dziwny strach
przed pojemnym zdaniem ogniem
w makrach dokumentu globu
błysk wskroś nocy strach
że czas ma skład rozpad
połowiczny zdaniowy
że piec pali czas
w doskonałej czerni z nas
a całość sypnie się w oczach
orbity rozejdą w szwach
teorie czmychną po strunach
po kościach za punkt
ale spacer mnie tli
więc idę w syczącym tle
jabłonki kompostownik
opony miazga czasowa
zważcie na atomy
wiecie one nie istnieją
są flukty metryczne
nudny wiersz biograficzny
piec się mizdrzy historycznie
wolę oddech kruchą krawędź
śpiewam sobie a fluktom
po elipsie nocy i dni
po krawędzi obrotu
w osypisku niesterownym
śpiew szyje przez jabłonki
on jedyny czasownik