06/2018

Kazimierz Hoffman

Listy do Janusza Drzewuckiego z lat 1997−2008

Kazimierza Hoffmana (1928−2009) poznałem w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku w Bydgoszczy, gdzie poeta mieszkał, pracował i tworzył. O swojej znajomości z poetą opowiedziałem po jego śmierci w artykule Tak Kazimierza Hoffmana, ogłoszonym w tomie Niewysychające nigdy źródło. Wspomnienia o Kazimierzu Hoffmanie (wstęp i redakcja Jarosław Jakubowski, Bydgoszcz 2010). Kto tego ciekawy, niech zajrzy do tej książki. O jego poezji pisałem wielokrotnie już to na łamach „Rzeczpospolitej”, już to w „Twórczości”. Kto ciekawy tego, co myślę o jego poezji, niech zajrzy do mojego szkicu Miara, wiara, szczegóły i arytmia materii, który ukazał się w pracy zbiorowej Poznawanie Kazimierza Hoffmana (pod redakcją Roberta Mielhorskiego i Marka Kazimierza Siwca, Bydgoszcz 2011).

Korespondencja – jaką podaję dzisiaj do druku – dotyczy głównie publikacji jego wierszy w „Twórczości”, ale nie tylko, o czym za chwilę. Hoffman drukował w „Twórczości” już w latach sześćdziesiątych, ale dopiero w latach osiemdziesiątych nawiązał z miesięcznikiem ściślejszą współpracę. Jego poezja cieszyła się uznaniem zarówno Jerzego Lisowskiego, redaktora naczelnego, jak i jego zastępcy Henryka Berezy, ale przede wszystkim Ziemowita Fedeckiego, od którego w roku 1996 przejąłem dział poezji, a także innych członków zespołu redakcyjnego: Mariana Grześczaka oraz Tadeusza Komendanta, który zresztą opatrzył znakomitym posłowiem tom jego poezji wybranych z lat 1957−1982 Dwanaście zapisów, jaki ukazał się w roku 1986 nakładem Wydawnictwa Pomorze w Bydgoszczy, w której to oficynie w latach 1984−1989 pracowałem.
Korespondować z Poetą zacząłem wiele lat po przeprowadzce do Warszawy. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa z jego inicjatywy, po publikacji recenzji z wyboru jego wiersze Przenikanie (1996), jaką zamieściłem w dzienniku „Rzeczpospolita”. Wielokrotnie miałem okazję spotkać się z nim i rozmawiać. Błyskawicznie zorientowałem się, że nie jest poetą zainteresowanym tylko i wyłącznie własną twórczością. Czytał innych poetów, także młodszych od siebie, i chętnie na temat tego, co przeczytał, rozmawiał, dyskutował. Nie kryję, że przejmowało mnie i cieszyło, gdy dawał mi sygnał, że czyta zarówno moje wiersze, jak i teksty krytycznoliterackie – nie tylko te poświęcone jego poezji zresztą. Partnerem w rozmowie był dla niego każdy, dla kogo poezja była pasją.
Pisał do mnie albo na starannie dobranych pocztówkach – najczęściej – z reprodukcjami malarstwa albo na gładkich białych kartach formatu A4, których – co charakterystyczne, ale także zastanawiające – nigdy nie zginał w pół. Odręczne listy, podobnie jak starannie przepisane na maszynie wiersze, ale podpisane odręcznie, wkładał do białych teczek, które sygnował inicjałami. Podpisywał się w specyficzny sposób. Imię – czytelnie, nazwisko – niemal nieczytelnie.
Jego listy, a także rękopisy i maszynopisy jego wierszy, świadczą o tym, że był perfekcjonistą. Ale również są dowodem tego, jak poważnie traktował swoją pracę, twórczość poetycką. Gdy chciał coś poprawić w przyjętym już do druku tekście, zamiast przysłać list z poprawką albo zadzwonić do redakcji, przysyłał nową wersję wiersza z odręczną adnotacją „wersja ostateczna”, a po kilku tygodniach czy nawet dniach, przysyłał następną „wersję ostateczną” – oczywiście idealnie przepisaną na maszynie, zapakowaną w sterylnie czystą białą teczkę.
Na publikację tych listów zdecydowałem się z kilku powodów. Po pierwsze – mówi ona sporo o nim jako człowieku, chociaż mówi nie wprost, po drugie – jest świadectwem jego związków z naszym miesięcznikiem, wszak kanwą tych listów jest nie tylko twórczość poetycka, ale również „Twórczość”, po trzecie – mówi dużo o jego literackich i filozoficznych zapatrywaniach, przekonaniach, namiętnościach, o jego stosunku do tradycji, w tym także tej najnowszej, której uosobieniem wydaje się być dzieło Tadeusza Różewicza. Z uwagi na to, że dla zwłaszcza młodszego czytelnika nie wszystko w tych listach musi być jasne, pozwoliłem sobie opatrzyć je niezbędnymi objaśnieniami. Wszystkie wyróżnienia w listach: kursywa, podkreślenia, druk rozstrzelony pochodzą od nadawcy.


