Zbiór został dogłębnie przemyślany, od zawartości intelektualnej, po szatę graficzną książki, która zwraca na siebie uwagę. Otwór w okładce, zapełniony czernią koła na stronie przedtytułowej zaprasza do wejścia w rejony tytułowej ciemności. Małe czarne kółko prowokuje, aby go dotknąć, poznać, zbadać. Mroczna strona świata kusi swoimi tajemnicami, zachęca do poznania i namawia do łamania zakazów, niczym drzewo wiadomości dobrego i złego. „Jądro ciemności” lub „czarna dziura” wciągają w dialog.
Dwanaście esejów składających się na tom to nie jest liczba przypadkowa, ma bowiem bogatą symbolikę. Oznaczać może porządek kosmiczny, czas i cierpienie. Odgrywała ogromną rolę w wielu systemach numeracji, m.in. u starożytnych Sumerów i Babilończyków. Dwanaście prac Herkulesa i dwanaście tablic w prawie rzymskim. Dwunastka stanowi także iloczyn czterech stron świata przez trzy wymiary. W Biblii liczba ta symbolizuje doskonałość i kompletność, ale i wszystko, co złe, wychodzi z serca człowieka w liczbie dwunastu: cudzołóstwo, poróbstwo, zabójstwo, kradzież, łakomstwo, złość, zdrada, bezwstyd, złe spojrzenie, bluźnierstwo, pycha, głupota – tak poucza przynajmniej ewangelista Marek, co świetnie koresponduje z obrazem człowieka przedstawionym w omawianym zbiorze.
Książkę autor podzielił na dwie części: Ciemno oraz Coraz ciemniej. Poprzedzone są czarnymi kartami, z napisanymi białą czcionką mottami o raczej czarnej wymowie. Na każdą składa się sześć esejów. W pierwszej partii autor koncentruje się na słabości człowieka, ukazując mroczne zakamarki duszy i istnienia. Żałoba, depresja, melancholia, samobójstwo, szaleństwo, śmierć, zagrożenie. Zapoznając się z tak dobranym materiałem tematycznym, można ulec niewesołym nastrojom. Opowieści mówią o poczuciu straty, które wiąże się nierozerwalnie z byciem człowiekiem. Kolejne strony traktują o nicości pochłaniającej istnienie. Autor podaje w wątpliwość racjonalność ludzkiej egzystencji, jesteśmy według niego skazani na przegraną i borykamy się z pustką. Wynikiem tego bywają choroby duszy. W eseju O krok za daleko pisze Szkoła o melancholii, powołuje się na Williama Styrona, pisarza, który doświadczył tego stanu ducha oraz dał temu wyraz w swojej twórczości. Zresztą przerażających i porażających przykładów można by wyszukać wiele. Autor zwraca uwagę na mroczny charakter ludzkiego istnienia, tajemniczego i niezrozumiałego, bezwzględnego i nieodwołalnego.
Naszą fatalną kondycję zdradzają aktywności podejmowane wbrew racjonalnemu wytłumaczeniu, np. wyścigi konne, mecze piłki nożnej, pisarstwo i inne. Za przykład niech posłuży Pusty celownik, będący zbiorem refleksji na marginesie utworów Charlesa Bukowskiego. Traktuje o samobójczym pędzie, o losie gracza czy kibica skazanego na porażki, na poczucie beznadziei i na beznadziejne właśnie przywiązanie do wyścigów czy własnej drużyny; o chęci bycia gdzie indziej, podczas gdy magnetyczna siła przyciąga właśnie na hipodrom czy stadion. Bohater nie znajduje odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje. Chcemy w ten sposób wypełnić pustkę istnienia, ale jesteśmy z góry skazani na porażkę. Próba zrozumienia ludzkiej egzystencji prowadzi do przekonania o enigmatyczności życia. Autor cytuje Bukowskiego: „w dziejach melancholii / uczestniczymy wszyscy”.
Kolejne eseje zajmują się rozpoznaniem wnętrza człowieka skłonnego do samobójstwa. Czy melancholia wypływa z poczucia straty? A skąd się bierze to poczucie… Im dalej, tym człowiek bardziej zagubiony, samotny, opuszczony. Nic okazuje się fundamentem istnienia. Człowiek błąka się po świecie zagubiony w ciemnościach, skazany na pustkę. Oprócz Nicości nieskończonej i wiecznej nic nie jest jasne i oczywiste. Eseista stara się tę melancholię opisać, posługując się literackimi świadectwami opisanymi w dziennikach lub esejach m.in. Emila Ciorana, Imre Kertésza, Sándora Máraia. Przygląda się melancholii, wskazując na znaczenie samobójstwa w węgierskiej kulturze, roli nostalgii i tęsknoty za nie wiadomo czym, ukazuje ciemne strony życia, ujawniając znaczenie przygnębiającej piosenki węgierskiej, która stała się światowym przebojem. Mowa o Szamorú Vasárnap, czyli Smutnej niedzieli, znanej na Zachodzie jako Hungarian Suicide Song i rozsławionej przez wielu artystów, m.in. Billie Holiday Gloomy Sunday. Pieśń ta pociągnęła za sobą falę samobójstw.
