6/2025

Alicja Bagińska

Pod spodem wibruje ciemność

Poezja Joanny Oparek każe nam patrzeć na największe zbrodnie i perwersje – prezentuje je pojedynczo, powoli i dokładnie, nigdy nie gryzie się w język. Nie zna strachu ani wstydu, nie cofa się przed zaglądaniem pod spód i za kulisy, nic nie jest jej obce. Nie boi się zła, bo rozpoznaje w nim coś znajomego, i nie wierzy w wyjątki – mówi o nas wszystkich.

Wydany w zeszłym roku nakładem WBPiCAK tom Rozbiór. Wiersze i poematy pod redakcją Karola Poręby i Jakuba Skurtysa, zawierający wybór utworów z poprzednich książek Oparek (oraz dwa niepublikowane wcześniej), pozwala nam zobaczyć jej dotychczasowy dorobek poetycki jako jeden spójny projekt i rozpoznać pojawiające się w nim leitmotivy. Są nimi przede wszystkim przemoc i władza, które zawsze pozostają nierozerwalnie połączone z cielesnością; Oparek często skupia się również na ich ekonomicznym, medialnym i politycznym kontekście. Splot przemocy, władzy i cielesności przybiera najwyraźniejszą, totalną formę w torturowaniu i zabijaniu, dlatego bohaterami poematów Oparek są najczęściej mordercy i ich ofiary. Jest też bardzo widoczny w kontekstach erotycznych – wszędzie tam, gdzie zmysłowa rozkosz opiera się na uległości i sile. Sadystyczna przyjemność jest głównym tematem tomu Berlin Porn, Oparek eksploruje w nim powiązania między pożądaniem a przemocą, intymnością a dominacją. Przeplata refleksje o pornografii i gadżetach erotycznych z historią seryjnego mordercy, Jacka Unterwegera („oskarżony o jedenaście zabójstw / trzy prostytutki w Kalifornii jedna w Pradze / kosmopolita!”). Charakterystyczny węzeł, przy pomocy którego Unterweger dusił swoje ofiary wyjątkowo długo i boleśnie („kolejne zwłoki znalezione w Lasku są niebieskie / kobieta uduszona pończochą pomysłowy węzeł / zaciskano i rozluźniano wiele razy”), jest omawiany podczas jednego z paneli tytułowego Berlin Porn Festival, a sam morderca bierze udział w debacie. To bardzo wymowny, nomen omen, splot – technika zabijania okazuje się przydatna w sypialni, „erotyzm pływa w śmierci”, pisze Oparek.

Zadawanie śmierci i cierpienia przekracza granice prawa i tabu, ale potrzebę brutalności daje się zaspokajać w wielu innych, akceptowalnych społecznie formach. W swojej poezji Oparek przygląda się więc zarówno seryjnym mordercom, jak i tym, którzy nigdy nie splamili się krwią, ale po powrocie z pracy z wypiekami na twarzy oglądają kilka odcinków serialu true crime. Prawo reguluje nasze działania, ale sama potrzeba pozostaje niezmienna. Możemy dbać o swoją moralność, ale ostatecznie i tak nie jesteśmy w stanie całkowicie odwrócić wzroku od zbrodni – potrzebujemy igrzysk tak samo jak chleba.

W cyklu Historia z tomu Małe powinności, który stanowi oś konstrukcyjną Rozbioru (książka została podzielona na dziesięć części osnutych wokół dziesięciu wierszy tegoż cyklu), Oparek opowiada o sprawie Josefa Fritzla – ojca, który przez dwadzieścia cztery lata przetrzymywał w piwnicy swoją najmłodszą córkę i spłodził z nią siedmioro dzieci. Cykl jest stylizowany na serial, co widać szczególnie w tytułach wierszy – Season 1 Episode 1 Wilczek, Season 1 Episode 2 Instynkt, etc. Pierwszy wiersz cyklu, jak na pierwszy odcinek serialu przystało, poprzedza ostrzeżenie o drażliwych treściach, które będą się w nim pojawiały – „*kazirodczy związek przemoc wulgaryzmy / Age 18 plus”. Częścią serialu jest też świąteczny odcinek specjalny, Gwiazdka w domu państwa Fritzlów – ironiczny komentarz do problemu komercjalizacji zbrodni w szeroko pojętej branży rozrywkowej. Co prawda „niczego o Fritzlu nie ma na Netflixie”, ale jego sprawa odbiła się głośnym echem w mediach i stała się inspiracją licznych piosenek, książek czy podcastów. Sprawy dotyczące podobnych zbrodni doczekały się zresztą ekranizacji, które cieszyły się niemałą popularnością. W 2022 roku, kiedy ukazał się tom Małe powinności, jednym z najchętniej oglądanych seriali był Dahmer, dziesięcioodcinkowa opowieść o seryjnym mordercy. Dlaczego tak bardzo lubimy oglądać historie, o których mówimy, że są „mrożące krew w żyłach”?

