Zdaniem autora największy pożytek przynosi nam lektura, która staje się uzależnieniem i fizjologiczną potrzebą. Rzeczywistość bowiem najlepiej i najpełniej dostępna jest człowiekowi w języku, którego literatura jest najefektywniejszą formą reprezentacji. Literatura dostarcza nam zatem mądrości, inne dyskursy zaś – naukowe, publicystyczne, informacyjne – wiedzy. Czytanie to uporczywe studiowanie pojedynczego życia i zdobywanie kompetencji antycypujących to, co ku nam nadchodzi. Rozumienie jej przesłań szykuje nas do sporu i uczy negocjowania znaczeń. Pisze Koziołek: „Naprawdę nauczyły mnie myśleć literatura i dobrze napisana filozofia. W tej kolejności. Późno zrozumianym efektem tysięcy godzin czytania beletrystyki i poezji była pewność, że właściwe myślenie zaczyna się w chwili, kiedy coś stawia opór językowi […]”. Powtórzmy: właściwe myślenie zaczyna się wtedy, kiedy coś stawia opór językowi. Kiedy przychodzi nam angażować własne argumenty stojące za naszymi punktami widzenia. Literatura właściwie ma nam stale pomagać w rozumieniu i wyrażaniu tego, co nie ma swojego języka, na co brakuje słów. To nieustające ćwiczenie pomagające nam rozumieć siebie w świecie i świat w sobie. Koziołek to niestrudzony czytelnik i jak mało kto dzisiaj pokazuje lekturę jako afirmację istnienia, możliwość symulowania innego życia. To dzięki literaturze wyostrzają się nasze widzenie i percepcja świata. Czytanie wyposaża nas w kompetencje, które przydadzą się, kiedy przyjdzie rozsądzać spory. W świecie zdominowanym przez technologię czytanie staje się nauką indywidualnej wypowiedzi. Dzisiaj schowaliśmy się w swoich chmurach i informacyjnych bańkach, co powoduje inercję myślenia. Dobra literatura zwykle pomaga opuszczać sferę komfortu i pozwala na konfrontowanie się ze znaczeniami, wobec których przychodzi nam zajmować określone stanowisko – myśleć, dyskutować, polemizować. Literatura jest wciąż szansą na zawiązywanie wspólnoty zamiast zantagonizowanego zbiorowiska jednostek nie zainteresowanych niczym innym ponad to, co znają osobiście.
Zdaniem Koziołka to poloniści tworzą fundamenty życia publicznego, gdyż wszyscy funkcjonujemy w polszczyźnie i poprzez nią. Najbardziej zaniedbaną sferą w polskim modelu edukacji (od przedszkola po uniwersytet) jest kształcenie umiejętności wyartykułowania indywidualnej wypowiedzi na określony temat. Rolą humanistyki w ogóle jest zainteresowanie człowiekiem i jego odmiennością. Czytamy: „Szkoła i uczelnia mają przygotować młodych ludzi do życia na scenie publicznej z innymi, z którymi trzeba dochodzić znaczenia własnych i wspólnych spraw”. Kluczowe wydaje się pokazanie uczniom, że umiejętne posługiwanie się językiem, wyobraźnia i społeczna wrażliwość należą do najważniejszych umiejętności wyniesionych ze szkoły. Dobrze napisana literatura pozwala stale rozmawiać o ważnych sprawach naszej współczesności. Multiplikuje punkty widzenia i pozwala lepiej rozpatrzyć się w sobie.
W swojej nowej książce Koziołek odwołuje się do najlepszych tradycji hermeneutycznych, czytając i interpretując kilka wątków biblijnych. Pokazuje też, jak wielkie narracje (darwinizm, luteranizm) organizują nasze myślenie, a w zasadzie jak organizowały je w przeszłości. Nie ma też książki, w której katowicki profesor nie odwoływałby się do Lalki – tak jest i tym razem. Szczegóły pozostawiam państwu w lekturze. O tych esejach można sporo pisać i interpretować je z różnych perspektyw. Całość podzielona jest na trzy działy, w każdym znajdziemy teksty o nieco odmiennej poetyce i optyce (od Greka Zorby po serial Homeland). Ale co najważniejsze: łączy je miłość do hermeneutycznego myślenia i krytycyzm poznawczy. Dwa najciekawsze teksty dotyczą pisarstwa innych autorów – Jerzego Pilcha i Olgi Tokarczuk. Zobaczmy, co ma o nich do powiedzenia Koziołek.
Pilcha uważa za największego stylistę od czasu Gombrowicza. Uważa, że pisarz wypracował styl tak rozpoznawalny, że zaczęła go naśladować żywa mowa. „Drugie dokonanie jest bardziej oszałamiające. Wpuścił mianowicie w krwiobieg swojej prozy tematykę i styl ksiąg biblijnych na taką skalę, na jaką od końca