Nie był to pierwszy raz, kiedy Jeleński publicznie wyraził wyjątkowe uznanie dla twórczości prozatorskiej Haupta. Wiele lat wcześniej zasiadał w jury przyznającym jedno z najważniejszych emigracyjnych wyróżnień dla polskich twórców, Nagrodę Literacką „Kultury”, którą w 1962 roku otrzymał nie kto inny jak autor Pierścienia z papieru. W liście do Giedroycia napisał: „Na kandydaturę Haupta do nagrody «Kultury» zgadzam się z entuzjazmem”. W składzie jury, obok Jeleńskiego i Jerzego Giedroycia, znalazł się także Jerzy Stempowski (posługujący się pseudonimem Paweł Hostowiec), i to właśnie jemu przypadła rola napisania laudacji, którą ogłoszono drukiem w pierwszym, podwójnym numerze „Kultury” z 1963 roku. Stempowski, podobnie jak Jeleński blisko dwadzieścia lat później, podkreślał niezwykłą pracę pamięci w opowiadaniach Haupta. Pisał, że charakteryzuje je niespotykana precyzja opisu i poszanowanie dla najdrobniejszych detali ożywianego świata połączone – co ważne – z wysokiej, najwyższej próby artyzmem pisarskiego kunsztu: „Gdy weźmiemy pod uwagę, że obraz ten przedstawia przedmiot istniejący już tylko jako mneme w naszej pamięci, że z galicyjskiego świata ziemian, urzędników, cugowych koni, żebraków i odpustów pozostała jedynie jego szata słowna, konkretność wizji Haupta wyda się osiągnięciem niezwykłym, wartym bliższego poznania i refleksji”. Haupt – podkreślał w swojej laudacji Stempowski – jest pisarzem o wyjątkowym talencie, który tworzy niejako w poprzek utartych ścieżek, jakimi porusza się współczesna mu literatura. Pisze prozę trudną do sklasyfikowania, a jednocześnie tak bardzo sugestywną i obezwładniającą intensywnością czytelniczych wrażeń.
Na podobne cechy opowiadań Haupta zwracał uwagę inny wielki admirator tej twórczości – Józef Czapski, autor opublikowanego na łamach „Kultury”, a później przedrukowanego w tomie Czytając szkicu O Haupcie, w którym między innymi pisał: „To wyznanie nasunęła mi niezwykła książka. Pierścień z papieru Zygmunta Haupta. Uświadomiła mi z nową siłą, jak cudze, autentyczne spojrzenie na świat może naszą ustaloną hierarchię unieważnić, zmieść, jak nagle widzimy, że wśród «mysiej bieganiny» mijających błyskawicznie dni zapomnieliśmy o jedynej ważnej kolejności rzeczy i zjawisk”. Obaj, Czapski i Stempowski, dostrzegali w tej prozie charakterystyczny dla pisarza sposób patrzenia na świat bliski temu, w jaki sposób malarze postrzegają i próbują utrwalić przemijającą postać świata, w seriach obrazów. Takie odczytanie mniej zaskakuje, kiedy uświadomimy sobie, że Haupt – będąc przede wszystkim pisarzem – jednocześnie był także malarzem, w którego obrazach można dojrzeć istotny wpływ chociażby płócien Pierre’a Bonnarda. Wytrawniejsze oko dopatrzy się również głębokiego wpływu sztuki wieloletniego przyjaciela, osiadłego po wojnie w Londynie malarza Zdzisława Ruszkowskiego.
Dzięki zachowanej korespondencji pisarza wiemy, że najwyższe noty, jakie jego twórczość uzyskała wśród kluczowych postaci polskiej kultury na emigracji, nie były wyłącznie przejawem życzliwości obliczonej na podtrzymanie na duchu pisarza outsidera egzystującego w otoczeniu ściśle amerykańskim, z dala od jakichkolwiek polskich środowisk literackich. Czapski, w okresie redagowania swojego szkicu do „Kultury”, zwierzał się w jednym z listów do Haupta, którego wtedy jeszcze nie poznał osobiście: „Pański Pierścień był dla mnie takim przeżyciem intymnym, tak mnie zachwycił, że zaraz zacząłem pisać (choć nie jestem i nigdy nie byłem krytykiem literackim) o Pierścieniu”. I dalej: „Niech Pan będzie dobry i napisze, gdzie i kiedy Pan był w wojsku, czy Pan był ranny. Niech Pan nie myśli, że będę mówił o Pańskich militarnych zasługach czy wyczynach, bo właśnie podkreślam zadziwiającą pozaczasowość Pańskiej książki, która mnie zachwyciła jak «wieczność», jak już dawno żadna inna książka”. Znacznie później, na kartce wysłanej do Haupta przez Marię Czapską z rodzinnych wakacji spędzanych w 1971 roku w Bretanii, Czapski zostawił odręczny dopisek: „Kochamy Pana bardzo, jest wielkie szczęście znać paru ludzi w życiu, paru ludzi – jak Pan”. Sam Haupt po latach wspominał wizytę u Czapskiego, podczas której dostrzegł na stoliku przy łóżku zaczytany i pokreślony egzemplarz swojej prozy, co zrobiło na nim wielkie wrażenie.
