Dwutomowe Kroniki wojenne… stanowią bowiem cenny zbiór informacji o okupacyjnej rzeczywistości. Na pierwszy tom wspomnień Wyleżyńskiej składają się notatki poczynione pomiędzy sierpniem 1939 a zimą 1942 roku. Drugi obejmuje lata 1943–1944 (do końca czerwca 1944 roku). Czytamy w nich o życiu stolicy, ale nie tylko. Pisarka śledzi zarówno to, co się dzieje w Europie Zachodniej, jak też rzeczywistość na wschodzie
Wyjazdy poza stolicę pozwalają więc autorce dostrzec i zatrzymać w pamięci wiele scen z okupacyjnych dziejów polskich dworów oraz chłopstwa. Nie jest to wiedza wcześniej nieznana, niedostępna badaczom, ale często zapominamy, że ziemiańskie dworki (razem z chłopstwem) znalazły się w lepszym położeniu niż miasta, w których szalejąca hiperinflacja, przy permanentnym braku towarów, prowadziła do głodu i straszliwego zubożania społeczeństwa. Wyleżyńska dostrzega to w przechodniach spotykanych na ulicach miasta – w ich szarych, wcześnie postarzałych twarzach. Dostrzega w budynkach i arteriach Warszawy nękanych we wrześniu 1939 roku przez bombardowania i ostrzał artyleryjski, a zaraz potem przez nędzę i srogie zimy.
Gospodarstwa szlacheckie – choć znajdujące się w lepszej sytuacji ekonomicznej – nie były oczywiście całkowicie bezpieczne: „Nowe troski, przyjechała sąsiadka, opowiada o napadach bandytów. W Polsce nieodłączne to od wojny, a nawet i bez wojny… Zamaskowani bandyci buszują po domu, zabierają, co się da. Przede wszystkim pieniądze. Wiedzą, że bracia szlachta ma ich obecnie dużo i trzyma w domu”. Do kradzieży, szmuglu i łapówkarstwa na wsi i w miastach Wyleżyńska powraca wielokrotnie. Tak jak Kazimierz Wyka w Gospodarce wyłączonej widzi w tym zjawisku nie pojedyncze przypadki, lecz całą sieć patologicznych zachowań. Odnotowuje to z niepokojem i przerażeniem. Zdaje się, że bardziej przeraża ją niemożliwość duchowego odrodzenia niż odbudowy polskich miast przypominających cmentarz wzniesiony z gruzów. Moralne zmartwychwstanie narodu traktuje Wyleżyńska jako warunek sine qua non. Bez odnowy moralnej nie można mówić o zwycięstwie militarnym czy politycznym.
Diarystka odnotowuje zatem wszystkie ważniejsze wydarzenia z historii Warszawy, a także przywołuje wieści z pozostałych miast (niekiedy są one na prawach plotki). Z powodu owego bogactwa zebranego materiału źródłowego niełatwo znaleźć odpowiednik dla jej dziennika. Nie wiem, czy jej zapiski nie są – jak chcą edytorzy Grażyna Pawlak i Marcin Urynowicz – najważniejszym źródłem memuarystycznym z czasów
Dodajmy więc również to, że Wyleżyńską zajmuje szersze spectrum spraw niż Nałkowską. Można odnieść wrażenie, jakby chciała ona utrwalić wszystko, o czym słyszy i co widzi. Więcej, bardzo często sięga po relacje innych osób albo plotki powszechnie krążące wśród ludzi (oczywiście, zaznaczając każdorazowo status takich informacji). Nałkowska jest bardziej lakoniczna i oszczędna – zarówno w stylu, jak i w podejmowaniu kolejnych tematów. Jednak to Wyleżyńska bez wątpienia oferuje badaczowi o wiele większy zakres wiedzy. Wielka w tym zasługa przyjętej przez nią postawy poznawczej. Przypomina ona po trosze działania reportażysty, po trosze dziewiętnastowiecznego naturalisty, w takim znaczeniu, w jakim ten ostatni jawi się jako wytrwały tropiciel informacji uzyskanych w bezpośrednim kontakcie z otoczeniem, z ludźmi. Pisarka stara się też być uczestnikiem zdarzeń. Stąd codzienne wędrówki po Warszawie, niekiedy podejmowane w sytuacji zagrożenia życia. Nie ma to jednak większego znaczenia dla diarystki, która jest owładnięta pragnieniem dokumentowania dookolnego świata. A dokumentuje niemal wszystko, co składa się na nową, okupacyjną rzeczywistość. Możemy więc zapoznać się z modą, cenami żywności, kursem walut i złotówki, z iście postapokalitycznym wyglądem Warszawy, ale też i z tym, jak jej mieszkańcy w tych warunkach spędzają wolny czas, jak oceniają przedwojenne władze i przyczyny klęski wrześniowej, jak zachowują się znienawidzeni Niemcy. Nie ma warstwy społecznej ani grupy etnicznej, której nie spotkamy w Kronikach wojennych… Niemcy, Żydzi, Ukraińcy, robotnicy, chłopi, kler, ziemianie, inteligenci – przewijają się przed naszymi oczyma obok szmuglerów, szmalcowników, działaczy politycznych, kolaborantów, konspiratorów, artystów i uczonych.
[…]
[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]