Dodatkowo okazał się znawcą prawa łowieckiego i obyczajów myśliwskich, tak pielęgnowanych niegdyś w dawnej Polsce, oraz był współpracownikiem wileńskiego „Słowa” Stanisława Cat Mackiewicza, w którym prowadził dodatek łowiecki pod wiele mówiącym tytułem „Gdzie to, ach gdzie zagrały trąby myśliwskie”. Zamieszkał w Wilnie. Nazywał się Michał Kryspin Pawlikowski. Jego teksty o bieżącym życiu świadczą, że zaliczał się do pilnych obserwatorów współczesności, z dużym poczuciem humoru i skłonnością do snucia oryginalnych refleksji. Bardzo unikał odkrywania oczywistości, uważał, że to strata czasu. Pod tym względem w niczym nie przypominał statecznego urzędnika. Z wykształcenia i zawodu prawnik, pracował w wileńskim Urzędzie Wojewódzkim. Dodatek łowiecki stanowił zajęcie hobbystyczne przyszłego pisarza. Poza tym pasje myśliwskie sprawiły, że wybrany został wiceprezesem Towarzystwa Łowieckiego w przedwojennym województwie wileńskim.
Jego ojciec był wziętym adwokatem oraz prezesem Towarzystwa Kredytowego w Mińsku, bardzo czynnym w życiu tamtejszych Polaków. Syn również wybrał karierę prawniczą i po ukończeniu gimnazjum państwowego w Mińsku w pamiętnym w wydarzenia polityczne 1917 roku kontynuował studia w Piotrogrodzie. Skończył je później w Warszawie, już po wojnie, w latach 1923–1924.
Podczas wojny polsko‑bolszewickiej był sekretarzem zarządu miejskiego w Mińsku, ponieważ doskonale znał miasto i jego problemy, co bardzo się wówczas przydało. Na froncie służył w 19. myśliwskiej eskadrze lotniczej, czyli wybrał zupełnie nowy rodzaj broni, który w armii polskiej dopiero raczkował, choć na wojnie z bolszewikami zaczęto stopniowo doceniać, jak wielkie stwarza możliwości, jeśli chodzi o szybkość i ogromny zasięg działania, a w rozpoznawaniu zamiarów i usytuowania sił przeciwnika w terenie był w istocie nie do zastąpienia.
Krótko przed wojną Pawlikowski zamieszkał w Toruniu. Podczas wrześniowej wędrówki w Dubnie wpadł w łapy NKWD, ale zdołał się z nich wydostać, co wówczas zakrawało na cudowne ocalenie. Po klęsce wrócił do litewskiego już wtedy Wilna. W latach 1939–1940 publikował w tamtejszej „Gazecie Codziennej”, którą redagował Józef Mackiewicz. Tuż przed zajęciem miasta przez Armię Sowiecką miał wiele szczęścia – zdołał wyjechać przez Rygę do Szwecji. W ten sposób uniknął deportacji w głąb Rosji lub nawet czegoś o wiele gorszego. Dalszym etapem jego typowo emigranckiej tułaczki był od 1943 roku Londyn, skąd dopiero po wojnie w 1949 roku udał się do Stanów Zjednoczonych. W tym czasie publikował wiele tekstów w polskiej prasie emigracyjnej, w pełni zasługując na przydomek „ostatniego kronikarza Wielkiego Księstwa Litewskiego”. Z entuzjazmem pisał o swoim krajanie z Mińszczyzny Florianie Czarnyszewiczu, osiadłym w Argentynie, i jego powieści autobiograficznej Nadberezyńcy, którą uważał za szczytowe osiągnięcie polskiej literatury emigracyjnej pod względem języka i stylu oraz rozmachu wyobraźni.
Ukazują się wtedy również jego własne książki, przede wszystkim w Londynie w 1959 roku najbardziej znana jego autobiograficzna powieść Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego oraz w 1965 roku w Paryżu druga część dzieła Wojna i sezon, będąca kontynuacją Dzieciństwa i młodości…. Trzeciego tomu planowanego tryptyku, czyli Pamiętnika emigracyjnego Tadeusza Irteńskiego już nie ukończył. Zdążył tylko opublikować w czasopismach niektóre fragmenty. W 1951 roku Pawlikowski został lektorem języków polskiego i rosyjskiego na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i pracował na tej prestiżowej uczelni do 1963 roku. Po pobycie w Nowym Jorku znowu wrócił do Kalifornii. W ten sposób sam ulokował się trochę na uboczu życia polskiej emigracji w Ameryce, choć stale był obecny dzięki swoim publikacjom na tematy jak najbardziej aktualne. Powieści Pawlikowskiego oparte na osobistych przeżyciach i doświadczeniach kresowych także zdobyły pewną popularność wśród polskich czytelników. W każdym razie zostały zauważone.
Jego niespodziewana śmierć kompletnie zaskoczyła polskie środowiska emigracyjne. Jako emeryt spędzał wakacje w miejscowości Maui na Hawajach, w otoczeniu bajecznej przyrody, którą tak atrakcyjnie potrafił opisywać, i tam nagle zmarł w roku 1972. Tam też został pochowany, wiele tysięcy kilometrów od Berezyny i swego ukochanego Wielkiego Księstwa Litewskiego, które w jego pisarstwie dawno temu osiągnęło status raju. A każdy raj, o czym zawsze należy pamiętać w kręgu naszej łacińskiej kultury, może być tylko rajem przez wielu utraconym.