Dopada mnie noc. Siadam na rower i jeżdżę po pustych uliczkach. Wjeżdżam na cmentarz. Nade mną gwiazdy. Pode mną płonące świeczki, a we mnie prawo nacisku na pęcherz. Sikam na ścieżkę. Przeszywa mnie dreszcz strachu, że obudzę tym jakiegoś nieboszczyka, a on pozostałych, wtedy całą bandą wyjdą i rzucą się na mnie, i urwą mi siusiaka. Marzę, żeby jak najszybciej znaleźć się poza bramą. Wreszcie udaje się. Ciepła sierpniowa noc. W ciemnościach za trzepakiem do dywanów odgłosy kochanków. Przeleciała mnie myśl zazdrości, ale tylko przez chwilę.
Słońce dalej śpi. To niedorzeczność, pomyślałem, gdyż jest tylko po drugiej stronie kuli ziemskiej. Ale przecież od wieków utarło się, że życie jest snem. Rozwijam tę myśl, aż do stwierdzenia, że wszystko jest bredzeniem uniwersalnym, a nawet transcendentalnym, włącznie z tym, że słońce to tylko sen. Dojeżdżam rozgrzany. Wszędzie czają się normy zamykania się. Słychać zgrzyt zamka. Słońce zamienia mi się w pytanie, w jedno wielkie gorące, kłębiące się pytanie: dlaczego my żyjemy? Dlaczego właśnie tak żyjemy? Dlaczego nie inaczej? I zaraz stają mi przed oczami miliardy żywych istot, które chciałyby być na moim miejscu i zadać to samo pytanie, ale nie jest im to dane. A także tańczące słońce na oczach sześćdziesiąciu tysięcy ludzi 13 października 1917 roku pod Fatimą, gdy wszyscy z wrażenia padli na kolana w błoto i zaczęli się modlić, a Matka Boska z Józefem Świętym i Dzieciątkiem płynęli po niebie.
Od razu zacząłem wszystko dobrze robić. Dobrze się rozbierać, dobrze myć, dobrze wieszać ręcznik, dobrze się szwendać, dobrze mijać śpiących, by ich nie obudzić. Chciałem zasłużyć na moje miejsce. Patrzyło jakby oczami swych byłych właścicieli i stwórców. Usiadłem na skraju kanapy i pomyślałem, czy zamknięcie powiek i zaśnięcie jest jedyną odpowiedzią na pytanie. Kanapa wciągnęła mnie. Ciało, zsuwając się swoim wypróbowanym sposobem między zmiętym prześcieradłem a kołdrą, odnalazło swoją norę, swoją prajednię.
Wiedziałem, że zasypiam jako nieprzetłumaczalny na żadne języki jawny byt.
[Więcej można przeczytać w numerze.]