzystwo psycholog, pielęgniarki traktowała protekcjonalnie, a salowych uważała za gorszą kategorię ludzi, z którymi nie warto rozmawiać”. Adam poznaje pacjentów: Olę, Daniela, Huberta, Lenę, Zosię, Tomasza. My poznajemy ich historie, Kopińska wykorzystuje w ich losach prawdziwe zdarzenia, o których niegdyś pisała reportaże. Zresztą cały Obłęd nawiązuje do jej tekstu Oddział chorych ze strachu. Warto przypomnieć kilka faktów. Jesienią 2010 roku do rzecznika praw dziecka przyszedł list ze szpitala dla nerwowo i psychicznie chorych w Starogardzie Gdańskim. List ten napisany został przez pielęgniarki i salowych, którzy chcieli zwrócić uwagę na nieprawidłowości w zarządzaniu oddziałem
Obłęd jest więc pogłębioną wersją tej historii, wersją o tyle bardziej przerażającą, że opisywaną z wewnątrz przez Adama. Postaci są tu zatem całkowicie fikcyjne, ale ich losy, a także mechanizmy zła, cała sytuacja już nie.
Nasz bohater obserwuje kary wymierzane pacjentom, takie jak trzymanie godzinami, a nawet dniami, w zapiętych ciasno pasach, co skutkuje sikaniem pod siebie i jedzeniem przez rurkę; podawanie ogromnych dawek leków otumaniających, czasem zupełnie niepotrzebnych; dawanie narkomanom cukru do wciągania; noszenie na plecach kartek z napisami w stylu „morderca”, „puszczalska”, „gwałciciel”, „śmierdziel”; uniemożliwianie pacjentom kontaktu z rodzinami; wypuszczanie na spacerniak na mróz bez odpowiednich ubrań; trzymanie tygodniami w izolatce etc. Do izolatki trafia i Adam – „po raz pierwszy w tym miejscu poczuł strach. Było mu niewygodnie, chciał się poprawić. Nie mógł. Pasy trzymały mocno. Zaczął się wyrywać”.
Niezwykle ciekawa jest w książce postać Alicji, lekarza z piekła rodem. Co spowodowało, że jest taka, jaka jest? Co było źródłem zła?
Sama wyznaje jedynemu przyjacielowi, pisarzowi Pawłowi: „potrzebuję nowych bodźców – dodała i przez chwilę milczała, skubiąc zębami koniuszek włosów. – Nie wiem, czy ci kiedyś to opowiadałam… Gdy miałam dziesięć lat, z naszego akwarium wyskoczyła jedna z rybek. Moja ulubiona. Duża, kolorowa, najbardziej ruchliwa. Nazywałam ją «Królową». Mogłam wrzucić ją z powrotem do wody, ale byłam ciekawa, co się stanie. To było cudowne, inne. Szamotała się, ruszała całym malutkim ciałkiem. Wzięłam ją na ręce i obserwowałam. Po raz pierwszy widziałam, jak coś bardzo mi bliskiego znika. Kochałam ją. Uwielbiałam na nią patrzeć. Chwilę, gdy odchodziła, nazwałam «mały cyk». Nie wiem, jak duże «cyk» musiałoby się teraz zdarzyć, bym poczuła cokolwiek”.
Alicja usłyszała kiedyś od własnej matki, że jest bardzo brzydkim dzieckiem, że jest z nią coś nie tak. Od tej pory chciała za wszelką cenę osiągnąć sukces, być najlepszą w swojej dziedzinie, być kimś, z kim inni się liczą. Nie wierzy więc w ludzkie prawo do popełniania błędów, przeszkadzają jej ludzie słabi, nieradzący sobie z życiem, wymagający pomocy, opieki i zaangażowania innych. To dlatego, będąc jeszcze w liceum, doradza sąsiadce opiekującej się niepełnosprawnym synem przyłożenie chłopcu poduszki do twarzy. Dla Alicji „szczęście to usuwanie z życia tego, co niesie ból”, a skoro ból niosą inni ludzie, należy ich wyeliminować. Marzy o stworzeniu społeczności marzeń, ludzi silnych, niezależnych, pięknych. O tym marzyli i naziści, dlatego Alicja tak zafascynowana jest niemieckimi podręcznikami do wychowywania dzieci, jej wypowiedzi są wprost zaczerpnięte ze słów przywódców
Kopińska potrafi swoimi reportażami wpływać na rzeczywistość. Sprawy sądowe bywają przyspieszane, prokuratura zaczyna interesować się jakimiś nadużyciami itd., itp. Obłęd również nie przejdzie bez echa. Zwarta reportażowa forma, krótkie, pojedyncze zdania. Oszczędność emocji. Klaustrofobia oddziału. Przerażająca historia Adama, który – co najbardziej wstrząsające – „gdy bezpowrotnie stracił część siebie, poczuł się spokojny i bezpieczny”. W ten sposób autorka Z nienawiści do kobiet pokazuje to, czego nie mogła już wprost opisać w tekstach prasowych. Tylko taka forma, ni to powieści, ni to reportażu, pozwala na pokazanie tytułowego obłędu naszego tu i teraz, który szerzy się jak Polska długa i szeroka. Ważne, że Kopińska nie traci pazura, że walczy za tych, którzy na walkę nie mają siły. Czy będzie to walka wygrana? Czas pokaże.