07-08/2024

Michał Łuczewski

Karol Libelt. Pierwszy polski inteligent

„Rewolucja” i „dzieje” to dwa podstawowe pojęcia nowoczesności. W Europie Środkowo‑Wschodniej – w tym teologiczno‑politycznym tyglu między Wschodem a Zachodem, Rosją a Niemcami – musimy do tej diady dodać jeszcze jedno pojęcie nowoczesne: „inteligencja”. „Rewolucja” i „dzieje” mają formę tzw. kolektywnego pojęcia jednostkowego czy też zbiorczej liczby pojedynczej (Kollektivsingular), wynikającą z charakterystycznego dla nowoczesności procesu syngularyzacji. Oto wielość lokalnych historii składa się na jedną wielką historię, tj. dzieje, w których zawierają się wszystkie historie lokalne. Oto wielość lokalnych rewolucji zlewa się w wizję rewolucji jako takiej, w której uczestniczą wszystkie przeszłe i przyszłe rewolucje. I oto jedna, uniwersalna warstwa „inteligencji” skupia w sobie wszystkie możliwe „inteligencje”. Jednocześnie pojęcie „inteligencji” uzupełnia wizję nowoczesności o fundamentalny aspekt podmiotowości, a w szczególności – przywództwa. Rewolucja nie może się zdarzyć tak po prostu, a dzieje nie mogą się rozwijać same z siebie. To ludzie znajdują się u ich sterów, ludzie z ich powodu cierpią i wreszcie ludzie mogą się im przeciwstawić. Środkowoeuropejska inteligencja nie chciała być przedmiotem rewolucji i dziejów, ale ich podmiotem; chciała przestać tylko czytać historię, którą piszą imperia, a zacząć pisać historię na własny rachunek.

Karol Libelt (1807–1875) był tym, który dał polskiej inteligencji świadomość, że jest, czym jest i czym powinna się stać. W swoim najbardziej znanym traktacie, O miłości ojczyzny (1844), pomniku polskiej filozofii romantycznej, sformułował pierwszą nowoczesną definicję „inteligencji”. Polska filozofia narodowa chciała być przede wszystkim filozofią czynu. I w perspektywie tego kryterium powinniśmy analizować myśl Libelta. Rzeczpospolita jako kraj skolonizowany przez nowoczesne imperia poszukiwała strategii odzyskania niepodległości. Właśnie do tego służyło Libeltowi pojęcie „inteligencji”. Miało ono działać, przemieniać i zbawiać rzeczywistość. Słowo „inteligencja” było czynem. Wielkopolskiemu filozofowi chodziło o to, żeby polska refleksyjna warstwa intelektualna, która uzyskiwała dzięki niemu samoświadomość, objęła przywództwo nad narodem i odbudowała podmiotowość Polski na dwóch poziomach: wewnętrznym i zewnętrznym. Wewnętrzna jedność była bowiem warunkiem koniecznym zewnętrznej niezależności od zaborców.

Lekcja Libelta zachowuje swoją wagę nie tylko dla Polski czy Europy Środkowo‑Wschodniej, lecz także dla wszystkich zdominowanych społeczności operujących w kontekście (post)kolonialnym. Paradygmatem nowoczesności jest stasis. Stasis, podobnie jak inne dialektyczne słowa, takie jak pharmakon, katharsis, katechon czy Aufhebung, odnosi się naraz do dwóch przeciwstawnych rzeczywistości. Otóż z jednej strony oznacza ona pokój, spoczynek, a z drugiej – niepokój, bunt i wojnę domową. Tę dwuznaczność Giorgio Agamben wyjaśniał jako wynik podstawowego dla nowoczesnych społeczeństw cyklu, który wiedzie od rewolucyjnej anarchii (bunt) do absolutnej suwerenności (pokój) – i z powrotem. Od rozbiorów Rzeczypospolitej w Europie niepodzielnie panowało „święte przymierze” imperiów. Dla mocarstw rozbiorowych stasis oznaczała pokój, ale dla zniewolonych społeczeństw był to trupi pokój cmentarza. Mocarstwa tłamsiły przemoc powstań, buntów i rewolucji, ale żeby zwalczyć przemoc oddolną, należało użyć jeszcze większej przemocy odgórnej.

