Książka Żeby ten wiersz był pudełkiem zapałek. Obiektywizm w polskiej poezji to z pewnością przygoda inna, nie wiem, czy nawet nie bardziej ryzykowna (zakres znaczeniowy pojęcia obiektywizmu jest zapewne szerszy w porównaniu z funkcjonującymi definicjami poematu prozą). Wstęp do antologii zaczyna się od wymownych słów: „Rzecz rzeczy nierówna, podobnie ogląd oglądowi”. To spostrzeżenie tyleż streszcza główną ideę przygotowanego przez autora wyboru, co wskazuje niejako w sposób symboliczny na zasadniczy kłopot z ustaleniem właściwej perspektywy poznawczej umożliwiającej mówienie o rzeczy jako o fenomenie swoistym w swojej konkretności, a jednak wymykającym się niekiedy prostej charakterystyce. Cóż ma ona oznaczać w kontekście obiektywizmu i jakie mają być jej obiektywnie sprawdzalne cechy? Najprościej byłoby przywołać w tym miejscu wiersz Charlesa Reznikoffa zaczynający się od incipitu Na stercie cegieł i tynku (zamieszczony w antologii O krok od nich Piotra Sommera), aby na konkretnym przykładzie zobrazować realizację tego rodzaju praktyki poetyckiej: „Na stercie cegieł i tynku leży / belka, nadal pozostająca sobą pośród gruzu” (przełożył Piotr Sommer). To wiersz mogący stanowić wprowadzenie do twórczości poety (jak jakiś czas temu napisał Jerzy Jarniewicz, notabene jeden z bohaterów książki Kornhausera), ale też świadectwo realizacji obiektywistycznych założeń: osłabienia wszechwładzy lirycznego „ja” na rzecz możliwie najbardziej neutralnej deskrypcji, skoncentrowanej na przedstawieniu tożsamego ze sobą przedmiotu (William Carlos Williams mógłby chyba powiedzieć tu o „nowej formie ze słów”). Podobnych, dążących do osiągnięcia obiektywistycznych rygorów wierszy nie jest wcale dużo, częściej – również w antologii Kornhausera – odnajdziemy formy „zmącone” niż jednorodne: w nich podmiot i przedmiot są w dobrej komitywie, jak w Omamie Macieja Roberta lub ⁂(Najbardziej ze wszystkiego czułe…) Miry Kuś.
Z tego powodu autor próbuje określić dla obiektywizmu trzy główne, szerokie pola odniesienia – płaszczyzny wyznaczające jego (możliwy) sens uwarunkowany historycznie, geograficznie i kulturowo (wśród przedstawicieli tego nurtu wymienieni więc są oczywiście Amerykanie Louis Zukofsky, wspomniani Charles Reznikoff i William Carlos Williams, zabrakło natomiast George’a Oppena, a owo wyliczenie uzupełniają inne nazwiska: Francuz Francis Ponge, Słoweniec Tomaž Šalamun, Serb Miroljub Todorović czy Czesi Jiři Kolař i Ladislav Novak). Po pierwsze, jak powiada antologista, niektórzy widzą w kategorii obiektywizmu „antysubiektywizm: neutralność opisu, wycofanie mocnego podmiotu, skupienie na szczególe, drobiazgu, obserwacji najprostszych czynności i zdarzeń. Dorzucają do tego rezygnację z uświęconego tradycjami poetyckiego sztafażu powinności i konwencji, nad kaskadę metafor przedkładając formę oszczędną, nierzadko gnomiczną, okrojoną z ozdobników wszelkiego sortu. Nie ma tu metafizyki, jest konkret; zamiast odautorskich komentarzy – tylko mięso tekstu; tekstu składającego się, bardziej niż zazwyczaj, ze słów, liter, kresek i kropek”. W konsekwencji powstaje, jak pisze Kornhauser, wiersz „samouniwersalizujący się”, który „z określonego zestawu znaków wyprowadza «stereograficzną wielość znaczeń»” (Roland Barthes). Po drugie, niektórzy „wyławiają” z „obiektywizmu obiekt”: „Przyglądają się przedmiotom, rzeczom i w ogóle wszystkiemu co nie‑ludzkie i nienormatywne w perspektywie antropocentryzmu: czasem po to, by oddać pole tym kłębkom materii, których głos jest słabiej słyszalny, wspomóc je w emancypacyjnych zamiarach, samemu trzymając się z boku; czasem zaś, by włączyć doświadczanie rzeczy w ogólne doświadczanie rzeczywistości”. Po trzecie, niektórym bliskie jest hasło „wyjścia poza wiersz, w przestrzeń swobodnego przenikania się języków i komunikatów, gdzie gotowy wyrób tekstowy zostaje przechwycony i wprzęgnięty w system oddziaływania poezji. Nic nie traci jednak na wyrazistości, przeciwnie – pozbawiony oryginalnych przeznaczeń, emancypuje się jako semiofor, skupiający w sobie to, co materialne i przynależące do porządku ekonomicznego oraz to, co symboliczne i odnoszące się do estetyki. Wiersz w takim układzie nie tyle ewokowałby przedmiot, był jego podpórką lub koniem pociągowym, ile cały zamieniałby się w przedmiot, redukując swoje oddziaływanie czysto tekstowe”. Uwypuklone przez Kornhausera trzy perspektywy łączy w jego przekonaniu jeden wspólny element – nie tyle wiara, ile pewność, że „poezja spełnia się w powoływaniu nowych bytów i w tych bytów usamodzielnianiu”, co powinno sprzyjać porzuceniu przez poetów ich „arcyludzkich spraw” oraz „własnych poetyk, trosk i fantazji”. Pożytki płynące z takiego obrotu rzeczy są dla autora oczywiste: „im mniej dociskania wiersza sobą, tym wiersz żywszy i więcej znaczący, a i sobość jako taka ładnie się w zamian urozmaica, zyskując nowe pola do eksploracji”.
