10/2023

Mikołaj Szmurłło

O kilka ciastek za dużo

No, ale już, już, już, my już jesteśmy przetestowane, ty jeszcze nie, a maseczki nie masz, wynocha do swojego pokoju, ja nie żartuję, zachowujesz się nieodpowiedzialnie. Anita macha jeszcze ręką, same słowa nie wystarczają, trzeba uzupełnić je odpowiednim gestem, więc macha, żeby odgonić się ode mnie jak od natrętnego komara. Anicie tak naprawdę nie chodzi o żaden brak maseczki ani żaden test, a nawet jeśli chodzi, nawet jeśli rzeczywiście boi się kowida, to i tak komu innemu nie mówiłaby już, już, już wynocha, na kogoś innego by nie machała, kogoś innego z pokoju by nie wyrzucała. Posłusznie opuszczam pomieszczenie, udaję się do siebie na górę, nie wdaję się w kłótnię, szkoda energii, szkoda nerwów, mówię sobie, choć i tak jestem porządnie wkurwiony. Pisać do niej na komunikatorze, co o tym myślę, czy nie pisać, zastanawiam się, decyduję się na tę drugą opcję, ale nie wiem, czy dobrze wybrałem, nie wiem tego do dziś. Pokora czy obrona godności, złudny spokój czy oczywiste nerwy, utrwalanie beznadziei swojej sytuacji czy czynienie jej jeszcze bardziej beznadziejną, przed takimi dylematami stoję, nie tylko po spince z Anitą, ale o wiele częściej, wszak taka sytuacja zdarza mi się w tej firmie nie po raz pierwszy i z całą pewnością nie po raz ostatni.

Spinki miałem też z Karoliną, Darią i Dianą, no i z Moniką Sekretarzycą, choć z nią to właściwie nie była spinka, raczej jednostronny opieprz, ze stołu wziąłem, według niej, za dużo ciastek, które z okazji swoich urodzin poprzedniego dnia przyniósł Mateusz. Może byś łaskawie zostawił trochę dla innych, pomyśl też o innych, widzę, że sobie nie żałujesz, zachowujesz się egoistycznie, nie tylko ty jesteś w tej firmie, nie tylko ty tu pracujesz. Leżą od wczoraj, mają się zmarnować?, odpowiadam spokojnym tonem, choć wewnątrz kipię wściekłością, dobra, dobra, nie tłumacz się, tłumaczy się tylko winny, a więc jesteś winny, słyszę w odpowiedzi, udław się tymi ciastkami, bo sobie nie żałujesz, winny jesteś i tyle. Monika tak tylko do mnie, wprawdzie raz tylko, kiedy indziej nie opieprza, kiedy indziej jest jedynie oschła, oschła wobec mnie, w rozmowach z innymi leje się z niej miód. Zastanawiam się, czy lepiej mieć to w dupie, czy jednak się przejmować, moja wysoka wrażliwość decyduje za mnie, wybierając złość i oburzenie.

Darek mówi, że to wszystko pierdoły, że ważne są tylko literówki, które gdzieś tam kiedyś przegapiłem, że powinienem opracować taką metodę pracy, aby tych przegapień unikać. Z powodu jakichś tam kłótni cię nie zwolnią, a z powodu błędów mogą, tego akurat Darek nie mówi wprost, jednak daje mi do zrozumienia, czuć to w jego głosie, ale ja wiem swoje, wiem, a raczej czuję, że ważniejsze są te właśnie pierdoły, nawet jeśli mnie zwolnią, czym zresztą raz zdążyli mi już zagrozić.

Albo się skupisz, albo się pożegnamy, stawia jednoznaczne ultimatum szef Tomek, szef Rafał kiwa mądrą głową, tak jest, po tobie, Miki, wszystko ma być perfekcyjnie, a było de dwa razy, dwa razy zamiast raz de było, skupić się musisz, a były błędy, oj tak, musisz się bardziej przyłożyć. Ale ja…, nieśmiało nieasertywnie i do bólu pokornie się bronię, ja… ja przecież przepuszczam jeden błąd na kilka tysięcy, dlaczego nie patrzycie na to, co robię dobrze, tak, tak, wiemy, wiemy, że kilka błędów zauważyłeś i poprawiłeś, ale te ulotki mają być absolutnie perfekt, Daria przyszła z tym do nas, bo ponoć nie lubisz rabanu. Wychodzę z pokoju pryncypałów i mam ochotę od razu wyjść też z biura, wyjść i już nie wracać, niech się pierdolą, nie doceniają mnie, kurwa, to niech se radzą sami, i jeszcze mi grożą, imbecyle, ale ostatecznie rozsądek bierze górę, zostaję w tej firmie, wypowiedzenia nie składam, choć może lepszymi doradcami byłyby tu emocje i honor, zresztą może moje pozostanie wcale tak dużo z rozsądkiem wspólnego nie miało.

A Daria raban chyba lubi, ale nie chce go wzniecać, chyba obawia się konfrontacji z moim rzekomym przeczuleniem, a ja tylko stwierdziłem, że ciągle ma pretensje, jakie pretensje, broni się, nie mam żadnych pretensji, tylko stwierdzam, że literówę przepuściłeś, tak, przepuściłem, ale errare humanum est, odpowiadam na zarzut, chociaż mam wątpliwości, czy Daria wie, co to znaczy. Jeśli nie masz pretensji, to po co był ten tekst, ja nie mam czasu po tobie sprawdzać, pytam, a ona, no dobrze, może trochę przegięłam, ale klient jest wymagający, klient się denerwuje, klient mój pan, a ja pani twoja. Rozumiem, rozumiem to i znam życie, ale co mnie, kurwa, obchodzi klient, mówię do niej, ale w myślach, ona tego nie słyszy, ja nie mam do czynienia z klientem, tylko z tobą i twoimi pretensjami, jeśli klient wyżywa się na tobie, to ty nie musisz wyżywać się na mnie, nie będę ostatnim ogniwem tego łańcuszka wściekłości, tym bardziej że jestem w hierarchii najniżej i sam wyżyć się już nie mam na kim.

[…]


[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.