07-08/2023

Leszek Bugajski

Ojciec „dzikich” poetów.
Roberto Bolaño (1953–2003)

Roberto Bolaño to chilijski pisarz, którego gwiazda rozbłysła po wygaśnięciu słynnego boomu w literaturze południowoamerykańskiej i który jak rzadko kto w literaturze, stał się postacią kultową, wręcz symbolem niezależności artystycznej od twórczości starych mistrzów. W tym przypadku tych, którzy zwrócili uwagę całego świata na prozę z tamtego kontynentu. I symbolem młodzieńczej siły, czym przypomina Julio Cortazara, do dzieł którego odniesienia można wykryć u niego choćby w opowiadaniach, a także w konstrukcyjnych chwytach, na których opierał swoje powieści.

Roberto Bolaño urodził się 28 kwietnia 1953 roku, więc dopiero co minęła siedemdziesiąta rocznica, a zmarł 15 lipca 2003 roku, czyli właśnie mija dwadzieścia lat od jego śmierci. Moglibyśmy uznać, że mamy rok Bolaño, zwłaszcza że mija też dwudziesta piąta rocznica wydania jego najważniejszej powieści – Dzicy detektywi. U nas mało kto o tym pamięta, bo rzadko się w polskiej literaturze ceni utwory pisane z taką dezynwolturą, jak to robił Bolaño. Nasza literatura jest w większości „bolesna”, cierpiętnicza i wciąż łudzi się, że może odgrywać taką rolę jak w czasach romantyzmu. Ale duch Bolaño unosi się nad młodymi pisarzami z wielu stron świata. Zwłaszcza latynoskimi.

Na dowód przypomnę, że na przełomie 2022 i 2023 roku ukazała się u nas powieść chilijskiego pisarza Alejandro Zambry Chilijski poeta, przetłumaczona przez Carlosa Marrodána Casasa. Tytuł powieści i nazwisko tłumacza natychmiast budzą skojarzenia z Roberto Bolaño, który zresztą kilkakrotnie jest w powieści Zambry przywoływany. Tytuł dlatego, że bohaterami jego powieści Dzicy detektywi byli młodzi poeci chilijscy i ich poetycka pasja.

Częściowo o tym samym, choć w inny sposób pisze Zambra. Pomijając fabułę jego powieści, warto przypomnieć jej fragmenty, które opisują właśnie środowisko poetyckie widziane oczyma osoby, która przybyła z zewnątrz. Oto do Santiago przyjeżdża młoda amerykańska dziennikarka, która planuje napisanie artykułu o młodych chilijskich poetach. „Odkryjemy masę dzikich detektywów” – mówi redaktor zamawiający tekst, nawiązując do popularnej w Stanach powieści Bolaño.

Dziennikarka zawiera odpowiednie znajomości, prowadzi rozmowy z poetami i przy okazji notuje: „Poeci chilijscy bezczelnie gapili się na moje cycki”. Tworzy zbiorowy portret środowiska, w którym sam Zambra musiał się obracać, a dwadzieścia lat przed nim patronujący im wszystkim Bolaño. Portret ironiczny, ale życzliwy. „Bycie poetą chilijskim to jak bycie peruwiańskim szefem kuchni albo brazylijskim piłkarzem lub wenezuelską modelką” – słyszy od jednego rozmówcy. Odkrywa zwariowane środowisko ludzi napędzanych ambicjami, zazdrością i marzeniami o sukcesie. Albo na odwrót – smętnych abnegatów, anonimów i także awanturników. Obserwuje bójki w trakcie poetyckich przyjęć, słucha, starając się całą tę kotłowaninę zrozumieć, ale ona nie jest do rozumienia. To żywioł poezji wcielony w gromadę ludzi, którzy dali mu się uwieść. Kiedy pisze swój tekst dla amerykańskiego czasopisma, „czuje […], że świat poetów chilijskich jest trochę głupawy, ale mimo wszystko autentyczniejszy, mniej fałszywy niż codzienne życie tych, którzy godzą się na przestrzeganie zasad i spuszczają głowy”. Dokładnie tacy są bohaterowie Dzikich detektywów, dzisiaj już legendarnej powieści Bolaño. Napisał ją dopiero w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku – wcześniej wiódł burzliwe życie, które jest jednym z fundamentów jego sławy.

