06/2022

Natalia Tkaczyk

Literatura ukraińska wobec wojny

„Na Ukrainie wybuchła wojna”. Tak zaczynał się mail od jednego z polskich stowarzyszeń literackich, które w pierwszych dniach po 24 lutego zwróciło się z prośbą o przetłumaczenie oświadczenia jego członków o potępieniu horroru, który dzieje się w kraju nad Dnieprem. Również samo oświadczenie otwierały te słowa: „Na Ukrainie wybuchła wojna”. Chciało się zapytać: czyżby domowa? Przecież w tekście oświadczenia ani słowem nie o wspomniano o agresorze. Na szczęście był to wyjątek.

Ukraińcy zawsze będą pamiętać o szczerym wsparciu Polaków i nie przestaną im za to dziękować. Ale… Wyrażenie „na Ukrainie wybuchła wojna” stało się tego poranka kolejną gorzką wisienką na moim prywatnym apokaliptycznym torciku.

Pomijam żonglowanie językowo-politycznymi pretekstami, nie wdaję się w filologiczne roztrząsania: wojna trwa „na Ukrainie” czy „w Ukrainie” (gdzież złote czasy, kiedy kwestia właściwego przyimka wydawała się tak istotna!), chcę wybuchnąć: wojna nie „wybuchła” – to Rosja przyniosła ją swoją brutalną agresją. (Równie bezsensownie, jeśli nie dopowiemy kto i co, brzmi zdanie: „W 1939 roku w Polsce wybuchła wojna”).

To nie jest wojna w Ukrainie. To wojna rosyjsko-ukraińska. I nie zaczęła się 24 lutego 2022 roku, ale co najmniej osiem lat wcześniej, kiedy Rosja zaanektowała Krym i zaatakowała terytorium suwerennej Ukrainy. Dlaczego „co najmniej”? Ponieważ trwa nieustanna wojna kultur. Od dekad, jeśli nie od stuleci.

Ukraińcy przeżywają apokalipsę. Kiedy się rozpoczęła, pod koniec lutego, słowa milczały. Nie było słów. Słowa były bez znaczenia. Nastąpił rozpad języka. Tylko oddzielne dźwięki, z których nie dało się wydobyć sensu. Literatura oniemiała. (Czy mogą istnieć wiersze po Buczy?) Na szczęście nie na długo – wkrótce eksplodowała, głosem tragicznym i mocnym. Na razie w poezji. Proza potrzebuje więcej czasu.

W ciągu ośmioletnego trwania wojny rosyjsko-ukraińskiej literatura ostro reaguje na nową rzeczywistość, do której społeczeństwo ukraińskie zaczęło się przyzwyczajać i którą, niestety, postrzegało już jako normę. Dopóki 24 lutego „normy” tej brutalnie nie unieważniono.

W ciągu minionych ośmiu lat w pisarstwie ukraińskim ukształtował się nurt szeroko rozumianej literatury wojennej. Wraz z nią pojawił się nowy dyskurs wojenny, a wraz z nim nowe tematy i bohaterowie – wojownicy, wolontariusze, lekarze, mieszkańcy okupowanych terytoriów, jeńcy itp. Łatwo to zrozumieć, jeśli owo literackie doświadczenie porówna się z bliźniaczym doświadczeniem polskim – z głosem pokolenia Kolumbów, z niegojącą się raną poezji Różewicza.

W literaturze ukraińskiej były pojedyncze głosy wyrażające doświadczenia II wojny światowej. Dziś w tych książkach wystarczyłoby zastąpić Niemców Rosjanami – i wszystko by się zgadzało.

Zresztą mit II wojny światowej w masowej świadomości jest właśnie wypierany przez nową wojnę. II wojna światowa znika w tle (tam, gdzie dotychczas było miejsce dla I wojny), ustępując nowej rzeczywistości, która wdarła się do literatury.

W ciągu ostatnich ośmiu lat w Ukrainie ukazało się wiele dzieł o wojnie: antologie, powieści, tomiki poetyckie. Jest to literatura szeroko rozumiana – od zeznań świadków‒żołnierzy i wolontariuszy po artystycznie przemyślane dzieła profesjonalnych pisarzy.

Ukraińska literatura w warunkach wojennych zdaje się przypominać fotografa, który z okna jadącego samochodu wyłapuje poszczególne elementy krajobrazu – bo na razie są to tylko migawki. Kiedy ów „fotograf” wreszcie znajdzie się u celu (oby jak najszybciej – zapłaciwszy jak najmniejszą cenę krwi), krajobraz przed nim przestanie biec i zastygnie w bezruchu – wtedy zapewne uda się go „ująć” całościowo, ujrzeć w szerokim planie.

