Jesienią 1970 roku biblioteka pisarza wzbogaciła się o opatrzony dedykacją tom poezji Anny Świrszczyńskiej Wiatr, wydany przez Państwowy Instytut Wydawniczy. Na stronie przedtytułowej widnieje wpis:
Smutna, bo od dwudziestu lat nie drukowana w „Twórczości” –
Kraków 6
Niewielki, liczący osiemdziesiąt cztery strony tom, dołączył do innych, bliskich pisarzowi książek stojących na półkach w sypialni, „pod ręką”, a kilka miesięcy później w „Życiu Warszawy”, w numerze sobotnio‑niedzielnym z 7–8 marca 1971 roku, w Rozmowach o książkach, stałej Iwaszkiewiczowskiej rubryce, ukazał się felieton zatytułowany Trzy sierpnie, jeden maj, który Iwaszkiewicz rozpoczął w ten sposób:
„Sochaczew, 9 listopada 1944
[…] przywykłam moje sytuacje życiowe traktować z humorem. Z humorem też łażę po błocie od domu do domu i sprzedaję mydło, ale nie mam całych butów i nie wiem, kiedy na nie zarobię… swoją drogą nie żałuję, że przechodziłam tę całą historię w Warszawie. Świat jest piękny i pięknie jest, gdy człowiek tak mocno się boi, tak mocno jest głodny i tęskni. Pan nie uwierzy, jak tam pod kulami w Warszawie wieczorem, kiedy przebiegałam ulice na nocny dyżur do szpitala – brała mnie szalona radość, że żyję. Byłam jak pijana – śpiewałam – i nagle brzęk! Koło głowy kulka w mur – o dwa cale od skroni. Jakie to ciekawe – miłość, zdrada, śmierć i życie… Zawsze mnie interesował i interesuje kult Dionizosa…”
„Moje cierpienie
Jest dla mnie pożyteczne
Moje cierpienie
To ołówek którym piszę”.
[…] Cóżbyśmy robili bez naszych poetek. […] Ale w tym natłoku właśnie Wiatr Świrszczyńskiej, zawsze miotanej tą samą dionizyjską manią tworzenia, mądre rozważania, poparte przyrodniczą uczonością Wisławy Szymborskiej, wreszcie wylewne objawienia poetyckie Anny Kamieńskiej (z jej ostatnich dwóch tomików) są naprawdę jakimś wzmacniającym objawem. Powracam do tych wierszy, czytuję je i cytuję, i przeciwstawiam się pesymistom, którzy narzekają na stan naszej poezji w dniu dzisiejszym.
List, którym Iwaszkiewicz rozpoczyna felieton, jest kompilacją dwóch z trzech listów Anny Świrszczyńskiej, które trafiły do niego, wraz z listami innych powstaniowych i popowstaniowych rozbitków, od sierpnia do grudnia 1944 roku. Listy Świrszczyńskiej miały taki ładunek emocjonalny i tak różniły się od dziesiątków innych kierowanych w tym okresie do Stawiska, że po dwudziestu sześciu latach od ich otrzymania pamiętał ich treść i uznał, że zasługują na opublikowanie, nie tylko jako egzemplifikacja niezwykłej postawy życiowej i twórczej Anny Świrszczyńskiej, jej sposobu postrzegania świata i siebie w świecie, lecz także jako zachęta do lektury jej nowego tomu poetyckiego.
„Smutna” poetka doceniła felieton i jego moc sprawczą. Zaraz po jego opublikowaniu napisała do Iwaszkiewicza liścik:
Jarosławie
Serdeczne dzięki za pamięć i dobre słowa o moim pisaniu, tym cenniejsze, że umieściłeś mnie w tak znakomitym towarzystwie Wisi Szymborskiej i Anny Kamieńskiej. Głęboko wzruszył mnie fakt, że przechowałeś dotąd mój list okupacyjny z Sochaczewa!!!
