Wyobraźmy sobie taką scenę: pan i pani siedzą przy stoliku, jest ciepłe jeszcze wiosenne popołudnie, jedzą szparagi pod beszamelem albo polane roztopionym masłem, popijają białym winem. Albo jesienią siedzą w zacisznej knajpce, na stole przed nimi miska świeżych muli ugotowanych na białym winie z dodatkiem odrobiny czosnku, masła i kopru (lub łodyg selera). Do tego oczywiście odpowiednio schłodzone białe wino. Podano też w koszyku paryską bułkę, obok stoją miseczki z wodą, żeby opłukiwać palce, gdy goście chwytają muszle i jedną otwierają drugą, by wydobyć smakowitego mięczaka. W tle słychać łagodne dźwięki muzyki, może skomponowanej przez Jóhanna Jóhanssona do filmu The Theory of Everything. Panuje miła atmosfera, konwersacja między panem i panią toczy się powoli na różne tematy: o pracy, o wspomnieniach, o wrażeniach, mówią dużo o sztuce, o wystawach, planują wspólne wyprawy po muzeach świata. Jedzą jeszcze coś après, oboje jednak zgodnie rezygnują z deseru. Pan decyduje się zamówić jeszcze butelkę szampana Dom Pérignon, żeby podkreślić podniosłość chwili, uczcić spotkanie i mocniejsze zadzierzgnięcie więzów nieukrywanej sympatii. Aż tu nagle – babach! Spada z kosmosu na środek stołu młotek i wszystko szlag trafia! Oczywiście to młotek alegoryczny. Nie pytamy, co to za młotek, skąd, kto nim w kosmosie cisnął, jak długo leciał i dlaczego spadł akurat tu i teraz. Nieprzewidywalność i nieuchronność losu, tego, co się człowiekowi nagle i nieoczekiwanie przytrafia, od zawsze niepokoiła ludzkość. Nieuchronność śmierci jest racjonalnie do przyjęcia, choć czas i okoliczności zwykle zaskakują, budzą nawet sprzeciw i bunt. Mnożyły się nazwy ciemnych sił i bóstw, które miały powodować te nieuchronne i nagłe obroty ludzkiego losu. U Homera pojawia się bezosobowa Mojra, czyli przydzielony każdemu odcinek życia, szczęścia i nieszczęścia. Siła ta obowiązuje także bogów i jako przeznaczenie wyznacza nieprzekraczalne granice. Podobnie jak abstrakcje i bóstwa: Tyche, czyli Fortuna, która przypada każdemu państwu, Nemezis, nieuchronna kara od bogów za pychę, upersonifikowane pojęcia filozoficzno‑religijne Fatum i Fortuna, wszystkie te abstrakcyjne wyobrażenia i bóstwa odzwierciedlają egzystencjalną trwogę: nieuchronność, nieodwracalność, nieprzewidywalność ludzkiego losu. Starożytni wymyślali kulty bóstw odpowiadających za losy ludzi i państw, rozwijali mitologiczne opowieści. Mojrami później nazywano trzy siostry, które w Rzymie określano z kolei mianem Parek. Przędły one człowiekowi nić życia, którą jedna z nich, Atropos (Nieugięta), z nieznanych pobudek i przyczyn nagle przecinała. Rzymianie starali się ubłagać boginię Fortunę, stawiali jej świątynie Dobrej Fortuny, Dobrego Powrotu, Dobra publicznego. Cesarze podtrzymywali kult własnego pomyślnego losu, Fortuna Augusta. Ta była przedstawiana najczęściej na monetach – najpopularniejszym medium propagandy w starożytności – jako bogini ze sterem w jednej ręce, z rogiem obfitości w drugiej. Niekiedy miała zawiązane oczy, co oznaczało ślepy traf, szczęście lub nagłe nieszczęście, które mogło przytrafić się każdemu. W ikonografii upowszechniła się postać Fortuny jako bogini niestałej, stojącej na kuli lub na kole młyńskim, po którym ludzie usiłują się wspinać. Dla jednych jest to droga mozolna, pełna trudów i wyrzeczeń, dla innych prędka i niezasłużenie łatwa. Ci, co wejdą na szczyt, osiągną apogeum, powodzenie i szczęście, ale nie na zawsze, nie mogą się cieszyć zbyt długo, prędzej czy później czeka ich rozczarowanie, gdyż upadek jest nieuchronny. „U Fortuny to snadnie, / Że kto stojąc upadnie; / A który był dopiero u niej pod nogami, / Patrzajże go po chwili, a on gardzi nami” (Jan Kochanowski, Pieśń IX z Ksiąg Pierwszych). Ta prosta alegoryczna historia ludzkiego losu, podobnie jak historia o Herkulesie stojącym na rozstajach (Hercules in bivio) i rozmyślającym, którą wybrać ścieżkę życia: wyboistą i krętą, ale prowadzącą do szczęścia i zbawienia, czy wygodną, łatwą i przyjemną, ale kierującą na manowce, zrobiły wielką karierę w sztuce i literaturze chrześcijańskiej wieków nowszych. Janusowy charakter Fortuny, jej ambiwalencja spowodowała utożsamianie jej z inną popularną przez pewien czas w średniowieczu alegoryczną postacią Pani Świata, Frau Welt. Jej wygląd i charakter może najlepiej oddaje kamienna figura (XIV w.) w południowym portalu katedry w Wormacji. Przedstawia kobietę w długiej sukni, ładnie uśmiechniętą, która z drugiej strony jest naga. Jej gołe plecy pokrywają szkaradne żaby i węże, symbolizujące doczesność i śmierć. Fortuna, wszechwładne bóstwo decydujące o ludzkim losie, bardzo produktywna alegoria, zrobiła zawrotną karierę jako motyw w sztuce. Dzięki łączności motywu ikonicznego ze słowną szatą składającą się z oksymoronów, antytez i paradoksów, ulubionych środków stylistycznych baroku, zagościła na stałe w ówczesnej emblematyce i poezji. Koło (rota) Fortuny w interpretatio christiana często przedstawia bieg ludzkiego życia od młodości aż do śmierci, tak jak w danse macabre wirujący krąg porywa każdego i każdego odrzuca. Motyw dzięki swemu uniwersalizmowi tworzy całe kompleksy tematyczne z innymi alegoriami, jak Czas (Tempus), Śmierć (Mors), Trafunek (Occasio), Prawda (Veritas), Próżność (Vanitas) i inne. Trudno jest ogarnąć te wielorakie związki i znaczenia. Jedno pozostaje niezmienne – niestałość wyroków losu i nieuchronność nadchodzącego finału.
Nie pytaj, bo wiedzieć nie potrzeba, jaki mnie, jaki tobie
Kres bogowie zgotują […] Kiedy mówimy, pierzcha czas
Zawistny: korzystaj z dnia i jak najmniej przyszłości ufaj.
Horacy, Ody I, 12 (przeł. Andrzej Lam)