Część ukraińskich pisarzy doświadczyła wojny bezpośrednio na sobie – gdy w 2014 roku straciła dom. Ich głosy rozbrzmiewają dziś donośnie, wyposażone są w największy ładunek symboliczny. Takie właśnie są wiersze Lubow Jakymczuk i Iji Kiwy – nieoczekiwane, przenikliwe, wypełnione niemym krzykiem.

Poetka, dziennikarka, scenarzystka i animatorka kultury Lubow Jakymczuk urodziła się w obwodzie ługańskim, gdzie studiowała filologię ukraińską. Z powodu wojny na terenie Donbasu wyjechała do Kijowa. Tematyka wojenna stała się motywem przewodnim jej poezji, którą wieńczy zbiór Morele Donbasu (2015; polski przekład Anety Kamińskiej ukazał się w poznańskim wydawnictwie WBPiCAK w roku 2018). Z tej książki jedynie kilka wersów:

między mną a moją mamą wyryto setki grobów

i nie wiem, jak je przeskoczyć

między mną a moim ojcem latają setki pocisków

i nie umiem patrzeć na nie jak na ptaki.


Ostro i przenikliwie brzmi także głos Iji Kiwy, poetki, tłumaczki i dziennikarki, która urodziła się w Doniecku, lecz na skutek działań wojennych prowadzonych przez Rosjan na Donbasie w roku 2014 została zmuszona do opuszczenia domu (przeł. Aneta Kamińska):

czy jest w naszym kranie gorąca wojna

czy jest w naszym kranie zimna wojna

jak to wcale nie ma wojny

przecież obiecali że będzie po południu


Pierwszoplanowym w ukraińskiej literaturze „epoki militarnej” stał się głos Wołodymyra Rafiejenki. Do 2014 roku był to odnoszący sukcesy pisarz rosyjskojęzyczny, jego książki zyskały popularność w Rosji. Po 2014 roku, zmuszony do przenosin z okupowanego już wówczas rodzinnego Doniecka do Kijowa, zaczął pisać po ukraińsku. Trwająca kilka lat próba odbudowy życia zakończyła się dla niego doświadczeniem okupacji rosyjskiej w jednej z podkijowskich miejscowości – do tragicznego finału niewiele brakowało… W ten sposób Wołodymyr Rafiejenko dwukrotnie stał się uchodźcą.

Jego kunsztowna powieść Najdłuższe czasy, napisana w 2017 roku (polski przekład Marcina Gorzkowskiego i Anny Ursulenko wyszedł przed dwoma laty), przeniosła literacki dyskurs o wojnie na nowy, metaforyczny (surrealistyczny), poziom. Przypomina się Kafka: gigantyczna zabójcza stonka ziemniaczana atakuje miasto Z (czyżby autor już wtedy wiedział coś o symbolu rosyjskiej inwazji?). I zaczyna się. Wojna jest zjawiskiem tak nienaturalnym (antynaturalnym), tak bardzo deformuje rzeczywistość i świadomość, że można o niej mówić tylko w języku absurdu i groteski.

W polskiej przestrzeni literackiej nazwisko Wołodymyra Rafiejenki stało się znane, gdy polski przekład jego powieści znalazł się w finale Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus (2021). Choć zwyciężyła wtedy Kateryna Babkina z Ukrainy (to czwarta ukraińska laureatka Angelusa), niezwykła powieść Rafiejenki o wojnie również przykuła uwagę polskich czytelników.

Głosem współczesnego ukraińskiego Wschodu nazywa się poetę i pisarza Serhija Żadana. Urodził się w obwodzie ługańskim, ale mieszka w Charkowie – w jednym z najdłużej ostrzeliwanych ukraińskich miast. Po 24 lutego pisarz nie tylko nie opuścił miasta, ale aktywnie zajmuje się wolontariatem, uczestniczy w wielu projektach artystycznych i nadal koncentruje uwagę światowej opinii publicznej na dramacie w Ukrainie. Istotny wydaje się tu fakt, że pod względem popularności Żadan może się równać z gwiazdami rocka – od kilkunastu lat sam śpiewa, pisze również teksty dla zespołu Żadan i Sobaki. Spośród wszystkich pisarzy ukraińskich jest bodaj najczęściej tłumaczonym autorem (zarówno w Polsce, jak i na całym świecie).

