07-08/2024

Tomasz Różycki

Płoń

Noc zsuwa się ze zbocza tuż po zmierzchu

jak lawina, nie zdążę zamknąć okna

i długopisem starannie rozmieszczam

w liniach notesu jej czarne włosy.

Noc jest po prostu wielkim brakiem światła,

więc ciało stara się jakoś nakarmić

ją tym, co wyprodukuje białego.

Bo nieskończenie pusta jest noc, wirem

jest i trudno o coś bardziej pustego.

I rozpuścić się w niej trwa tylko chwilę,

i co wypowiesz w nią, co włożysz jej w usta,

nigdy nie wróci, dopóki sam pustką

się nie staniesz – a przecież wystarczy

dostatecznie długo powtarzać imię

kogoś, kogo tu nie ma. Jeszcze chwilę

płoń, jeśli umiesz, jak wolfram czy grafit

zamknięty w stuwatowej żarówce,

tej bańce ze szkła, wypełnionej pustką.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.