Później wcale nie było lepiej. Odzyskanie niepodległości uaktywniło i urozmaiciło życie polityczne, co nie pozostało bez wpływu na rozwój pisarstwa publicystycznego. Fikcjonalna forma diagnozowania polityki, względnie zagrożeń, jakie niosła, straciła rację bytu, choć nie została zarzucona. Swoich sił próbowali pisarze (Juliusz Kaden Bandrowski) oraz niektórzy politycy. Wchodząc w powołanie prozaika, Roman Dmowski zdawał się wierzyć w skuteczność iluzji.
Rewaluację powieści politycznej przyniosło objęcie władzy przez partię komunistyczną w końcowej fazie
Jeśli ktoś z nich pamiętał o żywionych dawniej obawach przed skazującym na niebyt ryzykiem dezaktualizacji powieści politycznej, to miał wszelkie powody do ich porzucenia. Zasady i wartości obowiązujące w świecie nowego porządku były „demokratyczne” i „postępowe”, a więc niezbywalne i nieulegające przedawnieniu. Wraz z upływem czasu nie traciły zatem ani na znaczeniu, ani na aktualności. Przekonał się o tym zwłaszcza Jerzy Andrzejewski, autor najbardziej znanej książki napisanej zaraz po wojnie. Jego powieść Popiół i diament, wydana w 1948 roku, doczekała się blisko trzydziestu wznowień, a także ekranizacji w czasach i okolicznościach innych, niż została napisana.
Powody, które przesądziły o napisaniu przez Czesława Miłosza powieści Zdobycie władzy, znane są za sprawą relacji złożonej przez jej autora. Czynnikiem sprawczym była możliwość ubiegania się o międzynarodową nagrodę literacką (Prix Littéraire Européen) przyznawaną przez Europejskie Centrum Kultury (Centre Européen de la Culture). Pełen wahań, sceptyczny wobec gatunku, którym miał się posłużyć, Miłosz uporał się z zadaniem w ciągu dwóch letnich miesięcy 1952 roku. Przełożona na francuski – a właściwie przekładana na bieżąco, w miarę pisania – powieść zdobyła główną nagrodę (w 1953 roku, ex‑aequo z książką Wernera Warsinsky’ego), zyskując (pod tytułem La prise de pouvoir) dostęp do rynku europejskiego. W 1955 roku Zdobycie władzy zdecydował się opublikować Jerzy Giedroyc w Bibliotece Kultury.
Nie mając powodów wątpić, że przyczyny napisania powieści były takie, jakie podaje autor, do wyjaśnienia pozostaje kwestia jej tematyki. W rozmowie z Aleksandrem Fiutem (Czesława Miłosza autoportret przekorny, Kraków 1988) Miłosz powiedział, że wybór tematu był „użytkowy”. W jego przekonaniu o tragedii doświadczonej przez Polskę w latach 1944–1945 świat „nie wiedział, co było niesprawiedliwe”. Spostrzeżenie to, nie podważające zasadniczej intencji, jest odległe od precyzji. Owszem, los, jakiego doświadczyła Polska, nie budził na Zachodzie większego zainteresowania, a tym samym współczucia, niemniej jednak okropności, jakich doznała, nie były nieznane. O sprawie polskiej podczas wojny i po jej zakończeniu pisano sporo na emigracji, a najważniejsze świadectwa (Władysława Andersa, Tadeusza Bora‑Komorowskiego, Józefa Czapskiego, Zbigniewa Stypułkowskiego) ukazały się w przekładach, nie pozostając niezauważone, o czym świadczyły wcale liczne recenzje. Miłosz natomiast jako pierwszy poza krajem zdecydował się na użycie formy literackiej, pisząc powieść, której tytuł nie odpowiadał treści. Zdobycie władzy nie jest powieścią o procesie i metodzie zdobywania władzy ani o jej dialektyce. Jest powieścią o przejawach i następstwach przejęcia oraz sprawowania władzy bez legitymacji społecznej, wbrew woli większości. O motywach zachowań jej przedstawicieli oraz o postawach tych, którzy znajdowali się na obrzeżach reżimu, względnie występowali przeciw niemu.