Urodził się w Santiago, ale w 1968 roku jego rodzina przeniosła się do Mexico City, akurat gdy narastała tam studencka rewolta, której finałem była masakra studentów przez wojsko. Te dramatyczne wydarzenia znalazły po wielu latach swoje odbicie w prozie Bolaño (opowiadanie Amulet i jeden z epizodów Dzikich detektywów). Mimo że studenckie protesty zostały stłumione, młodzież nadal z pasją politykowała, a przyszły pisarz związał się z lewicowym ugrupowaniem i wkrótce rzucił szkołę, by spróbować sił w dziennikarstwie.

Jako młodziutki ideowiec wrócił latem 1973 roku do Chile, gdzie zwyciężył w wyborach lewicowy Salvatore Allende. Bolaño zamierzał pomagać w budowie socjalizmu.

Po obaleniu rządu przez wojskowy zamach stanu i śmierci prezydenta został aresztowany jak wielu jemu podobnych młodych zapaleńców, bo uznano go za zagranicznego terrorystę. W więzieniu spędził jednak tylko osiem dni, ale w strachu o życie i w obawie przed torturami, bo wiedział, że reżim Pinocheta zamordował wielu pisarzy dysydentów. Sam wprawdzie nie był torturowany i miał szczęście, bo po kilku dniach okazało się, że więziennym strażnikiem jest jego szkolny kolega, który w jakiś sposób załatwił uwolnienie Bolaño. Ten spędził w Chile jeszcze cztery miesiące, jak sam wspomina, w kręgu „czarnego humoru, przyjaźni i… zagrożenia śmiercią”. Wszystko to musiało być jednak dla niego szczególnym przeżyciem, bo pisarz, który w swojej prozie – jak wiele razy podkreślali jego biografowie i krytycy literaccy (np. Daniel Zalewski w „New Yorkerze”) – z ironią mitologizował „osobistą historię”, do miesięcy spędzonych na przełomie 1973 i 1974 roku w Chile w powieściach nie nawiązywał.

Po powrocie do Meksyku Bolaño wraz z przyjaciółmi założył grupę „literackich bojowników”, którą ochrzcił infrarealistas; jej członkowie prowadzili bałaganiarskie życie poetyckiej bohemy, publikując wiersze, gdzie się dało, wydając efemeryczne pisemka, kontestując oficjalne życie literackie. Mówi się nawet, że planowali porwanie Octavio Paza, późniejszego meksykańskiego noblisty. Ben Ehrenreich w eseju o poetyckiej twórczości Bolaño krótko podsumowuje tamte czasy: „Handlowali trawą, gadali i pili i gadali”. Twórczość poetycką infrarealistów sam autor Dzikich detektywów określił po latach jako „mieszaninę francuskiego surrealizmu i dadaizmu w meksykańskim stylu”. Z jednej więc strony „odlot” w stronę literackich eksperymentów językowych i wyobraźniowych oraz wygłupy, z drugiej jednak uwikłanie w ówczesną polityczną rzeczywistość Ameryki Południowej. Młody poeta trafił na krótko do Salwadoru, gdzie – jako „literacki bojownik” – spotykał się m.in. z prawdziwymi bojownikami z lewicowej partyzantki Fuerzas Populares de Liberación „Farabundo Martí” (FPL).

W 1976 roku udało mu się opublikować w Meksyku swoją pierwszą książkę, cieniutki zbiorek wierszy Reinventando el Amor, a kilkanaście miesięcy później, po wydaniu opracowanej przez siebie antologii wierszy młodych poetów latynoamerykańskich, ruszył wzorem hippisów w świat, by ostatecznie zakończyć swoją wędrówkę w Hiszpanii. Tam się ożenił i osiadł w pobliżu Barcelony. Żył biednie – nocami pisał, a w dzień pracował jako pomywacz, strażnik na kampingu, goniec i śmieciarz. Kiedy urodziły się jego dzieci, postanowił rzucić poezję i pisać prozę, co tłumaczył tym, że tylko ten rodzaj twórczości może zagwarantować utrzymanie rodziny. Wykonał ten sam ruch, który przed nim zrobił Julio Cortazar (debiutował tomikiem sonetów), a po nim m.in. Zambra, a także bohater Chilijskiego poety.