Anna
Skarga zawarta w dedykacji dotycząca niedrukowania w „Twórczości” nie do końca była prawdziwa. W latach 1955–1957 w miesięczniku opublikowanych zostało w sumie dziesięć utworów Świrszczyńskiej – miniatur i poematów poetyckich prozą, które w 1958 roku weszły do tomu Liryki zebrane. Później, w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, było gorzej. Iwaszkiewicz w swoich marginaliach do antologii Poezja polska 1914–1939 opracowanej przez Seweryna Pollaka i Ryszarda Matuszewskiego wydanej w 1962 roku w „Czytelniku” napisał o poetce nawet tak: „[…] kiedy razem z Karolem Husarskim dostała nagrodę «Wiadomości [Literackich]» wydawało się, że narodziła się dobra poetka. A potem zawiedliśmy się. Szkoda”. Uwagi Iwaszkiewicza, w opracowaniu Pawła Kądzieli, zostały później opublikowane jako Portrety na marginesach („Biblioteka Więzi”, 2005). W 1971 roku w majowym numerze „Twórczości” Iwaszkiewicz zamieścił dwa wiersze Świrszczyńskiej, spragnionej druku w jego miesięczniku: Agata i Tomasz oraz Barbara i Adam, które później pod zmienionymi tytułami (Drzwi są otwarte i Kochanków dzieli miłość) weszły w skład słynnego tomu Świrszczyńskiej Jestem baba (1972). Już w marcu 1972 roku na półkę w sypialni Iwaszkiewicza trafił egzemplarz tego zbioru, opatrzony dedykacją autorki:
Ofiarowuje serdecznie tę książkę o sercu
7
Entuzjastyczna recenzja tego tomu autorstwa krakowskiego teoretyka literatury Stanisława Balbusa została zamieszczona w marcowym numerze „Twórczości” z 1972 roku.
W następnym, 1973 roku, Anna Świrszczyńska wysłała do Iwaszkiewicza liścik następującej treści:
Dziękuję Ci serdecznie za wszystko, coś dla mnie zrobił. Niestety nie mogę Ci się zrewanżować żadną przysługą koleżeńską ze względu na różnicę naszych pozycji w literaturze. Więc tylko ściskam Twoją szlachetną dłoń, całuję jowiszowe oblicze i jeszcze raz: – Dziękuję!
12
Liścik towarzyszył tomowi Poezje wybrane (LSW, Warszawa 1973) zaopatrzonemu w zabawną, wierszowaną dedykację:
co chodzisz sprawie‑
dliwie we sławie,
w zachwytów wrzawie
w Polsce, w Warszawie
i w całym prawie
Świecie,
przyjm przecie
podziwu kwiecie
w uczuć bukiecie,
co choć się gniecie
w rymów gorsecie,
ale
woń sieje trwale.
Na czasu skale
Jakże wspaniale
W laurów chwale
Imię twe zdale‑
ka świeci, boski
złotymi głoski.
Przyjmij Jarosławie
ten rymowany żarcik
wraz z tą książeczką
od Anny
Nie udało się ustalić, o jakiej koleżeńskiej przysłudze w liście pisze Świrszczyńska – można snuć przypuszczenia, że interweniował w sprawie wydania tego tomu. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza wydała go w 1973 roku, natomiast pismo Ministerstwa Oświaty i Szkolnictwa Wyższego zalecające go do „działów nauczycielskich bibliotek szkół średnich” datowane jest na 3 marca 1970 roku. Czyżby więc aż trzy lata czekał na wydanie? Ton zarówno dedykacji, jak i listu jest serdeczny i świadczy (wbrew „różnym pozycjom w literaturze”) o pewnej zażyłości obojga poetów.
W 1974 roku, trzydzieści lat od powstania warszawskiego, sześćdziesięciopięcioletnia Anna Świrszczyńska wydała swój najsłynniejszy chyba tom Budowałam barykadę, który ugruntował (słusznie) jej pozycję jako jednej z najbardziej oryginalnych polskich poetek
„Iwaszkiewicz. Stawisko”
dokąd można się było zwrócić o pomoc i dobre słowo
i skąd jedno i drugie otrzymałam.
