02/2024

Mieczysław Mejor

Pan Glutek

Glutku! Glutku! – wołała pani o nienachalnej urodzie i w nieokreślonym wieku do swojego męża, który chował się za stojakiem ze spodniami. Uśmiechał się przepraszająco do innych klientów w sklepie, którzy się rozglądali zaciekawieni, kto jest owym „Glutkiem”. Publiczne nazywanie go intymnym przezwiskiem wydało mu się czymś nie na miejscu, wręcz kompromitującym z uwagi na nieprzyjemną konotację pieszczotliwego deminutiwum. Mrugał przy tym oczami krótkowidza zasłoniętymi grubymi szkłami. Ubrany był w przyciasną kurtkę, kupioną pewnie na wyprzedaży, oraz w wypchane na kolanach spodnie o nieokreślonej barwie.

Wnikliwy obserwator i analityk rzeczywistości dostrzegłby w nim typowego humanistę, na przykład skromnego profesora starej daty, ukrywającego swą tożsamość chwilowo za wieszakiem ze spodniami. Żona zapewne przyprowadziła go do sklepu odzieżowego z zamiarem kupienia mu nowego okrycia i spodni, żeby „wyglądał jak człowiek”. Nalegała i natarczywie go zachęcała, żeby się zebrał w sobie i wyruszył z nią na duże zakupy. Wreszcie udało jej się go namówić i zaciągnąć do renomowanego magazynu mody męskiej.

Nawet domorosły zwolennik teorii fizjonomiki Lavatera, spoglądając na jego wysokie czoło, mógłby potwierdzić duże intelektualne predyspozycje obserwowanego obiektu. Zgodnie bowiem z naukami Arystotelesa, podjętymi przez średniowiecznych medyków, uważano, że mózg ludzki jako siedziba władz kognitywnych dzieli się na trzy komory, cele będące siedzibami różnych właściwości mentalnych. Przednia komora mieści siedzibę wyobraźni i imaginacji, środkowa rozumu, tylna zaś pamięci biernej. Tak więc zgodnie z teorią wysokie czoło ma znamionować osobników obdarzonych siłą inwencji i wyobraźni. Nieprzypadkowo znany starożytny wizerunek Sokratesa przedstawia męża wprawdzie o dość pospolitej posturze, ale obdarzonego wypukłym wysokim czołem, zdradzającym mocarza intelektu. Tak i w tym wypadku musimy mieć do czynienia z posiadaczem niemałej inteligencji.

Nasz niedbale odziany profesor (gdzież mu do Profesora Tutki w niezapomnianej kreacji Gustawa Holoubka, ubranego skromnie, a elegancko!) zaczął w sklepie rozmyślać nad desygnatem i szeroką konotacją pieszczotliwego przydomku, jaki nadała mu małżonka. Wspomniał swoje wykłady, niegdyś głoszone do topniejącej z czasem grupki studentów (zachował jeszcze w szufladach pliki pożółkłych kartek spiętych zardzewiałymi spinaczami), z satysfakcją, że jeszcze ich nie zapomniał. Najwyraźniej korzystanie z pamięci biernej, zamkniętej w tylnej celi, rzeczywiście łączy się z poczuciem przyjemności, o jakiej pisał Arystoteles (zapamiętał nawet średniowieczną formułę: memorabilia delectabilia sunt).

Gdyby zatem wyjść od etymologii nazwy, jak greccy sofiści, można dojść drogą derywacji do niezbyt ciekawego w tym przypadku wniosku, że pieszczotliwy przydomek wywodzi się z rzeczownika o nieprzyjemnej konotacji. – Hehe… – uśmiechnął się w myśli. – Gdyby rzeczywiście nazwa miała oddawać naturę rzeczy, prowadziłoby to do wielu nieprzezwyciężalnych trudności. Poza tym wiemy, że nazwy, zwłaszcza pojęć ogólnych, takich jak wolność, prawda, braterstwo, sprawiedliwość, pojednanie, w ustach sofistów wcale nie muszą odnosić się do rzeczy, które nazywają. Wielu się na to nabiera. Mogą po prostu pełnić funkcję retorycznych ozdobników. Nawet jeśli przyjąć, że nazwy zostały ponadawane rzeczom na mocy jakiejś umowy, to w tym przypadku umowa polegałaby na zgodzie tylko między jego żoną a nim samym, by go nazywać „Glutkiem”. Nie chodzi zatem o adekwatność nazwy i rzeczy, bo wymyślona przez nią nazwa nie ma nic wspólnego z jego istotą!

– Jest jeszcze inne wyjście z tego problemu etyczno‑językowego – pomyślał, ucieszony nowym argumentem, jaki mu się nasunął. Można uniknąć łączenia go z ośmieszającą nazwą, gdyby zastosować chwyt, jak Hermogenes w Kratylosie Platona, i stwierdzić, że ta nazwa wywodzi się z rzeczownika pochodzenia barbarzyńskiego i jako taka nie może prowadzić do właściwej natury bytu, do której się odnosi. Takie barbarzyńskie słowo nie może zatem odnosić się do niego!

Rozejrzał się dookoła z triumfalnym uśmiechem i nagle spostrzegł koło siebie młodą, wysoką damę, ubraną w długi płaszcz. Przyglądała mu się z pobłażliwym uśmieszkiem. – Domina Grammatica! – pomyślał w pierwszej chwili. Zdawał sobie sprawę, że jego rozumowanie jest może troszeczkę naciągane, ale zaraz się zreflektował i powrócił do rzeczywistości jak budzący się z rozmyślania Sokrates. Dopiero teraz spostrzegł, że od pewnego czasu trzyma elastyczne damskie spodnie i rozciąga je mechanicznie w rękach. Najwyraźniej ta scena rozbawiła młodą damę, a może to była nawet jego była studentka? – Ach, co tam średniowiecz, było i minęło, po co o tym mówić – przypomniał sobie słowa pewnej kursantki. Może i tak? W tej sytuacji nie pozostało mu nic innego jak się ujawnić, szybko wyjść spoza regałów i ze spokojną głową dokonać z żoną zaplanowanych zakupów. Wkrótce opuścił sklep przyodziany w ładną kurtkę i w nowych, dopasowanych na długość spodniach. Odprowadzały go spojrzenia i pełne uznania uśmiechy klientów.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.