Nic już nie będzie takie, jakie było,
skoroś zamilkł, pozostawiając tysiące
stron zapisanych zmęczonym oddechem,
palcem iskrzącym się jak kocia sierść.
Skoroś zabrał ze sobą pamięć i ironię,
bystre spojrzenie, balkon z gąszczem
kwiatów, poradniki kulinarne i drogi,
które cię wiodły tam, gdzie iść nie chciałeś.
Byłoby lepiej, gdybyś dziś nie umarł,
gdybyś nadal zmuszał nas do walki
z banałem, marną poezją, unoszącą się
niczym smog nad Warszawą – polityką.
Nic już nie będzie takie, jakie było,
ani Stegny, ani Wiejska, ani Bielany.
Czarny wiatr wywieje z nas wszystkie
kolory, ustawi w żałobny krąg, zakaże
tańczyć, śpiewać, trzymać się za ręce.
Nic już nie będzie takie, jakie było,
jeżeli nawet miłość się odrodzi
w nas wciąż śmiertelnych i niepogodzonych,
nieakceptujących najprostszych rozwiązań.
Nic już nie będzie takie, jakie było,
ani nic, ani to, co uznaliśmy za najważniejsze.