Od 2014 roku wojna stała się motywem przewodnim twórczości Żadana. Akcja jego kultowej powieści Internat (2017; polski przekład Michała Petryka opublikowało w roku 2019 Wydawnictwo Czarne) rozgrywa się w styczniu 2015 roku. Narracja prowadzona jest w imieniu typowego mieszkańca miasta, Paszy – trzydziestopięcioletniego nauczyciela, którego wojna zmienia kardynalnie: jego zwykłe życie rozpada się, pewność znika, a świat staje się chwiejny. Mimo to bohater dokonuje wyboru moralnie słusznego. Metafora internatu‒sierocińca, w który zmienia się Ukraina, okazała się, niestety, prorocza.

W marcu Komitet Nauk o Literaturze Polskiej Akademii Nauk podjął uchwałę o wysunięciu kandydatury Serhija Żadana do literackiej Nagrody Nobla, a 13 maja „Gazeta Wyborcza” uznała ukraińskiego pisarza za „człowieka roku”.

Jak ci się będzie przypominać ta epoka?

wszystkie głowy zaciera pamięć głęboka

Pamięć nie zapamięta żadnych imion własnych

żadnych nazw

lecz ty wspominaj i tak

wspominaj każdego z nas


– pisze Żadan w obliczu wojny (przekład Adama Pomorskiego).

Między rokiem 2014 a lutym 2022 roku wojna rosyjsko-ukraińska toczyła się na wschodzie Ukrainy. Do literatury trafiała dzięki świadkom – tym, którzy jej zaznali. Od końca lutego – po masowych morderstwach i gwałtach w Buczy, po walkach w samym Kijowie, po Mariupolu i obronie huty‒twierdzy Azowstal, po zajęciu poszczególnych miast, po codziennych alarmach powietrznych w Ukrainie, po ucieczkach, ewakuacjach, migracjach i przesiedleniach – wojna stała się doświadczeniem każdego Ukraińca, w tym pisarzy, i to oni stali się jej opowiadaczami.

W chwili wybuchu wojny w roku 2014 wielu twórców wzięło broń do ręki, przeszło przez wszystkie kręgi piekła wojny i opisało ją z własnego doświadczenia. Wśród nich warto wyróżnić Artema Czecha (właśc. Artema Czerednyka). Pochodzi on z centralnej Ukrainy (Czerkasy) i nie był zawodowym żołnierzem, ale w 2015 roku wstąpił do Armii Ukraińskiej i przez rok walczył na froncie. Po raz drugi znalazł się tam w lutym 2022 roku. W esejach Czecha, m.in. w książce Punkt Zerowy (2017; polski przekład Marka S. Zadury ukazał się w roku 2019), którą można czytać jak reportaż literacki i jak zbiór autobiograficznych esejów, przedstawiono doświadczenia intelektualisty w warunkach wojny. Bez patosu i owijania w bawełnę, a zarazem z humorem oraz dystansem do samego siebie.

W jednym z wywiadów Czech powiedział: „Dla mojego syna wojna to zwyczajna sytuacja. Kiedy się zaczęła, miał cztery lata. Teraz ma dziesięć i całe swoje świadome życie przeżył, wiedząc, że rosyjska okupacja nie daje spokoju Ukrainie. Czy on się tym przejmuje? On po prostu nie ma pojęcia, że może być inaczej”.

Innym autorem, którego przenikliwa twórczość opiera się na własnych doświadczeniach wojskowych, jest Borys Humeniuk. Urodził się w okolicach Tarnopola na zachodzie Ukrainy, walczy od 2014 roku. W tym samym roku głośnym echem odbił się jego tomik Wiersze z wojny (polski przekład Anety Kamińskiej ukazał się dwa lata później). Teksty te mówią same za siebie:

To takie dziwne kiedy z nieba

Prosto pod twoje nogi

Spada czyjś palec

Czyjeś ucho

[…] kawałki ludzkiego ciała

Które spadają ci pod nogi prosto z nieba

Z którymi po prostu nie wiesz co robić –

Przecież nie będziesz kopać grobu dla jednego

Oderwanego przez wybuch albo mewy palca

Tym bardziej że nie wiesz – czyj on jest.


Równie wnikliwa jest proza Humeniuka, m.in. zbiór nowel Blok (2016), stanowiący w gruncie rzeczy kompilację jego postów z Facebooka (a przecież zgodnie z kanonami mediów społecznościowych – posty są domeną jedynie czasu teraźniejszego).

