7–8/2025

Kacper Bartczak

Pieśń osoby hybrydowej

w pewnym sensie nigdy nic nie napisałem

ten sens nie przestaje mnie sycić każdy wiersz ściera się w zdarzeniu

myślałem że jestem zły zamknięty dbam tylko o siebie

chciałem żyć w zwykłym zdarzeniu jego utajonym ogniu

żyłem w tajności zdarzenia żeby dbać o miłość na myśl

byłem zły samolubny dbałem o zamknięty obieg w sieci

ale oto brak w środku dnia praca wyciągam szyję poza skórę skorupę kość

czuję się rzeczą zwierzęciem a później czuję się czymś innym niż wyciąganie szyi

kurator rysunku dnia jestem na wyciągnięcie odwiedzam go nakładam wychodzę z niego i siebie

niemożliwe żebym tu był ja kurator niemożliwości

dochodzą mnie osoby hybrydowe w ściernym przekazie przyjaźnienia

nic nie musiałem napisać być może nic nie napisałem w rysunku dnia są sine ziemie

wszystkie są rzadkie metalowe w szczęku dochodzi mnie jednoczesność pustoszonych epok

moduluję dojście filtruję odrzucam spełniam epokę chwili

staram się działać jakbym wybrał światło o którym poeci piszą że w nim tylko rozpad

sypię się prochem z wierszy w ziemie wszystkie rzadkie fotony przeze mnie dają spektrum ślą ku obcym dziurom w kosmosie

wciąż jakbym nic nie napisał tsunami świata czarne dziury równania algorytmy mamidła

ale tu w rękach trzymam grudę błota śniegu odległe pola szybkość gwiazd

kiedy nachylę głowę słyszę reset pierwszych sekund w moim brudnym ciele

w nasłuchu coś ze mnie żeby mówić jak być żywym martwym i zżytym

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.