Kornhauser w swojej antologii próbuje uwzględnić wszystkie te perspektywy i „obiektywistyczną różnorodność” zilustrować wieloma przykładami. Wyznaczone przez niego ramy czasowe są dość szerokie, ponieważ punktem wyjścia czyni rok 1957. Według autora to wówczas zostały wydane najważniejsze dla rozwoju polskiego obiektywizmu tomy, czyli Obroty rzeczy Mirona Białoszewskiego oraz Hermes, pies i gwiazda Zbigniewa Herberta, ponadto od drugiej połowy lat pięćdziesiątych
W ten właśnie sposób w praktyce poetyckiej do głosu dochodzą przedmioty/obiekty/rzeczy – połączone wspólnymi sprawami (np. fauna i flora w rozdziale Bardzo to cieszy, że tak dobrze widzę czy „uduchowiona” materia w Całkowitym koszcie najmu). Kornhauser próbuje sprawdzić ich potencjał w antysubiektywistycznych dążeniach (np. W przedpokoju Zbigniewa Macheja), obiektywistycznych emancypacjach z przestrzeni antropocentryzmu (np. Przedmioty Zbigniewa Herberta), przekraczaniu granicy tekstu wiersza jako jedynie estetycznego artefaktu (np. Książki, buty Ryszarda Krynickiego), a raczej to one – pod ręką antologisty – sprawdzają sobą taką możliwość. Tak jednak jak rzecz rzeczy nierówna – chciałoby się sparafrazować słowa Kornhausera – tak też wiersz wierszowi… Co innego znaczy bowiem na przykład podejmowany przez podmiot liryczny akt dekompozycji i próba dotarcia przez niego do istoty rzeczy w Sprawdzone sobą Mirona Białoszewskiego, co innego chociażby perwersyjny sens zachowania właścicielki tytułowej Psiej poduszki Ilony Witkowskiej. Ze skrajnie odmiennych przestrzeni pochodzą przecież mająca swoją symboliczną wagę Koszula powstańca Anny Świrszczyńskiej i niechciane przedmioty Ady Rączki w wierszu ⁂(Rzeczy byłych daję braciom…). To inne rzeczy, inne ich oglądy, inne ich światy. Dobrze, nie powinno być między nimi zgody, i chyba taka jest intencja autora wyboru, jednak prowokuje to pytanie o reprezentatywność przygotowanej przez Kornhausera książki (w niej bądź co bądź – jak w każdej antologii – można zauważyć braki). Może rzeczywiście w tym przypadku stawką zasadniczą było uniknięcie oczywistych przykładów, owych poetyckich szlagwortów chociażby z Piosenki o porcelanie Czesława Miłosza lub też kluczowych dla fenomenologii rzeczy tomów jak W krześle Piotra Sommera. Przecież skądinąd już wiemy, jak rzeczy się tam mają. Jednak trudno nie dostrzec innych przeoczeń, których uniknięcie mogłoby znacznie wzbogacić obiektywistyczne pole literatury. Do najbardziej dotkliwych należy nieobecność wierszy Jarosława Marka Rymkiewicza (np. To jest krzesło), Urszuli Kozioł (np. Pochwała zeszytu w kratkę), Tomasza Jastruna (np. Deska), Bronisława Maja (np. Martwa natura rzeczy…). Ten ostatni utwór świetnie zresztą problematyzuje ontyczną różnicę między ludzkim a pozaludzkim, by dzięki opowieści o istnieniu rzeczy opowiedzieć (parabolicznie) o istnieniu człowieka: „Rzeczy nie potrzebują protez. Są – / bez wysiłku i pewnie. Żaden kamień / nie wspiera się zdartą metaforą / o sercu. Samotni i zagubieni, ranimy / się o ich zimne krawędzie, krwawimy / na drzazgach i ostrzach: niech będzie / chociaż takie, / chociaż takie braterstwo / krwi”. Może i tym rzeczom powinien Kornhauser pozwolić dojść do słowa?