„Czy wiesz, że dziesięć lat temu wyszła książka po polsku w Argentynie, o której boję się ci pisać w za dużych superlatywach, bo tak namiętnie ją pokochałem. Napisana przez zagrodowego szlachcica znad Berezyny. Język słowotwórczy, dźwięczny, półbiałoruski. Konkretność wizji, miłość ziemi, drzew, chmur, obok której Reymont sztuczny jest i zimny, obok której myśleć można tylko o Panu Tadeuszu” – pisał Józef Czapski w liście do Jerzego Stempowskiego. Czesław Miłosz podsumowuje swoje wrażenia po lekturze bardzo konkretnym zdaniem: „Wystarczyło jednej stronicy, ażebym uległ wpływowi tego narkotyku i przeczytał jednym tchem 577 stronic dużego formatu”.
Michał Kryspin Pawlikowski, pisarz emigracyjny pochodzący z terenów, które tak bezmyślnie podarowano Rosji w Rydze, choć Sowieci byli gotowi na daleko idące ustępstwa w sprawie przebiegu granicy wschodniej, autor autobiograficznej powieści Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego, uznawanej również za arcydzieło gatunku, pisze o swoim krajanie z Mińszczyzny: „Nadberezyńcy to najwybitniejsze dzieło Czarnyszewicza. Epicka na poły awanturnicza, na poły romansowa powieść o dramatycznych losach mieszkańców polskich zaścianków położonych między Berezyną a Dnieprem w latach 1911–1920. Jedna z najważniejszych i najpiękniejszych powieści polskich. Wojna i pokój naszych Kresów”. A pewien polityk emigracyjny zauważa rzeczowo: „Polska szlachta zagrodowa ma w literaturze szczęście. Po Dobrzyniu w Panu Tadeuszu, po Laudzie z Potopu, po Bohatyrowiczach z Nad Niemnem mamy czwarty pomnik Czarnyszewicza Smolarnię”.
Kim był autor tego utworu? Potomkiem polskiej szlachty zagrodowej od wieków osiadłej nad Berezyną, dopływem Dniepru na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Po drugim rozbiorze mówiono o tej części Rzeczpospolitej Obojga Narodów jako o „ziemiach zabranych”. Ten nadberezyński pas zamieszkiwała szlachta zagrodowa pielęgnująca język polski i ojczyste obyczaje. Jej odrodzenie narodowe nastąpiło na początku dwudziestego wieku, gdy nieco zelżał rosyjski ucisk. Polakom przywrócono prawo do nabywania ziemi i swobodę nauki języka ojczystego. Polskość w tych środowiskach była pielęgnowana całymi latami. Czarnyszewicz ukończył zaledwie cztery klasy rosyjskiej szkoły powszechnej. Polskiego uczył się w domu i w prywatnych szkółkach.
W roku 1920 miejscowa młodzież zasiliła oddziały wojska polskiego. Początkowo przyszły pisarz służył w oddziale zwiadowczym. Znajomość terenu i miejscowych ludzi bardzo się wówczas przydawała. Wcześniej przypadek sprawił, że w Bobrujsku znalazł się
Pokój ryski okazał się tragedią dla polskich mieszkańców tych terenów. Polska zrezygnowała z terytoriów na wschód od Mińska. W ten sposób za kordonem pozostały miliony naszych rodaków, skazanych przez bolszewików na całkowite wyniszczenie. Po zwycięskim zakończeniu kampanii Czarnyszewicz nie powrócił nad Berezynę. Nie miał tam czego szukać. Osiadł w Wilnie, gdzie pracował w Policji Państwowej, a w roku 1924 wyemigrował do Argentyny. Od tej pory przez trzydzieści lat utrzymywał się z pracy fizycznej w rzeźni w miejscowości Berisso w pobliżu miasta La Plata. Lata ciężkiej pracy, której głównym składnikiem było w tamtych latach noszenie na plecach ćwiartek wołu do chłodni, bardzo szkodliwie odbiły się na jego zdrowiu. Nabawił się astmy. Po pracy pisał wieczorami w domu Nadberezyńców. Oczyma wyobraźni powracał do lat swojego dzieciństwa i młodości. Kosztem wielu wyrzeczeń zdołał wybudować dom w Villa Carlos Paz w malowniczej górskiej okolicy prowincji Córdoba, gdzie zamieszkał w 1956 roku z żoną i córką. Był działaczem Związku Polaków w Argentynie. Powieść Nadberezyńcy ukazała się w Buenos Aires w 1942 roku. Nie zapominajmy, że w tym samym mieście mieszkał wówczas inny polski pisarz w roli emigranta. Jego nazwisko brzmiało: Witold Gombrowicz. Czy kiedykolwiek się ze sobą zetknęli? Tego nie wiemy. Na emigracji uzdolniony literacko szlachcic zagrodowy zdobył pewną sławę. Napisał również inne książki. Zmarł przedwcześnie w 1964 roku.
Ciekawe okazują się losy najbliższych pisarza. Jeden z jego braci, Feliks, wyemigrował jeszcze w roku 1914 do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmienił swoje nazwisko na Blancha. Córką tego amerykańskiego Czarnyszewicza była Suzan Ray Blancha (1925–2008), żona pianisty Victora Tallarico. Także jego wnuk miał związki ze sztuką. Wnuk brata pisarza Steven Tyler został wokalistą rockowym. Natomiast trzeci brat został zamordowany na Białorusi podczas akcji antypolskiej NKWD pod koniec lat trzydziestych zeszłego wieku. Taka smutna historia.