Grób i dzieciństwo ciemna wiąże ręka;
supeł jest ciasny, jakby krwią sycony,
jakby popiołem szyty.
To jednak nieważne, to rzecz drugorzędna:
ważna jest cieśń, ważne to splątanie,
któremu ulec trzeba, zginając kolana, kark chyląc w pokorze,
czasem liżąc proch ziemi jak ślepa roślina, nie znająca swej zmazy
i skażenia swego.
Gdyż jest się w więzi luster, w jej mrocznej zagadce,
którą tak niebo lubi, kiedy igra z nami.
A igra zawsze, zawsze rzuca kości –
przecież nie swoje, lecz najgłębiej nasze,
na ten grunt podły,
na ten cyrk otchłani,
gdzie nawet trocin nie ma,
abyśmy upadli.