Wtedy też okazało się, że jest nieuleczalnie chory na wątrobę, którą zaatakował wirus wstrzyknięty brudną igłą w czasie eksperymentów z heroiną. Ta wiadomość sprawiła, że – według relacji znajomych – pisał jak szalony, jakby ścigając się z nadchodzącą śmiercią, bo odpowiedzialnie chciał zabezpieczyć rodzinie jakiś dochód. Zmarł w 2003 roku, gdy miał pięćdziesiąt lat i znajdował się już na czele listy oczekujących na przeszczep wątroby.

„Więcej się włóczył, niż pisał, a jak już zaczął pisać, to się dowiedział, że jest nieuleczalnie chory” – powiedział mi kiedyś Carlos Marrodán Casas, tłumacz Bolaño. Długo prowadził więc życie, które świetnie dawało się obrócić w legendę o poecie‑buntowniku czy artyście‑straceńcu, jakich wiele w historii kultury i popkultury. Już dwa lata po jego śmierci i tyleż samo przed wydaniem angielskiego przekładu Dzikich detektywów Larry Rohter napisał w „The New York Times”, że dla młodych czytelników i pisarzy Bolaño jest „kultowym bohaterem jak jakaś gwiazda rocka czy filmowy idol”.

Zostawił po sobie kilka tomików opowiadań, z których duża część sprawia wrażenie pisanych w pośpiechu, ale nawet one mają swój urok. Szybko uległa mu Susan Sontag, osoba raczej sceptyczna, ale przenikliwa. Gdy tylko ukazała się pierwsza książka Bolaño przetłumaczona na angielski – krótka powieść znana w Polsce pod tytułem Chilijski nokturn – od razu zawyrokowała, że jest to utwór, który na zawsze znajdzie się w historii literatury światowej. A kiedy przeczytała kolejne jego nowele wydane w USA, nazwała autora „najbardziej wpływowym i podziwianym pisarzem jego generacji w hiszpańskojęzycznym świecie”. Dużo się nie pomyliła.

Dwa najważniejsze utwory Bolaño to powieści Dzicy detektywi i wydana w 2004 roku – pośmiertnie – 2666. Bohaterami tej pierwszej, złożonej z kilku części, są młodzi poeci z Mexico City przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. I ich fascynacja tajemniczą poetką z lat dwudziestych, która opublikowała jeden – wstrząsający – wiersz i zniknęła. Chcą ją odnaleźć. Jednemu się udaje, ale oczywiście przeżywa rozczarowanie. Innym zajmuje to mnóstwo czasu, bo przez całą drugą część powieści włóczą się po świecie tropem poetki. Ta ich wędrówka pokazana jest za pośrednictwem ponad stu monologów rozmaitych osób, do których docierają i które wiedzą coś o tajemniczej poetce albo nie wiedzą i tylko opowiadają jakieś historyjki ze swego życia. Tworzy się z tego fascynujący mozaikowy obraz świata ludzi związanych z literaturą (pojawia się nawet osobiście Octavio Paz), aspirujących do niej, tworzących ją w latach swojej burzliwej młodości. Ale wniosek z tego jest taki, że istoty literatury nie da się uchwycić, nie da się opisać, tak jak nie da się odtworzyć biografii bohaterki. Wszystko jest chaosem, ale chaosem intrygującym, który w jednoznaczny sposób nawiązuje do chaosu Gry w klasy Julia Cortazara.

W tamtej kultowej powieści z lat sześćdziesiątych XX wieku też chodziło o wykopanie sensu spod zwałów chaotycznych zdarzeń i myśli, jakie kłębiły się w głowach młodych artystów i intelektualistów. Ale powieść Cortazara odwoływała się do kultury wysokiej, jazzu, zanurzona była w klimacie intelektualnego Paryża sprzed prawie siedemdziesięciu lat, podczas gdy Dzicy detektywiGrą w klasy wydaną dokładnie ćwierć wieku temu przez artystycznego chuligana czy wręcz punka.

