03/2023

Maciej Bieszczad

Pasaże

Nurt kryje w sobie dwie niewiadome: mieliznę i toń.

Zostawiamy w nim obie dłonie, wycinek pracy ciała,

Jakim byliśmy. Nogom lepiej w piasku, jego złote

Odcienie zginają nam kolana. Pewność, że nie zranią nas

Kamienie, posłuszne ociemniałym palcom, nagli,

By osiąść w krzykliwym śródmieściu, u zbiegu ulic

Bogatszej i szybkiej. Przeceniamy wszelką mądrość

I doświadczenie, tymczasem ledwie zamoczyliśmy

Łydki. W pierwszej kolejności należałoby się upewnić,

Czy czasem czegoś nie pominęliśmy, czy nie przestaliśmy

Śnić o nocnych zawiłościach? Mówiąc wprost:

Czy w dalszym ciągu i w jakim stopniu pociągają nas

Ostatnie godziny? Póki co instynktownie sięgamy

Po poranną kawę, ustawiamy się w kolejkach po

Darmowe radości, łagodny prąd łechce nasze zmysły,

Nie pobudzając ich do królewskich czynów. Jak dawno

Zasnęliśmy, kto nas wywiózł, kto porzucił półprzytomnych

Na ziemi niewydającej owocu? Wołamy, staramy się

Ostrzec banitów w przybrudzonych szlafrokach. Ubolewamy,

Że porwała ich topiel – wehikuł kawalerki na ósmym

Piętrze. Postronny obserwator mógłby powiedzieć:

Jesteśmy jak dwie rzeki płynące obok siebie

W siostrzanych korytach. Czy w rezultacie się połączą?

Jeżeli, rzecz jasna, to życzenie nie jest czymś

Drugorzędnym z punktu widzenia morza, jego głębin?

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.