Przesyłki ułożono chronologicznie. Brakujące daty zrekonstruowano na podstawie kontekstu (koperty się nie zachowały) lub w przypadku widokówek – stempli pocztowych. Korespondencję opublikowano bez żadnych skrótów. Wszystkie ingerencje edytorskie zaznaczono w postaci nawiasów kwadratowych. Nieodczytane słowo2 zastąpiono klamrą z trzema dywizami [—], odczytania wątpliwe zaznaczono poprzez znak zapytania w nawiasie [?]. Ujednolicono i uzupełniono datowanie, zapis tytułów (utworów literackich, książek, gazet), zwrotów obcojęzycznych i cytatów. Milcząco poprawiono pisownię nazw własnych i nazwisk oraz w niewielkim zakresie skorygowano ortografię (przede wszystkim pisownię łączną i rozłączną wyrazów). Zmodernizowano interpunkcję zgodnie z obowiązującymi obecnie regułami składniowymi. Podkreślenia w oryginałach zastąpiono drukiem rozstrzelonym; łatwo czytelne skróty pozostawiono bez rozwinięcia.
Zakwestionowano autorstwo dwóch kart pocztowych. W stawiskim archiwum w teczce z korespondencją Juliana Stryjkowskiego (578/231) znajduje się przypisana autorowi Imienia własnego widokówka wysłana z Londynu 20 marca 1960 roku3. W tym czasie chory Stryjkowski przebywał w Warszawie. Kartka pisana jest odmiennym duktem pisma niż charakter autora Głosów w ciemności. Nadawcą pocztówki może być Juliusz Żuławski, który był wówczas w Londynie i pisywał do Iwaszkiewicza.
W archiwum domowym Juliana Stryjkowskiego (w teczce „Listy od Iwaszkiewicza”) znajduje się zaś widokówka, wysłana z Gdańska z datą stempla pocztowego 11.07.1960. O wstępnej atrybucji tekstu zapewne zadecydował słabo czytelny inicjał podpisu oraz odręczny dopisek na widokówce przedstawiającej okręt Jarosław Dąbrowski, na którym zamazano nazwisko i dopisano piórem: „Iwaszkiewicz”. Ten sam zabieg powtórzono na rewersie kartki, gdzie nad przekreślonym słowem „Dąbrowski” pojawił się odręczny dopisek – „Iwaszkiewicz – rudowęglowiec”. Autorem tej pocztówki jest Andrzej Kijowski, który z żoną Kazimierą i synem Jędrusiem bawił wówczas nad polskim morzem, niecierpliwie oczekując na wizę4, by móc wylecieć do Paryża, co mu się w końcu udało5, podczas gdy Iwaszkiewicz, wróciwszy z Rzymu i Zurychu, przebywał wtedy w Stawisku6.
Serdecznie dziękuję Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie oraz Bibliotece Narodowej w Warszawie. Podziękowania kieruję też w stronę osób, które w trakcie pracy nad korespondencją wsparły mnie wiedzą i życzliwością. Gorąco dziękuję Adamowi Fitasowi, Edycie Kociubińskiej, Monice Kuleszy, Pawłowi Matyaszewskiemu, Robertowi Papieskiemu, Wiesławowi Pawlakowi, Agnieszce Piekarskiej, Wacławowi Pyczkowi, Józefowi Wróblowi, Markowi Zagańczykowi.
Osobne podziękowania należą się pani Anecie Kopińskiej, w pieczy której znajduje się spuścizna Juliana Stryjkowskiego. To dzięki niej korespondencja Iwaszkiewicz – Stryjkowski może trafić w ręce czytelników.
Ireneusz Piekarski
Stawisko, 10 marca 1953
Kochany Julek!
Przesyłam Ci list Żukrowskiego7 i nie mogę wytrzymać, aby nie dodać i mojego listu do kolekcji. Oczywiście akurat nie to widzę w powieści8 co Żukrowski. Bo nie o konstrukcję tu chodzi – nie podoba mi się ona – ani o prostotę stylu – styl nie zawsze dobry i nie zawsze jasny – ale o wielką pasję, wielką miłość człowieka i fantastyczne widzenie realiów. Barwa przede wszystkim – tak nigdy nie widziana w powieściach żydowskich. Co do konstrukcji to uważam, że cały szereg wątków niewykończony, daje nam uczucie niedosytu. Dlaczego Karol nie wrócił choć raz jeszcze na scenę? Włodek Kassaraba – bardzo interesuje czytelnika, a i Ciebie prawdopodobnie interesuje i zamierzałeś mu wyznaczyć większą rolę – i nic. Z wprowadzenia tych panien9 – znakomitego – nic nie wynika. Solska10 i Godiwa11 tak bardzo wprowadzają w epokę. Ile ty masz lat, żeby tak wszystko pamiętać? Sceny zbiorowe: w bóżnicy i przedostatnia u Tojwiego fantastyczne. Poczucie dramatu znakomite. Wielki monolog (wielka Improwizacja Tojwiego) – w obecności Kassarabowej niestety trochę zawodzi. To jest najsłabszy punkt tego wspaniałego dzieła. Oczywiście, Tojwie jest arcydzieło, ale i Elke, i mały Aronek, i Maria, po której zostaje wspomnienie kapelusza ze skrzydełkami i woalki (tak moje siostry chodziły). Kochany, tak cieszę się, że mogłem to przeczytać12
Jarosław
[dopisek na marginesie:]
Jarmark w ostatnim rozdziale – taki krótki niestety – cudo, i te jabłka opadające poza ogród w muł nadrzeczny, i jabłka na rynku, i woły… wyliczałbym bez końca. Tak czujesz i kochasz życie!
