03/2023

Stanisław Chyczyński

Jeden dzień w K.

Stracony jest dzień bez wycieczki. To nieprawda, Ale… Właśnie, pomijając zalotne niuanse natury filozoficznej, nieistotne w życiu codziennym, można ten chwytliwy slogan turystyczny przyjąć za maxymę ratunkową. I nadać jej subiektywną ważkość, zdolną w obiektywnym wymiarze przesunąć wektory naszych motywacji (niczym zardzewiałe zwrotnice na dawno zapomnianej bocznicy), aby półsenne‑półmartwe dni znów jęły toczyć się do przodu (po srebrzystych‑świetlistych szynach), wprost do stacji z napisem Fortuna. Tak właśnie myślał (tzn. był świadom zakamuflowanych braków w utylitarnej racjonalizacji, ale przymykał nań swe rozbiegane ślepia) pewien prowincjonalny nieszczęśnik i nieudacznik, Stanley Miernota‑Czyński (dla przyjaciół: Stasek ze Sikorówki), czyli – mówiąc brutalnie – współczesny NIEDOCZŁEK, którego jednak „przygłupem istnieniowym” (J.M.R.) nikt wtajemniczony nazwać by się nie ważył…

Stasek ze Sikorówki od lat mocował się ze swoją deprechą, jak dzielny Spytek ze Spytkowic (herbu Mogiła) ze zgubną predylekcją do nadużywania miodów pitnych. Indukcyjnie przyuważył (a w celu uzyskania miarodajnych wyników mnożył experymenty), że każda udana exkursja podnosi nastrój o kilka (kilkanaście) metrów nad poziom morza. Kiedy niekiedy zaś efekt takiego wychynięcia na powierzchnię trwał parę (paręnaście) tygodni. I to było COŚ, to był konkret, a jak powszechnie wiadomo, lepszy konkret w garści niż abstrakt na dachu. To się liczyło, więc skwapliwie zaczął na TO liczyć. Inaczej: regularne wyprawy (w góry, w stare miasta, w zamki i pałace) stały się dlań remedium na chroniczną melancholię. Ukuł sobie hasło: Wycieczka jako ucieczka. Fakt, w ten sposób uciekał przed wysoką falą czarnowidztwa, przed zmorą umysłowego letargu, przed oszalałą kobyłą frustracji, przed golemem zniechęcenia do „bycia‑w‑ogóle”. Jak tylko czas i zdrowie pozwalały, zakładał wierne, a wygodne traperki, zabierał plecak i dżokejkę. Chwytając dzień, pakował się do busa (lub pociągu) i – najczęściej samotnie – ruszał w Polskę. (Rzecz jasna, nie działał ad hoc: spontanicznie i spazmatycznie, lecz w przeddzień zaklinał pogodę, wertował bedekery, desygnował cele, kompletował niezbędniki, polecał się patronowi podróżnych [św. Onufry]). Startując z rodzinnej mieściny pod Wadowicami (z których pochodził papież Polak), zwiedził już multum miast i miasteczek.

Od czasu do czasu powracała nazwa: Katowice. Kusiło, żeby tam pojechać, choćby na jeden dzień (jak zwykle), na poglądowy rekonesans, na potoczny ryzyk‑fizyk. Ale przez lata hamowała ruch stereotypowa cenzurka przyjaciół, którzy unisono deprecjonowali stolicę Górnego Śląska. „Nie jedź tam, to miasto pokryte sadzą, brudne i brzydkie. Tam nie masz zabytków, tam nic nie ma!” – powtarzali jak ezoteryczną mantrę. Intuicja (dla Henryka Bergsona – uprzywilejowany modus głębszego poznania) podpowiadała jednak, że owi praktykujący globtroterzy i kosmopolici zwyczajnie mylą się. Dziesiąte na liście najludniejszych miast w kraju nie może być zapadłą dziurą ani zatęchłą rupieciarnią infrastruktury górniczo‑hutniczej. [Vide: Turystyczna Encyklopedia Polski, red. Małgorzata Krygier, Pascal, Bielsko‑Biała 2007, s. 204–207. Już pierwszy kontakt z textem pozwolił expresowo sfalsyfikować krzywdzące opinie pyszałkowatych „expertów”, którzy jawnie lub skrycie pogardzali górnośląską aglomeracją. (Klamka zapadła: trzeba ustrzelić ex‑Stalinogród przy najbliższej okazji).] Najlepsza metoda, aby uwolnić się od pokusy, to jej ulec. Nadszedł więc wtorek, ósmy dzień sierpnia 2017. Wymarzona pogoda (temperatura powietrza +25°C, silna Żarówa na niebieskim suficie, ani jednego zabłąkanego cirrusa), plecak melduje gotowość podróżną, trampki drżą z niecierpliwości, czapka puszcza perskie oko. Stało się: raniutko – via Kraków – pożeglował prosto do K. [Połączenie autobusowe bardzo dogodne – firma Unibus, co pół godziny z dolnej płyty Małopolskich Dworców Autobusowych, serwuje klientom bezpośrednie kursy (od rana do wieczora), trasa 80 km; można od razu kupić bilet powrotny, co obniża cenę o kilka złotych.]


[…]


[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.