03/2024

Agata Wdowik

„Nieobecna w atlasach kraina”.
Odyseusz w Hadesie

[…] Kto by dźwignął brzemię
Życia, stękając i spływając potem,
Gdyby nam woli nie zbijała z tropu
Obawa przed tym, co będzie po śmierci,
Przed nieobecną w atlasach krainą,
Skąd żaden jeszcze odkrywca nie wrócił,
I gdyby lęk ten nie kazał nam raczej
Znosić zło znane niż rzucać się w nowe?
Tak to świadomość czyni nas tchórzami.

William Szekspir, Hamlet(przeł. Stanisław Barańczak)


I
Nie każdy z nas ma tyle szczęścia co Odys, który został poprowadzony do Hadesu przez Kirke, córkę bogini ciemności – Hekate oraz boga Słońca – Heliosa. Wiele złego napisano o tej Czarodziejce. Jej magia sprawiła bowiem, że Odyseusz wolał spędzić rok w jej łożu, aniżeli cierpieć i tęsknić nocami do wiernie czekającej na niego żony, Penelopy. Homer musiał odwołać się aż do czarów, aby narracyjnie uratować fikcję wierności małżeńskiej. A przecież gdyby nie Kirke, Odyseusz nigdy nie trafiłby do Itaki.

Jeśli mamy zrozumieć ludzką stronę Ulissesa, to znaczenie wyspy Kirke jest nie do przecenienia w mitologicznej topografii Odysei. Odys tuż przed spotkaniem z Czarodziejką przechodzi kryzys. Dociera do kresu psychicznej wytrzymałości i wprost mówi o swoich myślach samobójczych: „Czy mam skoczyć z okrętu, zginąć w mokrym grobie, / Czy cios ten znieść spokojnie i żyć?”1. Pamiętajmy, że mówi to żeglarz, dla którego bycie na morzu jest znacznie bardziej naturalne niż życie na lądzie. Mówi – i pada na pokład, „twarz zakrywszy”. Zazwyczaj nie tak wyobrażamy sobie króla Itaki. Jego bezbronność wobec losu, która momentami zakrawa wręcz na zwykłą ludzką bezradność, potęgowana jest kolejnymi niepowodzeniami. Z jednej wyspy go wygnano, na drugiej napotkał ludożerców i dopiero po tym doświadczeniu skrajnej ludzkiej wrogości (o ile to jednak nie jest eufemizm dla kanibalizmu) na następnej wyspie Odyseusz czuje, że kroczy ścieżką swojego przeznaczenia, że prowadzi go Ananke, bogini tego, co nieuniknione. Przyznaje bowiem: „konieczność jakaś mnie tam pędzi”. Siostra Chronosa nie mogła się przecież mylić.

Choć towarzysze podróży uznają działania Odysa za irracjonalne, on sam niesie w sobie przekonanie graniczące z pewnością: Kirke musi stać się jego Przewodniczką. Do głosu dochodzi anima bohatera, która podporządkowuje jego animusa. Dzięki kryzysowi wywołanemu przez bezkresny ocean męski archetyp Odyseusza uznaje swoją słabość. Jego kobieca strona, zobrazowana figurą kobiety‑czarownicy, będzie go mogła teraz prowadzić. Nie jest to jednak doświadczenie łatwe. Kirke nie wskazuje mu bezpośredniej drogi do domu, tak jak się spodziewał, lecz: „każe w inne strony / Płynąć nam, w kraj Hadesa, srogiej Persefony, / By tam z duszą pogadać wieszcza Tejrezjasza”, który dopiero „wskaże drogę, usunie przeszkody” – i wówczas będą mogli wrócić do Itaki.

Homer pokazuje nam emocjonalną reakcję Odysa. Widzimy, jak bohater cierpi, jak wzrastają w nim panika i fala przerażenia, które ponownie wywołują pragnienie śmierci:

Siadłem, płacząc, na łóżku, i jak zbawicielki

Wzywam śmierci, niech zaraz wtrąci mnie w noc wieczną!

A gdym łzami ukoił tę boleść serdeczną,

Dopiero się na taką odpowiedź odważę:

– O Kirko! Któż mi drogę przez morze pokaże?

Któż żywy do Hadesu mógł dopłynąć w nawie?


Kirke nie opuszcza sparaliżowanego strachem Ulissesa. Anima obejmuje animusa. Wszelkie myśli bohatera – symbolizowane przez jego towarzyszy – każą mu „z głowy rwać włosy” i patrzeć na załogę, w której „wszyscy smutni, ponurzy, spłakani”. Nad losem żeglarza czuwa jednak Ananke, niezmienna Konieczność, która pozwala Czarodziejce zadbać o dalszy kierunek drogi Odysa i zapewnić go, że „z północy dobry wiatr powieje”, umożliwiając mu tym samym dotarcie do Hadesu. Któż wówczas obawiałby się zgubić drogę?

II
Utarło się myślenie o Hadesie wyłącznie jako o królestwie podziemia. Nic bardziej mylnego. Według mapy utkanej w narracjach Homera była to kraina położona na zachodzie, po drugiej stronie oceanu. Wskazówki geograficzne, które otrzymał Odys, brzmiały następująco:


Gdy ocean przemkniesz niezbrodzony,

Natrafisz na brzeg płaski, gdzie gaj Persefony

Pełen olsz, topól gonnych, a i wierzb jałowych.

