7–8/2025

 Guillevic
 wybór i przekład Kazimierz Brakoniecki

Nekrologi

*

I po co tyle hałasu

Wokół jednego krzesła?

– Nie popełniło żadnej zbrodni.

To stare drewno,

Które sobie odpoczywa,

Które zapomniało drzewa –

Jego rana

Już go nie boli.

Ono nie chce już nic,

Ono nie musi już nic,

Ma swoje własne zmartwienia,

Samo sobie starczy.

*

Dwie puste butelki

Na strychu w rogu.

Wiatr trąca dachówki

I belki.

Dwie zielone butelki,

Co przyciąga środek ziemi,

Co wstrzymuje światło?

*

Wystarczy kamień,

Aby o tym pomyśleć –

Co jest tak stare,

Że woda gnije w wazonie,

Co ogień zmusza

Do topienia metalu?

Czas, ten czas,

Co płomień pionowo śniący

W kamień zamienia.

– I twoja stercząca pierś

Naprzeciw płaskiego dnia.

*

To jabłko na stole

Zostaw sobie na wieczór.

Nie ugryzą go umarli.

Oni nie jedzą chleba,

Oni nie chłepczą mleka.

*

To jednak dziwne, że pada deszcz

Na te zadowolone pomidory, których czerwień jest okrągła,

Tak jak to błocko w miastach,

Które nosisz na sobie wszędzie.

*

Jeżeli kiedyś zobaczysz,

Że kamień uśmiecha się do ciebie,

Czy mu o tym powiesz?

*

A gdyby drzwi się otwarły

Na twoje upokorzone przez śmierć

Ciało?

Jeszcze w pionie i nagie,

Oparte o kredens.

Ciasto, którego już nie ugniecie

Radość.

*

Ten dom naprzeciwko

I jego ceglana ściana.

Ten ceglany dom

I jego zimne serce.

Ten ceglany dom

I jego czerwieniejąca rana.

*

Tysiące żółtych oczu lśnią w lesie,

Żądając ode mnie krwi.

Jak tylko na chwilę zamknę oczy,

Rzucą się na mnie,

Rozłożą w glebie,

W której od zawsze

Spoczywa mój odór.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.