[…]
[Warszawa, 18 marca 1953 roku]
Kochany Jarosławie!
Zgadzam się z Tobą. Pisałem to w Moskwie w 1943 r.13 Człowiek był o 10 lat młodszy!
Kompozycja z pewnością nie jest idealna, a i w stylu, gdy to dzisiaj przeglądam, widzę usterki. Pod tym względem rzeczywiście Żukrowski przeholował. A teraz jeśli idzie o postaci, które ukazują się raz, a potem zawisają w próżni; wynika to z tego, że jest to pierwszy tom dużej niezakończonej całości14. (Aronek miał zginąć jako bohater w warszawskim getcie). I tak np. Karol ma spotkać się z Marią we Wiedniu, potem jak ją porzuca Kassaraba15; a jego syn Włodek Kassaraba ma być przywódcą ukraińskiego ruchu wyzwoleńczego i ma być członkiem KPZU (kom.[unistycznej] partii Zachodniej Ukrainy, której członkiem byłem też ja16). Świetnie wyczułeś wielki monolog Tojwiego! Kiedy go pisałem – myślałem o Improwizacji Mickiewicza (si parva cum magnis itd.)17. Bardzo żałuję, że Ci się nie podobał. Na pewno masz rację. Po prostu forma monologu w obecności drugiej osoby jest a priori czymś sztucznym i na to nic nie poradzi cała szekspirowska dekoracja nocy i nadciągającej burzy widzianej przez okno18. Bardzo, bardzo żałuję, bo tak bardzo przywiązany jestem do tej sceny, może właśnie dlatego, że jest najsłabsza…
Kochany, tak bardzo Ci dziękuję za Twoje słowa uznania. Z pewnością dużą rolę odegrała bądź co bądź egzotyka tematu. Najbardziej mnie wzruszyła Twoja szczera serdeczność. Tak rzadko człowiek się z tym spotyka. To jest naturalne, bo rzadko kogo na to stać. A przyznam się, że z taką tremą wręczałem Ci maszynopis. Drogi mój, wiesz na pewno, jak bardzo mi na Twoim sądzie zależy! Pamiętam, jak skąpy byłeś w słowa, jeśli szło o Bieg do Fragalà 19. Ja też uważam, że pierwsza moja rzecz jest znacznie bardziej przeżyta niż Bieg. Cóż, zawarłem w niej moją najrańszą20 młodość. Jaka by ona nie była, straszna i bez słońca, to jest to przecież moja młodość, moje dzieciństwo.
Ściskam Cię serdecznie
Twój Jurek21
[…]
Warszawa, 17 kwietnia 1975
Mój drogi stary Arełe!
Nie uwierzysz, jak mi było smutno na tym „pożegnaniu”22. Niby to nie żegnamy się, ale zawsze jest to jakiś przedsmak rozstania. Tyle lat byłeś moją podporą w redakcji, tyle lat temu powiedziałem, że obejmę „Twórczość”, ale tylko po to, aby wydrukować Twoje Głosy w ciemności. I wydrukowaliśmy Głosy i wiele innych pięknych Twoich dzieł23 i jakoś tak zrośliśmy się, Twoje pisarstwo, i ta „Twórczość” i ja w tym wszystkim. Obdarzałeś mnie zawsze przyjaźnią. Jeszcze raz sprawdziłeś tezę, że prawdziwymi przyjaciółmi są tylko Żydzi. Wielka to prawda. Wszyscy moi prawdziwi przyjaciele byli Żydami (nieprzyjaciele także!), tak że podejrzewam, że Jurek Lisowski albo jest Żydem, albo nie jest moim prawdziwym przyjacielem. Prawdopodobnie to drugie. Dziękuję Ci bardzo za tę przyjaźń, za współpracę i za wszystkie twoje niezwykle piękne i niezwykle głębokie pisania. A jeszcze i te 70 latek, które kończysz! Boże drogi, jakie to wszystko uroczyste i smutne.
Ale nie rozczulajmy się. Daj pyska i pamiętaj o mnie
Twój
Jarosław Iwaszkiewicz
Opracował i przypisami opatrzył Ireneusz Piekarski.
[więcej listów można przeczytać w numerze]