Oparek wskazuje na uniwersalność i trwałość form rozrywki polegających na przyglądaniu się morderstwom. „Teatr powstał po to by pokazywać śmierć / i poprzedzające ją etapy”, stwierdza w wierszu Pióra, po czym powołuje się na przykłady:

Przywołam tu paryski teatr grozy

wspaniały i inspirujący Grand‑Guignol

zaiste była to kolebka makabry

krew tryskająca na widzów

wiadra na wymiociny pod fotelami ach

Przywołam tu Szekspira

żeby nie obrażać Państwa aspirujących do mieszczaństwa

Przywołam tu ofertę Netfliksa coś dla wszystkich

nie obawiajmy się że film zabije teatr śmierci

telewizja nie zabiła niczego za to pozwoliła nam na alienację […]

tak Panie i Panowie odkąd wynaleziono telewizor

każdy może być mordercą

jedynym widzem w teatrze śmierci


Seriale true crime spełniają więc te same funkcje co wcześniejsze teatry grozy, na deskach których przelewano sztuczną krew. Mają dostarczać mocnych wrażeń, powodować przyjemny strach i prowadzić do jakiegoś rodzaju katharsis. Widzowie zajmują wygodną pozycję, nie obarcza się ich żadną odpowiedzialnością za los ofiary. Są na tyle blisko, żeby w porywie empatii móc jej współczuć, ale jednocześnie zachowują wystarczający dystans, żeby po wszystkim powiedzieć: „Uff / Bogu dzięki / Sprawa została ostatecznie rozwiązana / Co za makabra / Teraz napijemy się szampana!”.

W fabularyzowanych historiach o seryjnych mordercach ofiary są jednak zazwyczaj mało ważne, pełnią drugoplanowe role, a w kulminacyjnym momencie intrygi są przedstawiane jako krojone mięso. Najważniejszym bohaterem jest ten, który trzyma nóż i z wirtuozerską precyzją zaciera po sobie wszystkie ślady. Poznajemy jego biografię (często począwszy od najmłodszych lat), śledzimy jego działania, czasem mimo wszystko trzymamy kciuki, żeby nie został złapany – dlaczego? O ile nie pochwalamy zbrodni jako takiej, o tyle historie konkretnych morderstw budzą w nas pewien podziw i fascynację, a mordercy – zwłaszcza w kontekście Stanów Zjednoczonych – urastają do rangi ikon popkultury.

Żeby zrozumieć, dlaczego tak jest, warto zwrócić uwagę na inne, historycznie wcześniejsze formy, w których wyrażała się podobna fascynacja. Analizując sprawę Piotra Rivière’a, który w 1835 roku zabił swoją matkę, brata i siostrę, Michel Foucault wspomina o tym, w jaki sposób opisywano tego typu zbrodnie w ówczesnej prasie i drukach ulotnych. W XIX‑wiecznej Francji istniał zwyczaj pisania wierszy okolicznościowych o głośnych morderstwach, składały się one z dwóch części. W pierwszej przedstawiano opis wydarzeń, w drugiej zaś „oddawano głos” mordercy, który opowiadał o swoim życiu, wyrażał skruchę, prosił o modlitwę i przebaczenie. Jak pisze Foucault, niekiedy skazany „mówił wierszem” nawet w obliczu kata, „podnosił głos, aby przekazać najlepsze życzenia sprawiedliwości, która skazała go na unicestwienie”. Te rymowane, narracyjne historyjki drukowane w jarmarcznych pisemkach miały ludyczny charakter, ale ich równie istotną funkcją było utrzymywanie ładu społecznego – zbrodniarz zawsze zostawał ukarany, a jego czyn potępiony; stanowił on wyjątek wśród ludzi prawych i moralnych, którzy czuli się zgorszeni na samą wieść o popełnionym morderstwie.

Zbrodnia, której nie da się uważać za aberrację, staje się niekomfortowa. „Incydenty to małe lusterka / w których odbija się prawdziwa przemoc”, pisze Oparek. Mrożące krew w żyłach historie to tylko mocniejsze akcenty przemocy stanowiącej codzienność. Dziewczęta przetrzymywane w piwnicach przez swoich ojców to ekstremalne przypadki zwykłej przemocy domowej, nadużywania ojcowskiej władzy. W twórczości Oparek znajdziemy więcej analogii – zbrodnie Unterwegera, seryjnego mordercy zabijającego prostytutki, to tylko ekstremalny przypadek brutalności, skutek przekonania, że można zrobić z nimi wszystko, na co ma się ochotę.

