Okupacja dla Iwaszkiewicza była szczególnym okresem, nie tylko w takim znaczeniu, jak dla każdego Polaka tamtej doby. Pisarz działał w strukturach państwa podziemnego, a w Stawisku, majątku, który jego żona otrzymała od ojca Stanisława Wilhelma Lilpopa, pomoc uzyskało wiele osób, które musiały opuścić swoje domy. Oddzielną kartę wojennych dokonań Iwaszkiewiczów w czasie wojny stanowi pomoc udzielana Żydom. Otóż Iwaszkiewiczowie pomagali – z narażeniem życia własnego i rodziny – ukrywać się żydowskim przyjaciołom i znajomym, a także Żydom z sąsiedztwa, z Brwinowa, Milanówka i Podkowy Leśnej. Za tę działalność otrzymali medal Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
W kwietniu 2021 roku minie trzydzieści lat od uhonorowania ich przez Instytut Jad Waszem tym medalem. W tradycji judaistycznej obowiązuje zaczerpnięta z Talmudu zasada, że kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat. Jedno świadectwo ocalenia uznawane jest za wystarczające, aby zostać Sprawiedliwym, Iwaszkiewiczowie pomogli wielu ludziom. Świadectwo ocalenia złożyła Joanna Kramsztyk, później Prochaska, córka adwokata Andrzeja i Ireny. Iwaszkiewicz przed wojną znał krewnych jej ojca Józefa Kramsztyka, fizyka i tłumacza, oraz malarza Romana. Po wojnie został ojcem chrzestnym jej syna Krzysztofa.
Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie nigdy nie zabiegali o wyróżnienie z Instytutu Jad Waszem. Dopiero po ich śmierci Maria Iwaszkiewiczówna (1924–2019), córka, przygotowała wymaganą dokumentację. Uważała, że skoro po śmierci rodziców w ich domu w Stawisku powstało muzeum, a ona stała się, siłą rzeczy, pierwszą kustoszką, to i tę sprawę należy uporządkować. Dlatego przygotowała i wysłała dokumentację, do której dołączyła świadectwo Joanny Kramsztyk-Prochaski. Dziś, w trzydziestą rocznicę uhonorowania Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów medalem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, warto o tym przypomnieć. Tym bardziej że jeszcze żyją potomkowie rodzin, którym Iwaszkiewiczowie pomagali, a także dzieci tych, którzy znaleźli się w długim łańcuchu ludzi, którzy wspólnie nieśli pomoc tym samym Żydom.
Opisy pomocy pozostają rozproszone w wielu miejscach, piszą o nich biografowie, pisze też sam Iwaszkiewicz na kartach dziennika czy w Notatkach 1939–1945. Są to jednak informacje zdawkowe, czasem zaszyfrowane. Wydaje się, że pełnej wiedzy na temat aktów tej pomocy nie uda się już uzyskać. Z całą pewnością było ich więcej, niż przekazała Maria Iwaszkiewiczówna.
Zarówno Jarosław Iwaszkiewicz, jak i Anna Iwaszkiewiczowa traktowali pomaganie jako zachowanie naturalne. Wydaje się, że na pytanie, dlaczego pomagali pomimo zagrożenia śmiercią, udzieliliby podobnej odpowiedzi, co inny sprawiedliwy, Napoleon Gustaw Banaszewski, oficer polskiego wojska: „[…] trzeba było pomagać wszystkim, bez względu na ich narodowość, jeśli groziło im niebezpieczeństwo. Czy to była odwaga? Bohaterstwo? Mnie się wydaje, że nie. Po prostu – człowiek”2.
[…]
[dalszy ciąg można przeczytać w numerze]