10/2022

Wojciech Kass

Kmin i kapary

Mój ojciec chrzestny, wuj Edek, ten Ukrainiec – mawiała matka,

gdy chciała umiędzynarodowić swoją niechęć, ten Ukrainiec

i Edypolo – przezywał go ojciec odnośnie do elastycznych sweterków,

które w kolorze bordowym, kremowym lub w pionowe pasy

wuj nosił z upodobaniem.

A ja bałem się żylaków na wujowej łydce, które były jak ćwiartka

sinego kalafiora, i brzydziłem się pasją, z jaką zjadał skóry golonek

z wystającym niekiedy jednym lub dwoma włoskami szczeciny

– co do mnie dotarło, jakby przez świetlne lata, gdy w dawnym

domu Antoniego Abrahama

spożywałem w towarzystwie żony i syna pieczeń z golonki

podaną w zawiesistym sosie z kminem i kaparami. Aj, lubię,

lubię rozciągać słowa: kmiiiinnn, kapaaaryyy, capparis, carum carvi.

Jedną czy dwie wujowe łydki pokrywały żylaki, połówka

czy dwie sinego kalafiora? Brassica, braaasssica.

Gdynia/Pranie 2021/2022
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.