11/2022

Tomasz Dostatni OP

Libertynizm, ateizm, duchowość płochliwa

Kiedyś, przed laty, gdy wychodził jeszcze dodatek do „Gazety Wyborczej” „Europa Środkowo-Wschodnia”, w jednym numerze, prawie obok siebie, ukazały się dwa teksty. Mariusza Szczygła, który pokazywał, że kultura czeska, społeczeństwo są oparte na wartościach nie tylko liberalnych, lecz także, a może przede wszystkim, obyczajowo libertyńskich. I tekst Vaclava Havla, wygłoszony na słynnych spotkaniach przedstawicieli różnych światowych religii w Pradze, Forum 2000, który mówił, że kultura ateistyczna jest barbarzyńska. Myślę, że między libertynizmem a odbijaniem się, wychodzeniem z ateizmu jest gdzieś płaszczyzna czy też przestrzeń dla duchowej kultury Czechów.


W swoich więziennych Listach do Olgi Václav Havel zwraca uwagę na dwa sformułowania: „minimum moralne dla świata” i „absolutny horyzont”.

Stanisław Barańczak w książce Tablica z Macondo. Osiemnaście prób wytłumaczenia, po co i dlaczego się pisze tak będzie interpretował listy więzienne Havla: „W tym miejscu pojawia się naturalne pytanie, czy «pamięci bytu» nie można by po prostu nazwać Bogiem. W istocie rzeczy właśnie wiarę ma przecież na myśli Havel, kiedy mówi o orientowaniu się na «horyzont absolutny» jako jedynej dostępnej nam obronie przeciw pozornemu absurdowi egzystencji. Jedynym powodem, dla którego autor Listów do Olgi nie wymienia Boga, jest dążenie do uczciwości i precyzji”. Barańczak przywołuje dalej stosowny fragment listów więziennych, aby zobrazować swoje twierdzenia: „Obce mi jest mistyczne doświadczenie autentycznego, osobistego objawienia, tej decydującej o wszystkim «ostatniej kropli». Nie ulega wątpliwości, że pod moje «coś» czy «horyzont absolutny» mógłbym po prostu podstawić słowo «Bóg», ale nie byłoby to postępkiem zbyt odpowiedzialnym. Usiłuję opisać rzecz z całą precyzją, na jaką mnie stać, tak jak mi się przedstawia i jak odczuwam; innymi słowy, nie chcę symulować pewności tam, gdzie żadnej pewności nie ma”.

Tak, to bardzo uczciwe, aby tam, gdzie nie ma pewności co do Boga, jego istnienia – wypowiedzieć to. A co do precyzji: to kwestia języka. Jak mówić o kwestiach religijnych, duchowych, o wierze językiem, który nie byłby zamknięty w teologicznym, dla wielu martwym, żargonie pseudoakademickim? Poszukiwanie nowego języka, nowego wyrazu doświadczenia duchowego czy religijnego jest u Czechów widoczne. Cała praca i pisarstwo Tomáša Halika jest od trzydziestu lat tego świetnym dowodem.

W zupełnie nieznanej w Polsce rozmowie z 1993 roku Havel powie Jiříemu Zaicovi to, co zawarł wcześniej w Listach do Olgi:

Już jako dziecko, przypominam sobie, że mi się czasami przydarzało, że coś zrobiłem źle, i nikt nie musiał o tym wiedzieć, a ja miałem wyrzuty sumienia, coś mnie dręczyło. Nie musiałbym się tym martwić, gdyż o tym nikt nie wiedział, ale mimo to się tym gryzłem i dręczyłem, jakbym zakładał, że ktoś jest, kto o tym wie, ktoś kto jest nade mną. To doświadczenie miewałem wtedy zawsze, i nie tylko ja, ale i każdy człowiek – jeden w większej mierze, inny w mniejszej – i w tych swoich listach z więzienia starałem się w sposób bardziej usystematyzowany to opisać, zanalizować, sam sobie to doświadczenie oświetlić, coś, czego w życiu egzystencjalnie doświadczałem właśnie od zawsze. […]

Ale to była tylko próba, jak najdokładniej spróbować opisać to doświadczenie. I dlatego mówiłem o „absolutnym horyzoncie”, również dlatego że z perspektywy konstrukcji tych moich uwag, to pojęcie zdało mi się być jak najbardziej adekwatne. Nie mówiłem o Bogu i tłumaczyłem też w końcu, dlaczego o nim nie mówię. Dla wielu ludzi takie pojęcie jak „absolutny horyzont” jest zbyt abstrakcyjną konstrukcją i wolą wprost słowo „Bóg”, i nie muszą to być w ogóle ludzie wierzący. Ja z kolei chciałem świadomie spróbować nazwać te sprawy precyzyjnie i uciec od niebezpieczeństwa, że mógłbym spowodować wrażenie, że traktuję to doświadczenie trochę inaczej, niż swoje własne w tej materii doświadczenie.


Havel już jako prezydent w swoich licznych wystąpieniach publicznych, w kraju i za granicą, a wiemy skądinąd, że je pisywał sam, ów ładunek etyczny, także duchowy, moralny mocno akcentował.

Gdy w końcówce istnienia państwa totalitarnego Czesi obchodzili milenium śmierci świętego Wojciecha, wspominany już Tomáš Halik mówił, iż fakt, że ingres Wojciecha jako biskupa Pragi odbył się boso i w worku pokutnym, to przykład, że do sumienia Czechów nie można docierać inaczej. Tak, to kraj Jana Husa, którego spalono w Konstancji jako męczennika sumienia, Jana Nepomucena i Jana Sarkandera, którzy stali się ofiarami braku wolności sumienia, kardynała Josefa Berana, wieloletniego więźnia komunistycznego, który na Soborze Watykańskim miał przemówienie o wolności sumienia. Oś konstrukcyjną tej głośnej mowy, wygłoszonej podczas soborowej debaty na temat wolności religii i sumienia, stanowiła właśnie historia Jana Husa.