Pytany przez Ewę Czarnecką (Podróżny świata. Rozmowy z Czesławem Miłoszem. Komentarze, New York 1988) o tematykę Zdobycia władzy, autor powiedział więcej niż podczas rozmowy z Aleksandrem Fiutem. Unikając jednoznacznej deklaracji, czy powieść stanowiła polemikę z Popiołem i diamentem, nie wykluczał, że można ją tak traktować. Zastrzegł przy tym, że nie jest mu miłe zgłaszanie krytycznych uwag pod adresem nieżyjącego już Andrzejewskiego. Wypada zauważyć, że Czarnecka nie była pierwszą czytelniczką Zdobycia władzy, która zwróciła uwagę na związek z Popiołem i diamentem. Wcześniej wspominali o tym Bolesław Taborski (Na tropach „rewolucji”!, „Merkuriusz Polski” [Londyn] 1955, nr 3) oraz Paweł Kłoczowski w pierwszej krajowej recenzji książki Miłosza, ogłoszonej w drugoobiegowej „Res Publice” (PMK, Czytanie Miłosza: Zdobycie władzy, 1979, nr 2).
Ceniący przede wszystkim wypowiedzi natury poetyckiej autor powieści zdawał się nie przywiązywać do niej szczególnego znaczenia. Nieco inaczej zachowywali się krytycy, co dowodziło, że Zdobycie władzy nie stanowiło wydarzenia jednego sezonu. Giedroyc, wydawca, dla którego literatura była przede wszystkim narzędziem uprawiania polityki, nie zachwycił się książką, której akcję uznał za schematyczną i wymyśloną. Doszedł wszelako do przekonania, że powieść może spełnić zadanie, które uważał za warte zachodu, to jest przyczynić się do naruszenia spoistości reżimowych opowieści o genezie Polski Ludowej, leżących u podstaw peerelowskiej mitologii. Nie mając w zanadrzu nic efektowniejszego, w dziesięciolecie zakończenia wojny, a w zasadzie dziesięciolecie konferencji jałtańskiej, redaktor „Kultury” zdecydował się wysłać część nakładu do kraju, zaopatrując książkę w okładkę podającą inne nazwisko autora, tytuł i wydawcę. Wybieg powiódł się, niemniej przesadą byłoby twierdzić, że Zdobycie władzy wpłynęło na nastroje, choć z pewnością przyczyniło się do destalinizacyjnej emancypacji postaw. Nie jest wykluczone, że miarą doniosłości książki było poświęcone Miłoszowi (ukrytemu pod nazwiskiem Weymont) paszkwilanckie opowiadanie Kazimierza Brandysa, opatrzone trudnym do zapomnienia tytułem Nim będzie zapomniany („Nowa Kultura” 1955, nr 38).
Wypowiedzi poświęcone pośrednio i bezpośrednio Zdobyciu władzy układają się w porządek argumentów dowodzących, że dzieje recepcji powieści Miłosza stanowią wypadkową jej tematyki oraz sytuacji politycznej w Polsce. Pomimo że nie została napisana z myślą o polskim czytelniku, była i jest użyteczna także dla odbiorcy rodzimego, wcale nie z tego powodu, że jest powieścią z kluczem. Z początku jakby zapomniana, czemu sprzyjał brak wznowień, ponownie przypomniała o sobie na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych
W połowie lat pięćdziesiątych
Poprzez fikcyjny dialog pomiędzy dwoma emigrantami o różnych doświadczeniach (wojna w kraju i poza nim) odniosła się do książki Stanisława Kuszelewska (Rozmowa, „Wiadomości” 1955, nr 21). Ona również zwróciła uwagę na ambiwalentne stanowisko zajmowane przez Miłosza wobec wypadków, z którymi mierzyli się bohaterowie powieści, starając się nie oceniać autora poprzez równoważenie doboru argumentów. Ostrzej oceniał powieść Bolesław Taborski, wedle którego przedstawienie przez Miłosza niekomunistycznego podziemia czasów wojny nie różniło się niczym od ocen zawartych w „powieściach marksistowskich”.
Cisza, która zapadła nad powieścią Miłosza po recenzjach ogłoszonych po jej ukazaniu się drukiem, zmyliła tych, którzy uznali, że została przysypana kurzem zapomnienia. Odkryto ją w końcu lat siedemdziesiątych
Tak odczytywane przesłanie Zdobycia władzy nie okazywało się wszelako na tyle uprzywilejowane, by prowadzić do akceptacji mechanizmów powodujących losami bohaterów powieści. Jeśli konieczność dziejowa uniemożliwia ludziom prawo do dysponowania sobą, zdejmuje z nich odpowiedzialność za to, co robią. Nie jest złem nawet wówczas, gdy moralność zastępuje ideologią. Zwraca się przecież tylko przeciwko tym, którzy nie rozumieją prawidłowości, jakimi się rządzi. Wykładnia taka, pomijając jej trafność, skłaniała do polemiki w imię obrony tych, w których obronie Miłosz nie stawał, pozwalając na odebranie sensu ich poświęceniu i cierpieniom. Gdyby koniec wojny nie przybrał barwy czerwonych sztandarów, punktem wyjścia nowego ładu byłaby wizja demokratycznego państwa prawa, za czym opowiadały się wszystkie niekomunistyczne siły polityczne, podważając prawomocność konieczności dziejowej.