Bolaño, jak jego literaccy patroni – James Joyce i José Lezama Lima – rozwalał powieściową formę, jak przystało człowiekowi ukształtowanemu przez kontrkulturę, wojował z klasykami i odwoływał się do pokoleniowych doświadczeń, nazywając wręcz powieść „listem miłosnym wysłanym do jego generacji”. I jako posthippis czuł się – co wiele razy deklarował – człowiekiem bez ojczyzny, członkiem ponadnarodowej wspólnoty pokoleniowej ukształtowanej w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. I to może jest jedną z przyczyn powodzenia jego powieści, że odwołują się one do doświadczeń uniwersalnych, że ich energię artystyczną i młodzieńczą siłę rozumie i emerytowany hippis i były punk w korporacyjnym garniturze, i młody dzisiejszy poeta, który jeszcze wierzy, że wszystko może zdobyć.

To rocznicowe przypomnienie Bolaño jest oczywiście niepełne, ale byłoby nie do przyjęcia bez wspomnienia o powieści 2666. Pisał ją w pośpiechu, świadomy zbliżającej się śmierci. Jest to utwór oszałamiający rozmachem oraz artystyczną ambicją. To współczesna próba napisania dzieła totalnego, zbliżenia się do ideału mitycznej Księgi, za którym gonią pisarze od chwili narodzin powieści jako literackiego gatunku. A że współczesny świat jest szalony i okrutny (czego autor doświadczył na własnej skórze), powieść Bolaño też jest szalona i okrutna – także dla czytelnika: to tysiąc stronic lektury!

Zaczyna się jak delikatna campusowa opowieść o czwórce literaturoznawców odkrywających i badających twórczość tajemniczego niemieckiego pisarza (walczył na froncie wschodnim), a potem odsłania kolejne piekielne kręgi, przez dzikość współczesnego miasta, masowe zabójstwa kobiet w Meksyku (opisane detalicznie językiem policyjnych protokołów), po ukryte faszystowskie jądro zdarzeń. Powieść składa się z pięciu – pozornie osobnych – części, które pisarz najpierw planował wydać jako samodzielne utwory. W trakcie lektury okazuje się, że połączone są one wieloma nićmi nie tylko ze sobą, lecz także z wcześniejszymi książkami Bolaño (m.in. Literatura faszystowska w obu Amerykach). Na koniec wszystkie wątki oczywiście splatają się ze sobą. Brawurowo wykorzystuje też pisarz rozmaite powieściowe gatunki, tworząc w sumie powieść oszałamiającą i porażającą, podobnie jak jej poprzedniczka. Ich wyjątkowość została szybko dostrzeżona.

Już w 1999 roku za Dzikich detektywów otrzymał Bolaño wenezuelską, ale niekiedy uznawaną za latynoskiego Nobla, nagrodę Romulo Gallegos, której laureatami byli przed nim m.in. Mario Vargas Llosa, Gabriel García Márquez i Carlos Fuentes. Kiedy książkę opublikowano w Stanach Zjednoczonych, obszerne eseje poświęciły jej tak prestiżowe magazyny jak „The New York Review of Books” (The Great Bolaño) czy „The New Yorker” (w podtytule nazywając ją „pękniętym arcydziełem”). A po ukazaniu się tam 2666 jury National Book Critics Circle Award uznało ją za najlepszą powieść 2008 roku wydaną w USA, co się rzadko zdarza utworom przekładowym. Nie tylko amerykańscy intelektualiści dali się zauroczyć Bolaño; najbardziej poważany hiszpański krytyk literacki Ignacio Echevarria z „El Pais” sformułował zabawny i prowokacyjny osąd, nazywając Dzikich detektywów powieścią, jaką chciałby napisać Jorge Luis Borges.

Krytycy na ogół zgodnie twierdzą, podobnie jak znany pisarz Rodrigo Fresán – i mają rację – że „prawdziwą bohaterką książek Bolaño jest literatura sama w sobie”. Ale rację ma też Carlos Marrodan Cásas, gdy odnosi się do tej opinii z ironią i twierdzi, że w prozie Bolaño „literatura jest jak wydmuszka”. I rzeczywiście, powieści dotyczą raczej życia literackiego, rytuałów przez nie tworzonych i emocji wywoływanych przez literaturę u ludzi, którzy się nią na różnych poziomach zajmują. To kolejny dowód, że pisarstwo Bolaño nie da się zdefiniować jednoznaczną formułą. Na tym przede wszystkim polega jego urok.

Roberto Bolaño: Dzicy detektywi.
przełożyli Tomasz Pindel, Nina Pluta,
Muza,
Warszawa 2007, s. 624.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.