Tam z okrętem na głębiach stań oceanowych,

A sam idź w gmach Hadesa.


Zaopatrzony w ten sposób, Odys dociera do „nieobecnej w atlasach krainy”. Ów świat zmarłych dzielił się na trzy części: ludzie wyjątkowo zasłużeni przebywali na Polach Elizejskich, ci zaś, którzy niczym się nie wyróżnili, szli do Erebu, a ci, którzy narazili się bogom, byli strącani do wydzielonej części podziemnej, czyli do Tartaru, lub byli zsyłani na Łąki Asfodelowe (w tłumaczeniach Jana Parandowskiego są to Asfodelowe Błonia). Te ostatnie nie miały jednak nic wspólnego z łąkami kwietnymi. Była to mglista kraina pozbawiona słońca, na której, owszem, były kwiaty, lecz takie, które kwitną w nocy. Nie były to jednak kwiaty paproci, lecz rosnące w miejscach pozbawionych światła asfodele, inaczej złotogłowy. W starożytnej Grecji były one kulturowym odpowiednikiem naszych chryzantem, ozdabiały cmentarze, lecz uznawano również, że ich białe gwieździste kwiaty są pokarmem dla zmarłych.

Łąki Asfodelowe przeznaczone były dla dusz skazanych na nieprzeżywanie niczego, na nieczucie. Stagnacja, bierność i apatia były tam dla wielu formą kary znacznie gorszą niż cierpienia w najciemniejszej otchłani Tartaru. Czyż nie znamy tego z autopsji, gdy czasem brak celu i sensu życia bywa bardziej doskwierający niż cierpienie będące efektem działań czy podejmowanych decyzji? Homer jednak sugeruje, że jest coś jeszcze trudniejszego niż złej sławy miejsca Hadesu – jest to ludzkie życie.

Wskazuje na to widmo Heraklesa, które napotyka Odyseusz. Muskularny heros zadaje tułaczowi jedno pytanie dotyczące jego życia w świecie żywych ludzi:

Czy i ciebie tak samo okrutny los gniecie,

Jak mnie nękał, gdym jeszcze na jasnym żył świecie?


Po czym nie czekając na odpowiedź, cień Herkulesa „odszedł w Hadesu głąb ciemną”. Pytanie stało się retoryczne. Oczywiste jest to, że Odyseusza „okrutny los gniótł”. Cierpienie – zgodnie ze starożytnym rozumieniem natury człowieka – było wpisane w kondycję ludzką, nawet w egzystencję takiego herosa, jakim był Herkules. Dlatego jego odejście w mrok było wyrazem tego, że lepiej mu po śmierci aniżeli w świecie żywych.

Co zatem było bardziej przerażające dla starożytnego człowieka: pełen cierpienia Tartar, nicość Łąk Asfodelowych czy może jednak pełne bólu życie w świecie ludzi?

Nie przypadkiem to właśnie antyczni twórcy do gatunkowej perfekcji doprowadzili tragedię sceniczną. Teatr był w stanie udźwignąć ludzki los. Tam przeznaczenie mogło otwarcie wieść prym nad Przypadkiem. Tam Ananke niepodzielnie królowała nad Fortuną. Intensywne warsztaty z przeżywania trwogi i współczucia – tym była tragedia w starożytnym teatrze. Widz mógł poczuć, jak groza i horror „okrutnego losu”, wobec którego wszyscy jesteśmy równi, przynosi mu w finale ulgę, że tym razem to straszne przeznaczenie akurat nie było jego własnym. Jednocześnie nikt nie negował wiarygodności i mocy, z jaką konieczność uderzała w ludzkie życie, nie pozostawiając choćby odrobiny nadziei na to, że jakiemukolwiek człowiekowi dane będzie nie zaznać cierpienia. Życie i zasada prawdopodobieństwa trzymały narracje w ryzach.

Nad nimi czuwała zaś Ananke, ucieleśnienie najwyższych praw rządzących rzeczywistością, podporządkowująca sobie każdą istotę czującą, włącznie z bogami. Sprawiała, że cierpienie za życia uszlachetniało, a po śmierci – nie miało żadnych następstw. Dlatego w starożytnej kosmologii oraz metafizyce sens cierpienia ludzi żyjących nie był podawany w wątpliwość. Owszem, buntowano się wobec wszelkich form bólu, lecz nie zaprzeczano zawartej w nim wartości transformującej duszę człowieka. Jest to figura Przemiany, którą Owidiusz uchwycił w Metamorfozach jako fundamentalną zasadę tworzącą rzeczywistość. Dlatego widmo Herkulesa wiedziało, a z nim Odyseusz i cały starożytny świat, że, jak pisze Renata Lis w swej książce Ręka Flauberta:

los wie, jak się z nami skutecznie porozumieć, a płaczliwe skargi na jego okrucieństwo świadczą tylko o głębokim niezrozumieniu życia. Ktoś, kogo los miażdży, jest przecież jego wybrańcem. Ostatecznie to nic nowego – wiedzieli o tym Grecy, na swój sposób wiedzieli również chrześcijanie, dopiero ostatnimi czasy zbiorowo zgubiliśmy gdzieś tę starożytną mądrość.


[…]

[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.