Przypomnę tylko, że Czechy były krajem wojen religijnych, wygnania protestantów po Białej Górze, siłowej rekatolizacji, a potem – silnego stalinizmu i bolszewizmu. Wczesnej sekularyzacji.

Havel szedł w swojej refleksji drogą pierwszego prezydenta Czechosłowacji T.G. Masaryka, który tę moralną stronę pokazywał Czechom i Słowakom.Dlatego wciąż aktualna jest i ta druga kategoria z Listów do Olgi: „minimum moralne dla świata”. Havel był bardziej słuchany za granicą niż w kraju. Lecz któż jest prorokiem we własnej ojczyźnie?

Może raz jeszcze oddajmy głos Havlowi, który sam bardzo precyzyjnie tę kategorię, tradycję etyczną, duchową, nazwał w swoim wystąpieniu zatytułowanym Rachunek wolności, które wygłosił podczas odbierania Niemieckiej Nagrody Narodowej w Berlinie w 2003 roku:

Oprócz różnych innych, często bardzo niedobrych tradycji i ukształtowanych przez wieki, przekazywanych z pokolenia na pokolenie form zachowania społecznego i politycznego istnieje u nas jedna bardzo dobra tradycja. Sięga od Jana Amosa Komenskiego, Karela Havlíčka Borovskiego, Tomasza G. Masaryka, Emanuela Rádla i Jana Patočki, poprzez etos Karty 77, aż do etosu Forum Obywatelskiego – masowego i spontanicznego ruchu antytotalitarnego stanowiącego główną siłę naszej „aksamitnej rewolucji” i przemian, które dokonały się zaraz potem. [Komenský – 1592–1670, humanista, pegagog, reformator religijny; Havlíček Borovský – 1821–1856, pisarz i publicysta, budziciel świadomości narodowej Czechów; Masaryk – 1850–1937, od 1918 roku pierwszy prezydent niepodległej Czechosłowacji; Rádl – 1873–1942, filozof, eseista polityczny; Patočka – 1907–1977, filozof, działacz opozycji demokratycznej]

Do tej tradycji zawsze się przyznawałem i do niej, jak wielu moich przyjaciół i obywateli w moim kraju, starałem się nawiązywać nie tylko w okresie przemian rewolucyjnych pod koniec 1989 roku, lecz również przez cały okres swojej czechosłowackiej i czeskiej prezydentury.

Do tej tradycji należą lub z niej wyrastają tak zasadnicze wartości jak zwykła ludzka przyzwoitość, szczera wola poświęcenia części interesu własnego na rzecz interesu ogółu, szacunek dla porządku moralnego i jego podstawowych imperatywów bez względu na to, czy moralności towarzyszy przeświadczenie o jej metafizycznym zakotwiczeniu, rzeczywisty, nieudawany szacunek dla obywateli, ich prawa do swobodnego łączenia się w najróżniejsze struktury społeczeństwa obywatelskiego, sprzeciw wobec wszystkich odmian fanatyzmu, dogmatyzmu, ideologizacji czy fundamentalizmu, szacunek wobec naturalnego świata indywidualnych istot ludzkich i ich wspólnot, sceptyczny stosunek do różnych pomysłów czysto technokratycznego zarządzania państwem, które przywiązują większą wagę do celów ilościowych niż jakościowych, wspieranie kultury twórczości przeciw kulturze zysku, respekt wobec przyrody, krajobrazu, dziedzictwa historycznego i naturalnej przestrzeni ludzkiego osadnictwa, niechęć do dyktatury reklamy i konsumpcji, a także do prowincjonalizmu, izolacjonizmu i tępego nacjonalizmu, do egoistycznego kultu interesów narodowych całkowicie ignorującego to, że najwyższym interesem każdego narodu powinno być dobre życie człowieka na tej planecie… Chodzi innymi słowy o kulturę pokory wobec świata, szczerości i – jeśli tak mogę powiedzieć – [kulturę] autentycznie dobrą przeciwstawiającą się kulturze intryg, kłamstw, podstępów i zakulisowych targów.


Jeszcze tylko tutaj do Mariusza Szczygła kilka słów. Jego książki jak mało które przybliżyły Polakom Czechów, ich historię i kulturę. Gotland, Był sobie raj, czy teraz Osobisty przewodnik po Pradze. Napisane ze swadą reporterską, ciekawie. Szczygieł jak mało kto potrafi zwrócić uwagę na nieznany szczegół, aby potem umieścić go w kontekście. Pamiętam, jak mój przyjaciel Jaroslav Med, czeski historyk literatury, krytyk, zapytany przeze mnie jak ocenia Gotland, powiedział: my to wszystko wiemy, ale nikt tego tak nie napisał. Jego książki, zwłaszcza Zrób sobie raj, są hołdem złożonym czeskiej kulturze o źródłach liberalnych, libertyńskich, wolnomyślicielskich. Ale teza, która u Szczygła jest często u podłoża prezentowania czeskiej kultury, że te nowoczesne wartości kształtują kulturę naszych południowych sąsiadów również dzisiaj, jest już dyskusyjna. Owszem – kształtowały w okresie jej wielkiego rozwoju, w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Dziś ów proces kulturotwórczy jest bardziej zróżnicowany. Uważam jednak, że jeden tekst z książki Zrób sobie raj jest trafny i błyskotliwy. To strony, na których autor porównuje cierpienie, umieranie, obyczaje pogrzebowe w Polsce i w Czechach, dając głęboki wgląd w czeską kulturę, tradycję i duchowość.

[…]

[Ciąg dalszy w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.