Zawsze to samo miejsce prawy róg kredensu
a tam słoik z pędzlem mydło i złożona brzytwa
sięgam po nie jak po swoje odgarniam pajęczynę
strzepuję pokruszone wapno dziadek zdejmował je
w niedzielny ranek i ustawiał na kuchennym stole
o pasek ostrzył brzytwę napełniał słoik ciepłą wodą
sprawdzał nachylenie lustra wszystko bez pośpiechu
nim ceremonialnie zaczynał rozprowadzać na policzku
pianę przypatrywałem się otwieraniu ust i podnoszeniu
brody by nic nie uronić z tego samego co tydzień spektaklu
kto by pomyślał że nigdy nie nudnego