Nic tedy dziwnego, że w końcu lat siedemdziesiątych
Jeśli jednak wolno, dochodzenie rozpocząć wypada od powodów, dla których Miłosz zdecydował się na przystąpienie do obozu władzy. Nie były one natury koniunkturalnej, niemniej przynosiły profity, których zresztą nigdy nie ukrywał. Po latach od napisania Zdobycia władzy przyznawał, że należał do „stajni” Jerzego Borejszy (powieściowego Barugi), co sprowadzało się przecież nie tylko do podlegania rygorom i wytycznym, lecz także do smakowania profitów. Rozstrzygnięcia, które stawały się udziałem Miłosza, miały punkt oparcia w światopoglądzie. Rozmawiając z nim niemal równo w rok przed podjęciem decyzji o zerwaniu z reżimem, Józef Czapski (list do Jerzego Giedroycia z 31 marca 1950 roku) pozostawał pod wrażeniem nasiąknięcia przezeń „całym biegiem myślenia komunistów”. Niedługo później zaczęło to ulegać zmianie. Wybór statusu emigranta był początkiem procesu przewartościowania przekonań, czego dowodem ogłoszony w „Kulturze” manifest Nie (1951, nr 5). Analizując motywy zerwania Miłosza z Polską Ludową, Juliusz Mieroszewski dostrzegał w jego przypadku więcej dramatu apostaty niż radości syna marnotrawnego z powrotu do standardów i wartości świata zachodniego (list do Jerzego Giedroycia z 8 maja 1951 roku). Przy założeniu, że autor Zdobycia władzy żywił się wiarą w mechanizm dziejowej konieczności, pozostając pod wrażeniem siły „zwycięzców”, dbałość o „prawdę” nie musiała mieć większego znaczenia.
Pamiętając o tym, a nawet traktując jako argumenty przemawiające w obronie autora, Zdobycie władzy możemy uznać za zaskakujące tendencyjnymi schematami. Na domiar złego niektóre z nich powołała do życia komunistyczna propaganda. Pisarz dał im wiarę i odwrócił, wykorzystując do podważenia narzuconej przez komunistów opowieści o powojennych wypadkach w Polsce. Powstanie warszawskie, przy uznaniu bohaterstwa jego uczestników, było bezsensem militarnym i politycznym; antykomunistyczne podziemie zbrojne było poważną siłą, stanowiąc realne zagrożenie; alternatywą dla komunistycznej władzy był powrót do stosunków przedwojennych; tylko ona chciała i mogła otworzyć drzwi uniwersytetów przed młodzieżą wiejską i robotniczą.
Posługiwanie się autora Zdobycia władzy kliszami daje prawo do upomnienia się o to, co w powieści uległo przekłamaniu, deformacji bądź zostało wyolbrzymione. Dla postawy Kościoła w okresie wojny i powojnia nie była z pewnością właściwa postać fanatycznego powstańczego kapelana (ojciec Ignacy, ks. Józef Warszawski). Na prawo obecności w sferze zainteresowań autora zasługiwało środowisko Lasek, względnie grupa „Tygodnika Powszechnego”, która Miłoszowi nie była przecież nieznana. Casus Bolesława Piaseckiego (powieściowy Michał Kamieński), dowód cynizmu komunistów gotowych brać rozbrat z ideologią dla doraźnych korzyści, nie był z pewnością najpoważniejszym grzechem reżimu, pomijając fakt, że o dopuszczeniu Piaseckiego do działalności publicznej nie decydował Borejsza, tylko generał NKWD Iwan Sierow. Kolejnych przykładów nie brakuje, dość skrupulatnie przywołuje je w swojej recenzji Bolesław Taborski. Powieść polityczna, przy swojej atrakcyjności, docenianej zwłaszcza przez tych, którzy potrafią pasjonować się przenikaniem się literatury (kultury) i polityki, jest materią zdradliwą. Zarzut, że nie jest „dobra”, nie znaczy, że jest bez wartości. Teoria, że książki tego rodzaju mówią więcej o poglądach autora i czasach, w jakich powstały, niż o sprawach, którym zostały poświęcone, ma się w przypadku powieści Miłosza całkiem dobrze. Nie podważa to wagi refleksji, ku którym skłania Zdobycie władzy, ani wniosków, ku którym prowadzi.