Co napisał Humeniuk w ostatnim czasie? „Potrzebne są letnie kamasze w rozmiarze 46 (wszystkie inne rozmiary również), środki na paliwo, koledzy z samego piekła proszą też o KAMAZa, najlepiej wojskowego… ” To jego niedawny post na FB. Nieznośna wojskowa codzienność ukraińskiego pisarza. Humeniuk przyznał, że od początku pełnej inwazji nie jest zdolny do pracy artystycznej. Wielu ukraińskich autorów odczuwa podobną bezsilność.

Swoistą encyklopedią rosyjsko-ukraińskiej konfrontacji jest dokumentalny tom pisarza i podróżnika Maxa Kidruka Ja, Ukrainiec (ukraiński tytuł – Nebratni, 2015; polski przekład Julii Celer pochodzi z tego samego roku). Jej początek sięga czasów Chmielnickiego. W książce mowa jest również o Majdanie, aneksji Krymu i wojnie o Donbas. Kidruk łamie wiele mitów, obnaża kłamstwa propagandy i wplata w tekst przykłady z życia, udzielając – jak sam to ujął – „swoistej odpowiedzi na rosyjską propagandę w Europie”. Jego celem jest „pokazanie Europejczykom, dlaczego Ukraińcy nie są Rosjanami”.

Co ciekawe, do napisania tej książki zachęcił Kidruka polski wydawca – gdy po kolejnym spotkaniu autorskim okazało się, że większość europejskich dziennikarzy, w tym polskich, nie rozumie, co się dzieje na wschodzie Ukrainy.

W roku 2019 prawdziwą sensacją w ukraińskiej przestrzeni literackiej stała się debiutancka powieść Córeczka Tamary Dudy (ukraiński pseudonim – Tamara Horicha Zernia; polski przekład Marcina Gaczkowskiego wyszedł trzy lata później) – ukraińskiej tłumaczki i wolontariuszki, która od 2014 roku aktywnie pomaga na froncie. Pierwowzorem bohaterki jest dziewczyna Natalia, którą autorka poznała podczas swojej pracy w strefie działań wojennych. Ona (bohaterka) z powodu wojny traci wszystko, ale jednocześnie zyskuje nowy sens życia, zostając wolontariuszką w Donbasie.

„Masz tu, kobieto, mowę. Strzelaj z niej”. Te linijki z przełożonego przez Anetę Kamińską wiersza Kateryny Kałytko – jednej z najgłośniejszych współczesnych poetek ukraińskich, a ostatnio także wolontariuszki – często trafiały na transparenty protestów antywojennych, zarówno w Ukrainie, jak i za granicą. Cała najnowsza poezja ukraińska, szczególnie traktująca o wojnie poezja kobieca, wywiera silne wrażenie. Szczególnie po 24 lutego „strzela” boleśnie i silnie, ostro reagując na dramat Ukraińców. (Dobra proza wymaga natomiast więcej czasu. Pamiętamy, że Na zachodzie bez zmian Remarque’a i Pożegnanie z bronią Hemingwaya ukazały się przeszło dekadę po zakończeniu I wojny światowej).

Temat wojny szczególnie mocno wybrzmiewa w poezji kobiet. Wybitne autorki szukają nowego języka na wyrażenie nowej rzeczywistości, w której „dawne” słowa i obrazy okazują się nieodpowiednie i pozbawione sensu. „Moja miłość ma wybite zęby” – przyznaje Hałyna Kruk. „Mały chłopiec spłonął żywcem. / Jesteś w bezpiecznym miejscu…?” – pyta Julia Musakowska. „Na ulicy widzieliśmy / przeszyte kulami samochody / z zabitymi / w środku / Chrystus zmartwychwstał / Jestem z Buczy” (przekład Pauliny Ciuckiej) – mówi głosami ocalałych Hałyna Petrosaniak. „Owijamy się w narzutę wojny / przechodzimy na dietę wojenną / na śniadanie jest wojna / wojna na obiad na kolację” – konstatuje rzeczywistość Daryna Hładun. „A śmierć idzie a śmierć już brzęczy / nad śliwami nad wiśniami i pigwą / bezlitosne żądła metalowych pszczół” – opisuje wojnę Iryna Szuwałowa. „Co będziemy pamiętać po tej wojnie? / że dzieliliśmy ból a on wciąż się nie dzielił?” – próbuje przewidzieć Oksana Łucyszyna. (Wszystkie wiersze poza utworem Hałyny Petrosaniak – w tłumaczeniu Anety Kamińskiej.)