Kraków 17
Tym razem to Anna wraca wspomnieniami do czasów popowstaniowych. Z lektury jej trzech listów, od 1974 będących własnością Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie (poeta przekazał tam całą napływającą do Stawiska korespondencję z lat 1944–1945, liczącą dwieście pięćdziesiąt listów) wynika, że już na pierwszy jej list z końca października pisarz odpowiedział i udzielił potrzebującej poetce jakiejś pomocy, w odpowiedzi na list drugi, ten z 9 listopada, zaprosił ją do Stawiska, list trzeci z 30 listopada 1944 roku do Stawiska dostarczył ojciec Anny, malarz Jan Świerczyński. W tym liście Autorka zapowiada, że kiedy sytuacja jej na to pozwoli, z radością wybierze się do Stawiska. Listowi towarzyszyły rękopisy dwu wierszy: Okeanida i Fatum. Odpowiedź Jarosława Iwaszkiewicza na ten list, datowana: Stawisko, 3 grudnia 1944 r, zachowała się w archiwum poetki, będącym w posiadaniu jej córki, Ludmiły Adamskiej‑Orłowskiej.
Iwaszkiewicz pisał m.in.: „[…] Miałem dzisiaj wizytę Pani Ojca i otrzymałem Pani list, na który nie bardzo wiem, jak odpowiedzieć – jest on jak gdyby z innej epoki niż ta, którą teraz moralnie usiłujemy przeżywać. Wszystko nastawione jest tak na zewnętrzność, że to, co ktoś przeżywa w swoim wnętrzu, staje się czymś obcym i nikomu niepotrzebnym. Nie myślę w tej chwili o Pani, tylko o sobie, też radbym się w tej chwili komuś wyspowiadać, ale niestety myślę, że nikomu by się to nie przydało, a najmniej mnie samemu. Przeto trzeba tak sobie żyć z dnia na dzień i milczeć. Ja przyzwyczajony do tego jestem już od dawna… może i Pani to dobrze zrobi. Jeśli nie, to gotów jestem do wysłuchania wszystkiego od a do z, a podobno jedną z największych moich zalet jest to, że umiem słuchać”.
Dalej Iwaszkiewicz odnosi się do konstatacji poetki, która pisała ze zdumieniem i zgrozą o odkryciu współczesnych, że niezbędne jest (dla przetrwania) wyposażanie dzieci w egoizm: „Może rzeczywiście egoizm jest niepotrzebny. Gołe dziecię przyjdzie do nieba prędzej niż to odziane watowanym kaftanem sobkostwa? I może rzeczywiście jest dobrze kochać, i rozumieć, i współczuć? Nawet tym współczuć, którzy są miotani gniewem i okrucieństwem i głupotą… przebacz im, albowiem nie wiedzą, co czynią. Czy ja wiem?”. I jeszcze: „W każdym razie kult Dionizosa uważam za nieaktualny, a wiersze Pani za niedobre. Forma! Forma! Świat się rozpada, ale wiersz musi mieć formę, metafory, nie powinien się rozłazić i nie powinniśmy powiedzieć po przeczytaniu go, że równie dobrze mogłoby go nie być. Mówię tak, bo na ogół lubię wiersze Pani”.
List kończy zapowiedź planowanej w Stawisku akademii na cześć Juliusza Kadena‑Bandrowskiego, który zginął podczas powstania warszawskiego, i Karola Irzykowskiego, zmarłego zaraz po powstaniu, oraz informacja o udzieleniu Świrszczyńskiej dalszej pomocy finansowej (Iwaszkiewicz, jak pamiętamy, w czasie okupacji rozdzielał pomiędzy pisarzy pomoc finansową ze środków przekazywanych przez Radę Kultury Delegatury Rządu Polskiego na Kraj, niejednokrotnie dokładając do nich pieniądze własne i żony, szczególnie właśnie w czasie i po powstaniu warszawskim): „No, to wszystko. Posyłam Pani trochę forsy, która może będzie się powtarzała okresowo, w każdym razie ile razy coś będzie gwałtownie potrzebnego, proszę o zwrócenie się do mnie. O posadzie żadnej oczywiście tutaj mowy być nie może”.