Za zgodę na publikację listów Kazimierza Hoffmana dziękuję córce poety – pani Małgorzacie Słotwińskiej.

Janusz Drzewucki


[…]
3.

[Pocztówka: Stanisław Tabisz, Jednorożec, Kraków 1990]
27 IV 99

Drogi Panie Januszu,
dziękuję za Światło września. Będę się pochylał nad nim wieczorami. Dziękuję za życzliwe słowa o Starym człowieku przed Poematem. To moja odpowiedź na Baśń zimową Ryszarda Przybylskiego. To moje „nie” na zdanie znakomitego rówieśnika: „Starość to cela śmierci”. Czuję i przeżywam to inaczej.

Serdecznie

Kazimierz Hoffman


Światło września to tytuł mojego zbioru, jaki z podtytułem 77 wierszy dawnych i nowych ukazał się nakładem Świata Literackiego w Warszawie w roku 1998.
Tom Stary człowiek przed Poematem ogłosił Hoffman nakładem PTWK w Bydgoszczy w roku 1999. Zdaniem „Starość to cela śmierci” zaczyna się tekst finałowy W celi śmierci książki Ryszarda Przybylskiego Baśń zimowa. Esej o starości (Wydawnictwo Sic!, Warszawa 1998).


[…]
13.

[Kartka formatu A4]
26 VII 2005

Drogi Panie Januszu,
„Słowo za słowem” czeka na moje wyciszenie, na spokój mojego znerwicowanego ducha. I doczeka się niebawem – na tyle znam siebie. Dziękuję za całość przesyłki. Ucieszyła mnie, dodała otuchy.

A teraz powróćmy do tematu: Różewicz. Mój gniew i – moja miłość.

Wkurza mnie, od czasu do czasu, jego „gra” (czy tylko poetycka?) z Bogiem. Ale – wbrew powszechnemu na ogół mniemaniu, ateistą nie jest. Szuka Boga, jest mu potrzebny, węszy: czuje go w pobliżu. Różewicz to nie Szymborska ze swoim relatywizmem, ze swoją pewnością „samowystarczalność pewnego siebie ratio”.

*
Różewicz. Począwszy od Czerwonej rękawiczki (pierwszego jego tomu, jaki nabyłem w 1948 r., student w Poznaniu) stał się dla mnie najważniejszy. Po Oświęcimiu. W poezji polskiej. Nowy język, nowe ogarnięcie czasu.

Od lat uparcie twierdzę: gdyby nie takie wiersze, jak Warkoczyk czy Odwiedziny (z Czerwonej rękawiczki) – przytaczam je symbolicznie – nie byłoby Herbertowej Struny światła, Staffa Wikliny, Iwaszkiewicza Mapy pogody (jej końcowej części). Nie byłoby w formie, w jakiej ukazały się najbardziej sugestywne liryki z tych książek, np. Dwie krople otwierające debiutancki tom Herberta i Stary poeta Iwaszkiewicza.

*
Zadziwia mnie nieprzewidywalność Adorna. Zawodność jego osławionego powiedzenia. Bo stało się inaczej – to właśnie epoka znaczona symbolem Oświęcimia, o paradoksie! – wywołała poezję jak nigdy dotąd odpowiedzialną za słowo, rzeczową i zwięzłą jak pestka owocu. Poczułem w palcach jej materię i jej formę. U Różewicza. Był pierwszy i pozostał pierwszy.

