Słuchając tych nagrań, widzę reżysera, który nigdy nie krzyczy. Jego głos jest spokojny, dosyć powolny, właściwie jednostajny, ale nie nużący. Ton głosu rzadko się zmienia, ale dzięki temu można wyłapać momenty, kiedy poruszał kwestie wyjątkowo dla niego „rajcowne” (właśnie tego słowa używał Swinarski w trakcie prób, kiedy jakaś sprawa szczególnie go pochłonęła). Wtedy zaczynał mówić trochę szybciej, z wyraźnie słyszalnym podekscytowaniem. To słychać, kiedy człowiek jest czymś szczególnie zafrapowany. Głos dużo zdradza. Jest ożywiony, wyrwany z tego miarowego tempa. Dzięki temu mogę przypuszczać, które aspekty były dla Swinarskiego wyjątkowo istotne. Nie pomijał niczego, skupiał się na niuansach. Pierwsze półtorej strony dramatu analizował przez ponad godzinę. Zastanawiał się nad każdym słowem, nad wszystkimi możliwymi znaczeniami, jakie to słowo niesie. Wszystko, co jest w tekście Hamleta, Swinarski postrzegał jako sprawy istotne, jednak przez wychwycenie wyraźnego przejęcia w głosie, można wyłapać te najistotniejsze.
Widzę reżysera, który nie boi się wątpić, który czasami nie wie i nie wstydzi się do tego przyznać. Myślę, że jednocześnie potrafił maskować swoje wątpliwości. Nie po to, żeby za wszelką cenę udowodnić, że wszystko już ma przemyślane i dokładnie wie, jaki będzie efekt końcowy. Maskowanie miało wytworzyć poczucie bezpieczeństwa dla aktorów, którzy czuli się pewnie, wiedząc, że on na pewno wie. Zdarzało się jednak, że te silnie ukrywane wątpliwości wymykały się Swinarskiemu spod kontroli. Wstydził się tego. Zaczynał wtedy mówić głosem speszonego chłopca, który dodatkowo przeplatał to tłumione mówienie nerwowym śmiechem i strzelaniem palcami.
Nagrania są różnej jakości, ale czasami mikrofon był tak blisko, że można usłyszeć mieszanie cukru w szklance z kawą, którą ktoś co jakiś czas przynosił, potrząsanie pudełkiem od zapałek, które zdarzało się również w tych momentach, kiedy był niepewny swojej myśli, a także odpalanie papierosa co kilka minut.
Zaciąganie się papierosem to jedne z nielicznych momentów, kiedy na próbach zapadała cisza. Chyba że akurat wtedy przez plac Szczepański przejeżdżały samochody; ich odgłosy są na tyle wyraźne, że prawdopodobnie próby odbywały się przy otwartych oknach. Przy takiej częstotliwości odpalanych papierosów to nie dziwi. Te momenty ciszy są rzadkością, bo nawet jeżeli akurat Swinarski nic nie mówił, to poszczególni aktorzy zgrabnie te luki wykorzystywali. Chcieli do niego mówić, a on ich słuchał. Często sam zachęcał ich do mówienia. Był ciekawy tego, jak oni czytają daną scenę. Jedną z prób zaczął słowami: „No i do jakich wniosków doszliście?”. Mówili o swoich przemyśleniach, nawet jeżeli wcześniej Swinarski je negował. Ale zawsze wysłuchiwał, bo zdarzały się takie, z którymi się zgadzał. Wtedy wyrażał swoją aprobatę, potakując kilkakrotnie, a potem sam je rozważał. Czasami go zaskakiwali, mówiąc coś, czego on sam wcześniej nie zauważył. Bywało też tak, że w trakcie próby orientował się, że wcześniej przeanalizowana scena została przez niego błędnie zinterpretowana. Przerywał wówczas wątek, mówiąc: „wiecie, ja w tej chwili zgubiłem… zgubiłem wątek, bo mi się coś pomyliło, bo ja… Ja się muszę wczytać. W każdym bądź razie ja nie chcę się tak daleko wgłębiać w taką jedną sytuację z tym, bo ja miałem to wymyślone i po prostu w tej chwili mi się to pomyliło”.
Wszystko, o czym jest mowa w niniejszym tekście, opiera się na nagraniach z pierwszego tygodnia prób do spektaklu. Nie ma więc żadnej pewności, że postać Ducha ojca pięć miesięcy później czy podczas ostatniego spotkania przed śmiercią Swinarskiego wyglądałaby dokładnie tak samo. Być może wcale nie miał on być postacią wiodącą. Warto przypomnieć również o ciągłym wątpieniu Swinarskiego i jego „wierności wobec zmienności”. Niemniej podczas pierwszego tygodnia prób Duch ojca jest tym, który warunkuje cały bieg wydarzeń w Hamlecie. Ze słów Swinarskiego wnioskuję, że jego pojawienie się miałoby oddziaływać na wszystkie inne postaci w dramacie. To znaczy, że każdy, pośrednio lub bezpośrednio, jest wciągnięty w pojawienie się Ducha i owo pojawienie się odciska się na losie każdego bohatera. Sam Swinarski na jednym z nagrań mówi: „Każdy bierze na siebie pełną winę za czyn popełniony na ojcu”.
Swinarski, odwołując się do pewnych skojarzeń, często się z nimi nie zgadzał. Tak było w przypadku Jana Kotta, który w książce Szekspir współczesny poruszył kwestię zapętlania się koła Historii.
[…]
Pytań nadal jest więcej niż odpowiedzi, bo odpowiedziami na nie są kolejne pytania. Dlatego myślami Swinarskiego o Hamlecie chyba najuczciwiej jest się dzielić z innymi, nawet jeśli „mówienie o Hamlecie Swinarskiego jest wbrew wszelkiej poprawności, bo przecież teatrologia uważa, że tego przedstawienia nie było, więc nie wolno go komentować, a aktorzy uważają, że nie należy spekulować, skoro artysta dzieła nie wykonał”1. Ale dlaczego milczeć? „Przecież tam była twórcza myśl”2.