07-08/2022

William Butler Yeats
przełożył Antoni Libera

Płynąć do Bizancjum

I

To nie jest kraj dla starych. Tutaj wciąż rozbrzmiewa

Godowa pieśń młodości – kolejnych pokoleń

Ludzi z dolin i z wyżyn, i ptaków na drzewach,

I łososi żyjących w podwodnym żywiole.

Przez całe długie lato te wszystkie stworzenia

Będą sławić poczęcie, zgon i narodziny,

Nie zwracając uwagi w tych zmysłowych pieniach,

Że umysł tworzy dzieła z lepszej, trwalszej gliny.

II

Człowiek na stare lata robi się żałosny

Jak znoszone ubranie wiszące na haku,

Chyba że jego dusza ma dar wiecznej wiosny

I śpiewa tym donośniej, im więcej jest znaków

Rozkładu ciała, ale – nie dla wyrażenia

Bólu, tylko na chwałę własnej genialności.

Dlatego do Bizancjum, stolicy świętości,

Wyruszam dzisiaj w drogę na skrzydłach natchnienia.

III

O mędrcy, których święty, boski ogień spala,

Jak na tamtej mozaice wyłożonej złotem,

Zstąpcie z muru na ziemię czarodziejskim lotem

I nauczcie mą duszę, jak śpiewem ocalać.

Niech moje grzeszne serce wreszcie się wyzwoli

Z tego, co w nim zwierzęce, czyli z umierania,

I przez to raz na zawsze wkroczyć mi pozwoli

W świat cudownej sztuczności i wiecznego trwania.

IV

A gdy się to już stanie, gdy rzucę naturę,

Już nigdy nie przybiorę żadnej jej postaci.

Złotego bibelotu będę mieć fakturę,

Którym cieszą swe oczy władcy i magnaci;

Albo ptaszka ze złota na złotej gałęzi,

Którego rzeźbiarz po to w ten sposób uwięził,

Aby możnym w Bizancjum śpiewał na wezwanie,

Co minęło, co mija albo co nastanie.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.