Zgodnie z informacjami Ludmiły Orłowskiej listów Iwaszkiewicza do jej matki było więcej (trzy, może cztery…), ale tylko ten udało się jej odszukać. W tym miejscu serdecznie dziękuję za zgodę na jego wykorzystanie. Mimo nie najlepszej opinii o wierszach Okeanida i Fatum Iwaszkiewicz opublikował je w poznańskim „Życiu Literackim”, którego redaktorem był przez krótki czas w 1945 roku. Również w kolejnym periodyku redagowanym przez Iwaszkiewicza, „Nowinach Literackich” (1947–1948), ukazywały się utwory Świrszczyńskiej – wiersze i fragmenty próz poetyckich.
Świrszczyńska rewanżowała się kolejnymi publikowanym tomami, zawsze opatrywanymi dedykacjami. W 1947 roku w prywatnym wydawnictwie Eugeniusza Kuthana w Krakowie ukazał się jej dramat Orfeusz. Sztuka w trzech aktach. Była to zresztą kolejna wersja sztuki, którą Świrszczyńska napisała podczas okupacji i za którą na konspiracyjnym konkursie uzyskała drugą nagrodę. Istnieje możliwość, że Iwaszkiewicz był w jury tego konkursu. Stawiski egzemplarz opatrzony jest dedykacją:
Kraków 15
Kolejna dedykacja, nawiązująca do popowstaniowego czasu, została wpisana w następnym drukowanym dramacie Świrszczyńskiej, Odezwa na murze. Sztuka w pięciu obrazach (Czytelnik, Warszawa 1951):
Kraków 20
W 1956 roku na kolejnej wersji Orfeusza (Orfeusz. Sztuka w 3 aktach. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1956) poetka napisała:
Kraków 22
Następny tom, który zasłużył według autorki na uwagę Jarosława Iwaszkiewicza, to były Czarne słowa (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1967):
Z prośbą, żeby znalazł czas na przejrzenie.
Kraków 8
Nie wiadomo, czy obdarowany wygospodarował czas na lekturę nowego tomu Świrszczyńskiej, w każdym razie nie zostało to w żaden sposób odnotowane. Ale nie można zapomnieć, że to właśnie ten tom zapowiadał nową Świrszczyńską. Dopiero następny tom, Wiatr, od którego rozpoczęłam niniejszy artykuł, przyniósł przełom i renesans relacji poetki z Iwaszkiewiczem.
W 1978 roku do Stawiska trafił kolejny tom Świrszczyńskiej, zatytułowany Szczęśliwa jak psi ogon (Wydawnictwo Literackie, 1978). Dedykacja głosi:
I ostatnia dedykacja, na dwujęzycznym wydaniu tomu Budowałam barykadę z 1979 roku (Wydawnictwo Literackie):
Wspominając ze wzruszeniem naszą popowstaniową korespondencję – posyła tę książkę i ogromną ludzką serdeczność
Kraków 3
A serdeczność w tym czasie Jarosławowi była bardzo potrzebna. Jego żona Anna zmarła 23 grudnia 1979 roku. Chcąc wyrwać poetę z żałoby, rodzina postanowiła wysłać go do Francji. Był w Paryżu i Saily.
Dziwne koleje losu sprawiły, że właściwie w tym samym momencie, kiedy Anna Świrszczyńska pisała dedykację w wysyłanym tomie, Jarosław Iwaszkiewicz w Saily napisał swój ostatni wiersz, elegijną Uranię.
Czy po powrocie do Stawiska miał okazję tę dedykację Świrszczyńskiej przeczytać? Książka w każdym razie swoje miejsce znalazła w jego gabinecie, na półce obok biurka.