05/2018

Krzysztof Karasek

Poczwórna ścieżka poznania:
Krawiec rymów

Krawiec rymów, Riemenschneider,

komu bardziej powinno przydarzyć się to nazwisko,

jeśli nie poecie? A jednak – cóż za ironia? –

kiedy oglądam formy kształtowane jego ręką,

widzę linię szyi, jak spływa ze stromego zbocza

i zatrzymuje na linii barków,

myśl o jego nazwisku uruchamia we mnie

bolesną przestrzeń, rozciągającą się

od kształtu do słowa, od tego, co widzialne,

do tego, co niewidzialne.

Riemenschneider, ty wiedziałeś,

jak pętać ręce Boga i ugniatać oporną glinę

sprzeczności, jaką jest człowiek.

Nie tylko ten zewnętrzny, ubrany

w rękawiczki i krawat, ale i wewnętrzny,

w futerale ciała. Gdzie są skrzypce,

które miały grać dla nas

melodię losu? Niewidzialny obłok

przepłynął nad naszymi głowami, niesłyszalny dźwięk,

oto co nawiedza nas, kiedy zagłębiamy się

w rymy krawca, który nie istnieje,

który nam umyka.

Tyle krajobrazów w oczach

i tyle słów w ustach (i jeszcze więcej

poza ustami), i wszystko to na darmo.

Odchodzi, wpada w czarną dziurę,

przecieka przez jakiś niewidzialny bandaż,

szuka poza sobą przedłużenia, jakichś ciągów,

w których moglibyśmy się odnaleźć,

zmieścić.

Słowa nizane, nawlekane na nitkę,

wersy zaplecione jak warkocz, pociecha wiersza,

z którego szyję płaszcz dla krawca.

Jesteś czymś w rodzaju moralnego światła

na skrzyżowaniu, kiedy mówisz:

zatrzymaj się! Czerwone!

Ale nikt nie słucha. Wszyscy pędzą

przed siebie w nagą przestrzeń,

kwarki. Tylko ja

szyję, zeszywam, nicuję

ich wewnętrzną odzież.

Zeszywam skóry naszych ciał.

Zeszywam skóry naszych imion.

Zeszywam skóry naszych dusz.

Nawlekam nitkę na igłę

języka i obracam nią

jak batem

bąka.

Riemenschneider,

podoba mi się twoje nazwisko,

które mi ukradłeś.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.