W drugiej części książki autor przedstawia człowieka poprzez jego działanie. Przygląda się podbojom kolonialnym, handlowi niewolnikami, pisze o zagładzie tubylców na podbijanych terenach, np. Guanczów na Wyspach Kanaryjskich, Aborygenów w Australii, Indian w Ameryce kontynentalnej, nieprzeliczonych plemion murzyńskich na Czarnym Lądzie. Słowem, mówi o okrucieństwie białego człowieka, o jego chciwości, zachłanności, niskich instynktach, maskowanych szlachetnymi celami. Brzemieniem jego stało się wyniszczenie i zamordowanie ogromnej liczby niewinnych ludzi, zazwyczaj zwanych dzikusami. Autor upomina się o pamięć należną zmasakrowanym narodom, kulturom, krajom. Wskazuje także na to, że metody stosowane w koloniach nie były obce na naszym kontynencie. Autor pisze o regionie Wandei we Francji, gdzie w okresie rewolucji dokonano ludobójstwa. Historia zarysowana przez Szkołę to historia bestialstwa, a Holokaust to nie wypaczenie w dziejach czy „wypadek przy pracy”, tylko jedna z wielu od stuleci mających miejsce eksterminacji ludności. „Conrad – pisze eseista – […] kiedy płynął w górę rzeki Kongo, nie odkrywał jądra ciemności w centralnej Afryce, ale we wnętrzu białego człowieka”.
W świetle tej książki historia nie jest nauczycielką życia w tym sensie, że uczymy się na jej błędach, by ich ponownie nie popełnić. Historia nie ma nic wspólnego z etyką. Wręcz przeciwnie: staje się rezerwuarem doświadczeń, które są nieustannie pożytkowane. Eksterminacja Żydów i Cyganów przebiegała tak sprawnie, bo hitlerowcy korzystali z wcześniejszych doświadczeń kolonialnych… A okrzyk „Nigdy więcej wojen!” może być głosem wołającego nie tylko na puszczy czy pustyni, ale także na stepie i sawannie… Szkoła barwnie i żywo opowiada o skutkach odkryć geograficznych, niszczeniu przez Europejczyków struktur społecznych podbijanych społeczeństw uznawanych za dzikie, o niewolnictwie i zagładzie plemion. Ironia przechodzi w sarkazm, sarkazm w bunt, bunt czasem w moralizatorstwo. Zbiór esejów ma duże walory poznawcze, chociaż okraszone są sporą dawką subiektywnego spojrzenia. Wartością książki jest też ukazanie mechanizmów usprawiedliwiania i uzasadniania czynionego zła. Szkoła każe się także zastanowić, czy przekazywane przez media informacje o misjach pokojowych, pomocy humanitarnej, odbudowie wojennych zniszczeń, walce z rebeliantami nie przypominają tych sprzed dwóch wieków o niesieniu postępu zacofanym dzikim ludom…
Jeśli miałbym wątpliwości, to przyczepiłbym się do sądów generalizujących: „Po hekatombie pierwszej wojny światowej ludzie odkryli, że ich życie znaczy tyle co nic i że w każdej chwili może zostać bezsensownie przerwane na którymś z wielu pól bitewnych”. Pytanie: Czy na pewno wszyscy? „Wszystko jest upozowane i zamazane, skłamane i udawane”. Czy zupełnie wszystko? To Czesław Miłosz, którego Szkoła wnikliwie przeczytał, pisał: „Prawdziwy wróg człowieka jest uogólnienie”. Wszędobylska pustka, wszechogarniające nic, bezsens istnienia – to już było chociażby w epoce modernizmu. Jak szukano wyjścia z dekadentyzmu? Przypomnijmy pomysły: miłość, natura, sztuka… Autor Ciemno, coraz ciemniej zdaje się wierzyć w ocalającą moc literatury „z jej złożonością i dzieleniem włosa na czworo, która stara się odnaleźć pierwotny sens, ale nie upiera się przy nim za wszelką cenę”. Zatem literatura okazuje się „przeciw złemu tarczą”. Eseje Szkoły godzą w konformizm. Dwanaście rozdziałów jak dwunastu zbójców z Powrotu taty Adama Mickiewicza zaskakuje i obdziera… ze złudzeń. Książka zbójecka…