01/2023

Zbigniew Mentzel

Mieszanka firmowa

Poza czekoladą marki „Rival” (albo „Jedyna”), w siermiężnym socjalizmie Władysława Gomułki, czasie mojego dzieciństwa, wedlowska mieszanka firmowa była czymś więcej niż zwykłym przysmakiem, była symbolem luksusu. Pamiętam rodzinne spory o nazwę firmy „ZPC 22 lipca d. E. Wedel”: czy świadczyła ona o zwycięstwie, czy o klęsce komunistów? Ojciec utrzymywał, że komuniści wygrali, bo data Manifestu Lipcowego wyparła nazwisko przedwojennego właściciela fabryki. Dziadek miał inne zdanie: bez Wedla ani rusz, nazwa komunistycznego święta nie dawałaby gwarancji, że słodycze mogą mieć dawną jakość. Mieszanka firmowa to były czekoladowe cukierki, każdy owinięty w szeleszczący papierek. Wszyscy wiedzieliśmy, że najlepiej smakują „Pierroty” i „Bajeczne”, ale one trafiały się rzadko. Od wielkiego dzwonu dostawaliśmy wedlowskie bombonierki: duże, czasami bardzo duże tekturowe pudełka, w których czekoladki o różnych kształtach i smakach umieszczone były w osobnych przegródkach i każdy z nas miał swoją ulubioną. Być może dlatego tak przekonująca wydała mi się po latach metafora Leszka Kołakowskiego, że wśród sprzecznych ze sobą wartości nie można dowolnie przebierać jak w pudełku z czekoladkami.

Tym razem w mojej autorskiej rubryce – właśnie mieszanka firmowa. Oby czytelnik znalazł w niej dla siebie „Bajecznego” albo „Pierrota”.

*
Najpierw o literach alfabetu.

W roku 1983 Najpotężniejszy Człowiek w Państwie, Wojciech Jaruzelski, powiedział szyderczo, że w języku polskim żadne słowo nie zaczyna się na „V”. Ta pierwsza litera łacińskiego słowa Victoria – zwycięstwo, w latach wojny popularyzowana w Wielkiej Brytanii przez Churchilla, w Polsce stała się symbolem oporu społecznego i wiary w możliwość pokonania komuny. Przemawiając podczas Krajowej Narady Aktywu Młodzieżowego PZPR, Jaruzelski, wspominając ohydnie rozcapierzone według niego palce opozycjonistów, triumfował: „Bo nasze będzie zwycięstwo nie na «V», a na «Z», nasze, bo socjalistyczne i właśnie dlatego polskie”.

Bez mała czterdzieści lat później Najpotężniejszy Człowiek w Państwie, Jarosław Kaczyński, na spotkaniu z mieszkańcami Radomia, zwolennikami swojej Partii, mówił: „Próbuje nam się siłą wmusić te wszystkie LGTB aż do 80 liter, chociaż nawet nie mamy tyle w alfabecie. Można skorzystać z innych alfabetów, w każdym razie musimy tutaj twardo powiedzieć «nie». Bo to jest rozbijanie fundamentów naszej cywilizacji, naszej polskości”.

Znaczenie polityczne, partyjne, mogą mieć nie tylko litery alfabetu, ale nawet krój czcionek, jakimi są zapisywane. Kto ciekawy, niech zajrzy do książki Agaty Szydłowskiej Od Solidarycy do TypoPolo. Typografia a tożsamości zbiorowe w Polsce po roku 1989 (Wydawnictwo Ossolineum).

*
A teraz o malarstwie i nie tylko o nim.

Od dawna moim ulubionym malarzem polskim jest Leon Wyczółkowski. Przed wojną dziadek kupił jego olejny obraz Jesienny las. Jeszcze w latach stalinowskich wisiał w naszym mieszkaniu nad pianinem i często nie mogłem od niego oderwać oczu. Bo ten jesienny las miał kolor intensywny, migotliwy, przypominający Żar‑ptaka, ptaka ognistego ze starej rosyjskiej baśni. Kiedy po śmierci dziadka, żywiciela naszej rodziny, przyszła w domu pora wyprzedawania za bezcen rodzinnych pamiątek, matka pozbyła się obrazu, wiedeńskiej cukiernicy i patefonu z wielką tubą. Po wielu latach, dorobiwszy się na giełdzie dwustu tysięcy złotych, w nieistniejącej już dzisiaj Desie przy św. Jana w Krakowie kupiłem akwarelę Wyczółkowskiego, także pod tytułem Jesienny las. Kiedy wkrótce potem zostałem bez grosza przy duszy, postanowiłem ją sprzedać. Ale w słynnej warszawskiej galerii Unicum stwierdzono, że akwarela jest falsyfikatem. A przecież, kupując, dostałem wiarygodną, wydawałoby się, ekspertyzę kustoszy Muzeum Narodowego w Krakowie: „Analizowana praca mieści się w nurcie twórczości pejzażowej artysty. Ze szczególną maestrią odtwarzał on drzewa. Znał dobrze gatunki drzew i ich kształt, od dzieciństwa bowiem zżył się z przyrodą. Przedstawiona do ekspertyzy praca jest niezwykle cenna z uwagi na swą unikatowość. Sygnatura nie budzi wątpliwości. Została złożona niewątpliwie przez autora dzieła farbą występującą w kompozycji”. W galerii Unicum byli innego zdania.

[…]

[Ciąg dalszy w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.