Także Stempowski pisał do Haupta. Niestety, interesująco zapowiadającą się korespondencję dość szybko przerwała śmierć eseisty w 1966 roku. W jego ostatnim liście możemy m.in. przeczytać: „W tej perspektywie Pańskie opowiadania są rewelacją. Przynoszą ponowne odkrycie magii Petrarki. Petrarca był bardziej linearny, Pan jest bardziej impresjonistyczny, ale natura obu magii jest pokrewna”. List ten sam w sobie i w całości wart jest uważnej lektury. Jak zauważył Marek Zagańczyk, to jeden z najwspanialszych listów autora Esejów dla Kassandry. A jeśli tak – dopowiedzmy – to prawdopodobnie jest to jeden z najwspanialszych polskich listów w historii, wszak Stempowski bez wątpienia był jednym z największych epistolografów, jakich kiedykolwiek mieliśmy. Wiele to mówi także o osobie adresata i o wzajemnej relacji obu korespondentów.
Trudno dziwić się determinacji Haupta, który w momencie wydania Pierścienia z papieru miał już pięćdziesiąt sześć lat, a na swoim koncie kilkadziesiąt utworów publikowanych przede wszystkim na łamach „Kultury” i „Wiadomości” Mieczysława Grydzewskiego. Pisarz jest dziś postrzegany jako twórca przynależący do środowiska Giedroyciowej „Kultury” – i słusznie. Wydanie Pierścienia z papieru jest wyłączną zasługą Redaktora – i to prawda. Kiedy jednak przyjrzymy się spisowi treści tego tomu, okaże się, że większość opowiadań została opublikowana właśnie na łamach wydawanych w Londynie „Wiadomości” (wcześniej także „Wiadomości Polskich”). Aż dziewiętnaście z dwudziestu pięciu tekstów ukazało się w periodykach redagowanych przez Grydzewskiego, o czym Haupt dobrze pamiętał, wyrażając swoją wdzięczność w liście z 12 listopada 1962 roku: „[…] w grudniu lub styczniu ma ukazać się nakładem Instytutu Literackiego (Biblioteki «Kultury») w Paryżu tom mojej prozy – rzeczy wybrane z tego, co w ciągu kilkunastu lat widziało druk w kilkunastu polskich i amerykańskich (w przekładzie) pismach. Dla autora liczącego sobie pięćdziesiąt lat pierwsza książkowa pozycja bibliograficzna to ekscytujące i odmładzające przeżycie. Podając wydawcom precedensy mej prozy, przekonałem się, że większość jej była drukowana w «Wiadomościach Polskich» i w «Wiadomościach», i uświadomiłem sobie, ile mam do zawdzięczenia Panu za dane mi możliwości, za wyrozumiałość i zachętę, z jakimi się spotkałem u Pana. Bardzo kochanemu Panu za to wszystko dziękuję”. Rzeczywiście, Haupt wiele zawdzięczał Grydzewskiemu, nawet jeśli przy tej okazji musiał przejść trudną i niewdzięczną szkołę legendarnych już dzisiaj redaktorskich zapędów wydawcy „Wiadomości”, który potrafił nadzwyczaj głęboko ingerować w nadsyłane mu teksty. W „Kulturze” pisarz publikował jako dojrzały, w pełni ukształtowany prozaik, ale to Grydzewski umożliwił mu artystyczne dojrzewanie na emigracji, dał możliwość publikowania w języku polskim w czasie, kiedy pisarz zaczął mieć poważne wątpliwości, czy to wszystko warte jest ponoszenia kolejnych wyrzeczeń i trudów. Dodatkowo, o czym także nie można zapomnieć, publikowanie tekstów w „Wiadomościach” londyńskich sprawiało, że proza Haupta żyła wśród czytelników, wyrabiała mu markę, a jego samego utwierdzała w przekonaniu o słuszności obranego kierunku rozwoju twórczego, co miało kolosalne znaczenie w sytuacji, w jakiej znalazł się po osiedleniu w Ameryce. Sam Giedroyc, zapraszając go w listopadzie 1949 roku do współpracy z „Kulturą”, pisał: „Znając Pana z doskonałych utworów drukowanych w «Wiadomościach», chciałem się zwrócić z propozycją współpracy z «Kulturą». Nie orientując się w Pana zainteresowaniach, trudno mi sugerować zagadnienia. W razie Pana zgody zostawiłbym to całkowicie do Pana uznania”. Zaproszenie wystosowane przez Giedroycia było prawdziwym punktem zwrotnym w twórczej biografii pisarza wygnańca. Opublikowanie Pierścienia z papieru, późny debiut książkowy – za to jaki! – było tej biografii swoistym spełnieniem, choć przecież jej nie wieńczyło. Haupt publikował do samego końca i po 1963 roku powstały chociażby opowiadania Lutnia i Lili Marleen – niewątpliwe arcydzieła polskiej literatury dwudziestowiecznej.
