Woda w wiadrze czysta jak woda Lety.
Czynisz znak pożegnania, znak przekroczenia
linii widnokręgu. Ścieżkę w ogrodzie porosły
jadowite pokrzywy i osty. Pniak do rąbania
polan znieruchomiał jak narzędzie zbrodni.
Ze schodka werandy zstąpił domownik; jego
imienia nie przechował żaden zapis, druk,
ryt; włożył maskę, otworzył drzwi na otchłań
rozpaczy, nicości – otworzył i zatrzasnął.
Nie odpowiedział na wołanie, przyczaił się za
płotem na granicy kruchego świata – jako
człowiek echa i cienia. Tym‑czasem świeca
na parapecie zapłonęła niczym pierwszy
wykrzyknik w elementarzu. Jak gdyby
niewidzialny domownik zawahał się, czy
wyrzec słowa tworzenia, słowa dobra‑i‑zła.
Słowa wiecznej krzątaniny.