Zostawiam wam lutowe orkany
i śnieżyce majowe, żywe
kultury plastiku w jelitach,
mózgi podłączone do czegoś,
co jeszcze nie ma nazwy,
mitraistyczny kult kota
w social mediach (nawet
jak go nie masz,
musisz miauczeć jak inni), życie
bez prądu, ale za to na haju,
oczy świecące przy ogniskach
jak kiedyś (tylko że teraz
palonych na środku pokoju,
bo zimno), zostawiam wam
wielobarwne układy scalone
na ścianach muzeów oraz inne
objawy agonii powieszone przypadkiem
do góry nogami (na współczesną
sztukę można liczyć
w tym względzie), roje much
większych od zmodyfikowanej kapusty
podobnej do kalafiora, zostawiam wam
zakaz opowiadania bajek,
w których występuje mięso
przeznaczone do spożycia
(szczególnie wyklęta jest gadająca
kiełbasa), smutny naród po sąsiedzku
wiedziony przez szaleńców i tyranów,
zgromadzona przez nich broń
zapełni złomem pół kosmosu,
i prawdę pustą, wyssaną jak kość
ze szpiku – spróbujcie znaleźć
inne słowo na spotkanie
z tym, co się wydarza, zostawiam wam
poradzicie sobie.