Serdecznie – Kazimierz Hoffman

PS. Dosyłam Owoc – jeśli znajdzie Pana uznanie, proszę go potraktować jako czwarty i końcowy tekst zestawu.


„Słowo za słowem” – aluzja do tytułu wyboru wierszy Tadeusza Różewicza Słowo po słowie (Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1994), a także do zbioru Słowo za słowo. Szkice o twórczości Tadeusza Różewicza pod redakcją Mariana Kisiela i Włodzimierza Wójcika (FA-art, Katowice 1998). Z uwagi na to, że jako współautor tego tomu (otwiera go mój tekst Coś Tadeusza Różewicza) dostałem kilka egzemplarzy, jeden z nich wysłałem Hoffmanowi, wiedząc, jak bardzo jest zainteresowany liryką autora Niepokoju.


[…]

 

Kazimierz Hoffman na łamach „Twórczości”
(bibliografia podmiotowa)


Seneka; Nad Safoną; Attyla, 1962, nr 7, s. 61−63;
Rousseau (fragmenty poematu), 1963, nr 2, s. 48−51;
Do Ronnie Petersona, który zginął na torze w Monza, 1984, nr 4, s. 86−90;
Odpoczywający La Mettrie; Joanna W.; ⁂(drobna, chodząca w czerni jak w srebrze); Dla Sławka, Spokojna śmierć, 1987, nr 9, s. 47−49;
Nad Wdą; Patrząc na płótno przypominające nam Breugla; Malarz z Ukrainy, 1988, nr 8, s. 5−6;
Kurosawa; W Kum; Strofa; Przy drodze do Emaus, 1989, nr 4, s. 3−4;
Yeats; Kamień Moore’a; Pamięć; Stary człowiek ze wsi Zialony Łuh wspomina lata chłopięce; ⁂(Scena zbudowana z trzech przestrzeni), 1990, nr 1, s. 3−4;
Dwie postaci w stylu Caravaggia; L.W.; Z poetyki snu; Chory przed obrazem, 1990, nr 12, s. 56−58;
– ⁂(i coraz częściej spoglądał na gałąź); Po latach; Na skraju, 1994, nr 4, s. 3−5;
Singer, kadr; Zamknięcie; Trzy zapisy światła w obrazie, 1995, nr 4, s. 3−5;
Benn, 1996, nr 5, s. 3;
Wyspa Saint-Pierre; Okop; Głos; W Krojantach, 1997, nr 7, s. 3−6;
Do Krzysztofa Nowickiego, 1998, nr 2, s. 3−5;
Stary człowiek przed Poematem, 1998, nr 11, s. 3−5;
Kos; Rzecz na swoim miejscu, 1999, nr 11, s. 3−5;
Leibniz; Z hospicjum; Jesienny ranek w Éragne; Coś; Hopkins, 2000, nr 9, s. 3−6;
Dyptyk; Mallory na Evereście; Dowód, 2001, nr 8, s. 3−4;
Do suki Rosalin, 2002, nr 9, s. 3−6;
Glosa; Nad dwoma słowami z Parmenidesa; Notatka Humboldta; W drodze nad Como, 2003, nr 6, s. 3−5;
Wdzydze Kiszewskie według Mariana Danielewicza; Czerń; Perspektywa powietrzna, 2004, nr 7−8, s. 3−4;
Freiburg jesienią; Wiersz; Bory w grudniu; Leon; A-Du, 2005, nr 2−3, s. 3−6;
Signac; Z nagrań dla N.; Ze szkoły słuchania, symfonie; Owoc, 2006, nr 1, s. 3−6;
Aiken; Powidok; Z psem przy grach komputerowych; Dar; Do siebie, 2007, nr 2, s. 3−6;
Nad Husserlem; Blask; Zły dzień; Kwadranse, 2008, nr 1, s. 3−6;
Szron, 2009, nr 6, s. 3.


Podał do druku, komentarzem opatrzył i bibliografię opracował Janusz Drzewucki

[wszystkie listy do przeczytania w numerze]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.