09/2022

Jerzy Plutowicz

Oczekiwanie

Proza zmierzchu: cienia klepsydry, w której

zabrakło świętego piasku. Szelestu kroków –

czyżby wróg stąpał po gazetach rozłożonych

na posadzce w sieni? Groza tego, co zastygło

bez powrotu: posmak rdzy w ustach, obraz,

odbicie wiecznego teraz, mylonego z nagą

przestrzenią, z oknem na sad. Jak gdyby

w domu, co po drugiej, lecz dziś przeklętej

stronie ulicy, ktoś, nie wiedzieć kto, ćwiczył

gamę, symetrię, równowagę – w zgodzie

z teorią dwóch wrogich światów, które łączy

metafora. Jak gdyby każda rzecz w centrum

ulegała destrukcji we śnie: oto odłamek nieba,

oto szczerba na progu, klucz pod wycieraczką

w postaci idei klucza. Oto wieczny powrót o

zmierzchu, gdy czółno dzieciństwa przepłynie

rzeką pod Żelaznym Mostem. Jakże ciężkie

skrzydło zmierzchu.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.