Niewidomy jakby już umarł,
widzący jakby urodził się po śmierci,
patrzy oczami dzisiaj patrzących
na fotografie swojego miasta –
były niematerialne w obiektywie,
straciły rzeczywistość, kiedy zginął,
dotyka widoku przez miasto czerni,
dotyka widoku przez miasto bieli,
jest ciałem chałup, kamienic, ulic, przechodniów,
dotyka go przestrzeń sprzed istnienia miasta,
a on rzeźbi się w niej jak stary pomnik w pustce,
chodzi tam, gdzie żył, umiera, gdzie widział,
jest Lublinem i sobą po milionie lat,
prorokuje go ten zapadły sfotografowany dach,
spłaszczony jak czas na kartce, równy całej Ziemi,
dom i człowiek widzą się w naszych oczach,
a to, że ich nie ma, zagłębia czas podziemiem.