Iga Świątek najbardziej lubi powieściową fikcję, ale chętnie sięga także po literaturę faktu, a nawet eseistykę. Dziennikarze ustalili, że na liście jej ostatnich lektur znalazły się między innymi Wspomnienia gejszy Arthura Goldena, Katedra w Barcelonie Ildefonsa Falconesa, Atlas serca Brené Brown (mówiący wiele o stresie, niepokoju, wrażliwości i uczuciu przytłumienia), Buszujący w zbożu J.D. Salingera, Hrabia Monte Christo Aleksandra Dumasa, Zabić drozda Harper Lee, 21 lekcji na XXI wiek Yuvala Noaha Harariego i biografia Baracka Obamy. W roku 2022 Iga Świątek przeczytała dwadzieścia książek, a jej plan minimum na rok obecny to dwanaście tytułów. Dla książkowych moli, takich jak niektórzy czytelnicy „Twórczości”, nie są to zapewne liczby imponujące, pamiętajmy jednak, że Polacy tworzą społeczeństwo, w którym czterdzieści siedem procent obywateli przez okrągły rok ani jednej książki nie bierze do ręki. Nic dziwnego zatem, że niektóre media organizują już akcje promocyjne pod hasłem „Czytaj z Igą”, a nasza noblistka Olga Tokarczuk uroczyście wręcza jej swoje najnowsze utwory ze stosowną dedykacją. (Nawiasem mówiąc, Świątek może czytać także książki, których sama jest jedną z bohaterek, na przykład Young Power! 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat Justyny Sucheckiej).
Nie tylko jednak nadmierne wzruszenia i potoki łez podczas lektury mogą być dla Igi Świątek ryzykowne. „Myślałam także o tym, by przeczytać którąś z książek George’a Orwella, ale Daria mi to odradziła […] Taka lektura wymagałaby przemyślenia wielu ważnych kwestii, więc nie byłby to najlepszy pomysł na zrelaksowanie się”. Relaks relaksem, z drugiej wszakże strony bez przemyślenia „wielu ważnych kwestii” zawodniczce takiej jak Świątek trudno będzie wzmocnić się psychicznie, przynajmniej na tyle, aby akceptować porażki, co przychodzi jej z trudem. Sezon dla najlepszych tenisistek jest długi i wyczerpujący, ale niemal każdej zdarzają się w występach na korcie przerwy, także takie, których żadnej z zawodniczek nie życzymy, bo wymuszone kontuzją. Sama Świątek zresztą przyznaje, że kiedy nie znajduje czasu na czytanie, to oznacza, że pracuje za dużo i powinna zwolnić, niepodobna bowiem stale utrzymywać się w transie.
Myślałem niedawno, jakie lektury chciałbym Idze Świątek polecić, aby oswoiła się z rzeczywistością, która oprócz sukcesów przynosi jej nieuchronne rozczarowania. Im częściej wygrywa, tym większą presję zmuszona jest odczuwać. Zapewne Świątek widziała, może nawet kilka razy, Titanica Jamesa Camerona i ten film pobudzał ją do płaczu, podobnie zresztą jak niżej podpisanego. Oto zatem pierwsza, nieoczekiwana propozycja lektury: Angelo Solmi Tragiczne wody. Prawdziwa historia 16 statków, które nie powinny były zatonąć. Od czterdziestu z górą lat Tragiczne wody… znajdują się na mojej prywatnej liście ważnych książek w Polsce z należytą uwagą nie przeczytanych. Jedyne jej wydanie (tłumaczenie Haliny Kralowej) ukazało się w połowie sierpnia roku 1980, wtedy zaś, choć pępkiem świata była dla nas Stocznia Gdańska, mało komu chciałoby się czytać o tonących statkach. A tymczasem historia każdego z owych statków, nieszczęśliwych statków opisanych przez włoskiego pasjonata tematu, zawiera przestrogę przed naszą nadmierną pewnością siebie. Pokazując, jak łatwo w okamgnieniu zatapia się to, co „niezatapialne”, autor daje nam dowód na fundamentalną ludzką niedołężność. Jednak książka ta, choć nie pozwala zasnąć wyobraźni i piętnuje największy z naszych grzechów – grzech pychy, nie gasi nadziei, wzmaga pragnienie działania i wychodzenia z sytuacji bez wyjścia. Wystarczy przeczytać motto: „Co było w tym ciekawego, to fakt, że opis najokropniejszych cierpień lub rozpaczy żeglarzy najsilniej podniecał mój zapał do marynarskiego życia”. Napisał to zdanie Edgar Allan Poe, który dla Igi Światek także mógłby stać się jednym z ulubionych autorów.
[…]
[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]