Pierwszy kontakt z amerykańską rzeczywistością nie jest łatwy, fascynacja miesza się z dojmującym poczuciem wyobcowania, które będzie mu już zawsze towarzyszyło. W jednym z pierwszych listów z Ameryki pisze ze swadą: „Staliśmy w Waldorf Astoria Hotelu, takim luksusie, że oko bieleje, Mołotow, Marszałek Smuth i książę Windsor z panią Simpson siedzą przy sąsiednim stoliku w czasie kolacji, a sam Frank Sinatra śpiewa, ażeby lepiej się przełykało. Jednak po pięciu dniach machnęliśmy ręką na to towarzystwo i wyruszyliśmy do Nowego Orleanu”. W latach 1946–1951 rodzina zamieszkuje w Nowym Orleanie w domu matki Edith. W tym czasie Haupt nie ma stałej pracy, trochę maluje (bierze udział w wystawach w Nowym Orleanie i sprzedaje pojedyncze płótna), przede wszystkim zaś pisze, choć jako pisarz odczuwa dotkliwy brak codziennego kontaktu z językiem polskim – żyje, jak sam wielokrotnie powtarza, na zupełnym polskim odludziu. To właśnie w tym okresie powstają na przykład doskonałe teksty (z pogranicza reportażu, eseistyki i opowiadań) opisujące doświadczenie odkrywania południa Stanów. Hauptowi udaje się również opublikować kilka tłumaczeń swoich opowiadań w prestiżowych amerykańskich kwartalnikach literackich. W listach do przyjaciół wielokrotnie wyraża zdziwienie, że jego proza, osadzona w niezrozumiałych dla amerykańskiej publiczności realiach kresowej Polski, znajduje tak duże uznanie wśród miejscowych wydawców i krytyków. Daje o sobie znać dostrzeżony i podkreślany przez Czapskiego paradoksalny uniwersalizm tej twórczości.
Pogarszająca się sytuacja finansowa zmusza Haupta do podjęcia etatowej pracy w polskiej redakcji radiowej „Głosu Ameryki” w Nowym Jorku, gdzie przeprowadza się wraz z rodziną w 1951 roku. Po kilku latach zmienia pracę i aż do emerytury pozostaje w redakcji prasowej czasopisma „Ameryka”, zamieszkując w okolicach Waszyngtonu. Pisarz przez cały czas (z mniejszym lub większym natężeniem) tworzy i publikuje. W 1962 roku otrzymuje Nagrodę Literacką „Kultury”, a w 1971 roku zostaje laureatem Nagrody Fundacji im. Kościelskich. W 1963 roku ukazuje się Pierścień z papieru, jednak kolejnej książki, pomimo trwających nad nią prac, Haupt niestety już się nie doczekał. Umiera 7 maja 1975 roku i zostaje pochowany w Nowym Orleanie. Po śmierci pisarza w 1989 roku Giedroyc doprowadza do wydania drugiego tomu prozy Haupta, który ponownie ukazuje się w serii Biblioteka „Kultury” pod tytułem Szpica.
Proza Haupta doczekała się kolejnych wydań. Dziś na półkach w księgarniach znajdziemy obszerny zbiór opowiadań zatytułowany Baskijski diabeł. Powoli zaczynają się także ukazywać pierwsze wydania zachowanych w archiwach listów. Pod koniec 2022 roku w serii Archiwum Kultury wydany został tom zawierający korespondencję pisarza z Giedroyciem, Stempowskim, Marią i Józefem Czapskimi, Zofią i Zygmuntem Hertzami. Wciąż jednak czekamy na pełne wydanie krytyczne zbierające całą twórczość oraz nigdy dotychczas nie publikowane materiały z bogatego archiwum pisarza znajdującego się w Bibliotece Uniwersytetu Stanforda.