Celem środkowoeuropejskich elit było ukazanie prawdziwej natury morderczej „równowagi sił” między Prusami, Rosją a Austrią. Zamierzały przekształcić imperialną stasis jako wieczny pokój w stasis jako globalną wojnę domową. Wyczekiwały wiosny narodów, wojny powszechnej o wolność ludów. Chciały przerwać cykl buntu i absolutyzmu i zaprowadzić prawdziwy pokój, Królestwo Boże na ziemi. Paradoks polegał na tym, że stasis jednocześnie wnikała w skolonizowane społeczeństwa. Z reguły zdominowane wspólnoty w obliczu przemocy z zewnątrz nie potrafią się zjednoczyć, lecz dzielą się, a ich elity stają naprzeciwko siebie. Na przemoc z góry, przemoc wertykalną, odpowiadają polaryzacją i przemocą poziomą wobec samych siebie. Libelt wskazywał, jak może działać inteligencja jako warstwa kierownicza, aby nie ulec wewnętrznemu podziałowi i stać się wyzwaniem dla imperialnych mocy i zwierzchności.

Inteligencja ofiar
Libelt urodził się w Poznaniu, leżącym w centrum ofiarniczym Europy, które wiele lat później określono jako „skrwawione ziemie”. W systemie XIX‑wiecznej geopolityki Rzeczpospolita, rozebrana przez trzech potężnych zaborców, zajmowała miejsce kozła ofiarnego. Europejska nowoczesność rozwinęła się kosztem jej upadku. To Polska była jej pierwszą ofiarą. Teologia polityczna mocarstw usprawiedliwiała rozbiory. Polskie pojęcie „inteligencji” musiało kształtować się w kontrze do tych teologii politycznych, do widzenia imperialnego, do postrzegania warstw intelektualnych jako wsporników absolutyzmu, które reprezentował np. Georg Hegel w Prusach czy Siergiej Uwarow w Rosji. Miejsce prześladowania nie było jedynie miejscem przemocy, ale także przestrzenią, gdzie rodziła się mądrość. James Alison opisał tę mądrość jako „inteligencję ofiary” (the intelligence of the victim), którą można by także nazwać – nawiązując do Erika Petersona – inteligencją świadka prawdy, tj. męczennika. Dla obu teologów najwyższym „świadkiem prawdy” był zaś Jezus Chrystus. Wskazał on swoim uczniom – jak podkreślał Alison – „życie, które nie jest uwikłane we władzę i przemoc tego świata, i które przez tę okoliczność sprawia, że ci, którzy je kultywują, są niezwykle zagrożeni tym, że sami staną się ofiarami”. Chrystus uczył, że ludzie mogą być wolni od innych – od ich przemocy, a nawet od ich negatywnych (czy pozytywnych) opinii. Stąd tak duża rola przebaczenia, które rozluźnia więzy ofiar z prześladowcami. Przebaczenie niszczy zależność ofiary od prześladowcy, który dłużej nie może wpływać na jej tożsamość. „Inteligencja ofiary wypływa z wolności ofiarowania samego siebie innym, z bycia nieporuszonym przemocą innych, nawet jeśli przeczuwa, że to samoofiarowanie stanie się w rezultacie przedmiotem linczu”. Ofiara, która uzyskała ten boski wgląd, staje się samoświadoma, wolna w obliczu prześladowań i przerywa cykl przemocy tego świata.

Tę chrześcijańską intuicję polska myśl popowstaniowa wyrażała w metaforach Polski jako Hioba czy też Chrystusa narodów, a także wezwaniach do schrystianizowania i umoralnienia stosunków międzynarodowych. W myśli Libelta ten chrześcijański rys był głęboko obecny – i to nie tylko w jej treści, ale przede wszystkim w jej stylu. Jego teksty wydają się „nieporuszone” przemocą zaborców, a jednocześnie przejawia się w nich zgoda na „lincz” i męczeństwo. Z innej jednak strony, Libelt był „uwikłany we władzę i przemoc tego świata”. Inaczej niż Adam Mickiewicz czy Zygmunt Krasiński, uczestniczył w powstaniu listopadowym. Nie zamierzał nadstawiać drugiego policzka i walczył zbrojnie z przemocą caratu. W uznaniu dla swojej odwagi i zasług został odznaczony krzyżem Virtuti Militari oraz otrzymał awans na porucznika. Po upadku powstania nie zaprzestał rewolucyjnej działalności i angażował się niemal we wszystkie kolejne powstańcze spiski aż do Wiosny Ludów (1833, 1839, 1844, 1846, 1848). Oznaczało to, że zgadzał się na lincz, śmierć i męczeństwo.

[…]


[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.