Tekstów tego rodzaju jest znacznie więcej – to one będą wyznaczać rytm i tembr poezji ukraińskiej co najmniej przez następną dekadę.

Rana jest otwarta. Wojna trwa. Literatura się tworzy. Dzieła powstające po 24 lutego pisane są w czasie alarmamów przeciwlotniczych, w miastach, na które spadają bomby, w okopach frontowych, w samochodach wolontariuszy, w piwnicach okupowanych miast. Wkrótce ujrzą one światło dzienne pod jedną okładką. Ukraiński Pen Club wraz z ukraińskojęzycznym czasopismem internetowym „Нова Польща” przygotowuje antologię, która zostanie przetłumaczona również na języki polski i angielski.

Głos ukraińskich pisarzy dziś, podczas wojny, jest niezwykle ważny. Szczególnie jeśli zostanie usłyszany poza Ukrainą i pomoże uratować przynajmniej jedno życie. Jak niedawno, po zwycięstwie ukraińskiego zespołu w konkursie Eurowizji 2022, kiedy podczas bezpośredniej transmisji rozbrzmiało hasło: „Save Mariupol, save Azovstal now!”.

Ukraińscy pisarze aktywnie walczą nie tylko słowem artystycznym – korzystając z chwili zainteresowania Ukrainą są aktywni także na froncie medialnym całego świata. To dlatego 8 marca w Brukseli Oksana Zabużko wygłosiła z mównicy Parlamentu Europejskiego apel do europosłów – po raz pierwszy w historii w PE wystąpiła przedstawicielka państwa, które nie jest członkiem Unii. To dlatego na początku kwietnia Lubow Jakymczuk czytała swój wiersz podczas ceremonii wręczenia nagród Grammy. To dlatego 7 i 8 maja po raz pierwszy w dwudziestopięcioletniej historii Międzynarodowego Festiwalu Literackiego Metropolis Bleu w Kanadzie zaprezentowany został specjalny program ukraiński.

Rosyjska inwazja na Ukrainę w 2022 roku staje się częścią zbiorowej świadomości Ukraińców. Zasadniczo zmieniła ona Ukrainę, Ukraińców, ich postrzeganie samych siebie i rozumienie literatury, w szczególności literatury wojennej – światowej i polskiej. Ukraińcy będą odtąd głębiej rozumieć Polaków, bo 24 lutego 2022 roku jest dla nich tym, czym dla Polaków 1 września 1939 roku. Zachowanie żołnierzy radzieckich, którzy w 1939 roku dopuszczali się grabieży i wykazywali wszelkie oznaki nieucywilizowania, nie było jednorazowym epizodem – rosyjscy barbarzyńcy podobnie zachowywali się pod Kijowem w marcu 2022 roku (wszystko jakby żywcem wyjęte ze wspomnień wojennych Karoliny Lańckorońskiej). Historie, które na naszych oczach – w trybie straszliwego reality show – dzieją się w Azowstalu, przywodzą na myśl opowieści o walce, odwadze, miłości i śmierci żołnierzy Powstania Warszawskiego. Zniszczona w 1944 roku Warszawa od dziś będzie przez Ukraińców postrzegana przez pryzmat doszczętnie zniszczonego Mariupola. Podobnie bombardowania, ludobójstwo i gwałty, jakich naród polski doznał w czasach II wojny światowej. Za sprawą rosyjskich ruchomych krematoriów na Donbasie, w środku XXI wieku, o wiele łatwiej wyobrazić sobie i pojąć to, co minione.

Na koniec przemówi Daryna Hładun (przekład Anety Kamińskiej):

przekazujemy to co widzieliśmy i słyszeliśmy oraz nowiny z frontów

usiłujemy wyrzucić z siebie wojnę wydusić wojnę wymyć z siebie wojnę

ale wojna nie opuszcza żadnego z naszych ciał

w głębi ust nie kończą się słowa


Natalia Tkaczyk – urodziła się i wychowała w Iwano-Frankiwsku, ukraińska poetka, tłumaczka, redaktorka literacka portalu „Нова Польща”. Autorka dwóch tomików poetyckich. Laureatka nagrody literackiej im. Bohdana-Ihora Antonycza, nagrody im. Tarasa Melnyczuka, nagrody „Granosłow”. Tłumaczka książek Jana Błońskiego, Tadeusza Olszańskiego, Tomasza Grzywaczewskiego i in. Stypendystka w ramach Programu Stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Gaude Polonia” (2017). Mieszka w Warszawie.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.