Każda wielka zbrodnia jest więc tylko przedłużeniem codziennych przejawów przemocy, której istota tkwi w naturze samej władzy, stale testującej, jak wiele jej wolno. Incydenty to wybuchy zła, które sprawiają, że w końcu zaczynamy zwracać na nie większą uwagę. Tak jakbyśmy przypominali sobie o grawitacji dopiero wtedy, gdy ktoś spadnie z kilkunastu pięter. W wierszu Warunki pogodowe Oparek opisuje działanie zła jako jeden z naturalnych procesów, immanentną właściwość świata, która jest tak samo zwyczajna i stała jak prawa fizyki.

zło jest absurdalne i znaczy to tyle że nie ma w nim logiki

nic tu zabawnego

tylko sekwencje wydają się przemyślane

ale sam zamysł także jest przypadkiem

elektrycznym wyładowaniem

piorun nie wie z czego powstaje

i nie wie drzewo czym przyciąga piorun

Ludzki gniew jest symbolem gniewu bogów

stworzonych przez człowieka karmiących się ludźmi […]

zło po prostu zachodzi jak każdy inny proces

fizyka chemia biologia wolne są od ocen

ale fizyka społeczeństw jest zarzewiem wojny


Zło jest częścią świata i częścią nas samych. Nie da się go definiować jako braku dobra, który dałoby się załatać dobrymi chęciami. W wizji świata tworzonej w poezji Oparek zło przypomina ciemną materię – niewidoczną siłę, której istnienie zdradzają tylko wywoływane przez nią efekty grawitacyjne. Ciemna materia buzuje pomiędzy gwiazdami i planetami, zakrzywia to, co teoretycznie powinno być proste, ma ciężar, chociaż nie ma ciała: powoduje anomalie, incydenty.

O ile, jak słusznie wskazała w posłowiu do tomu mocne skóry białe płótna Julia Fiedorczuk, „pisarstwo Oparek ma w sobie coś z de Sade’a”, o tyle w przeciwieństwie do autora Justyny poetka nie uznaje siły i przemocy za wzorce postępowania ani formy adaptacji do świata, który jest z gruntu zły. Wręcz przeciwnie – zawsze staje po stronie ofiar, co jest szczególnie wyraźne w Małych powinnościachCzerwiach. Świat ofiar z poematów Oparek przypomina jednak trochę historię opisaną w Justynie, widać paralelę między losem Julki, bohaterki Czerwi, a tytułową bohaterką powieści de Sade’a. Obie wierzyły w Boga, który jest dobry i sprawiedliwy, obie doświadczyły zła oraz przemocy. Modlitwy Julki pozostawały niewysłuchane, zarówno przez domowe Maryjki, jak i kościelne Madonny. Senna wizja, która pojawia się na końcu poematu, pozwala spojrzeć w inny sposób na kwestie dobra i zła w twórczości Oparek:

I śniło się Julce że figura

zeszła z ołtarza Panna cała w gwiazdach

Widzieli ją na gościńcu i na bagnach

Zamiotła wszystkie śmieci brzydkich ludzi resztki zwierząt

zepsute i chore zagarnęła

A biała jak łabędzica cały brud z niej spłynął

prośby do niej

spłynęły po porcelanowej dłoni

gwiazdy kołysały się na złotym drucie

a biel kładła się na błękicie i ten uśmiech

nie schodził z niej i te oczy

patrzyły tak łagodnie

jak ten Niemiec


Madonna jest widziana w miejscach, które w ludowych podaniach zazwyczaj są kojarzone z działaniem złych mocy – na gościńcu i na bagnach. Mimo że zeszła z ołtarza, pozostała posągowa, jak Galatea ubrana w litanię loretańską. Jest zadziwiająco oderwana od spraw ziemskich i zupełnie niezainteresowana modlitwami maluczkich, które spływają po jej porcelanowych dłoniach. I co najważniejsze – ma takie samo spojrzenie jak Niemiec, który zgwałcił Julkę w trakcie wojny, kiedy była dzieckiem. Bóg nie jest więc dobry ani zły; jest dobry i zły jednocześnie, tak samo jak świat i człowiek.

Stawką poezji Oparek nie jest bowiem udowodnienie nam, że cały świat jest zły, pełen przemocy i cierpienia; oprócz poematów o zbrodniach, pornografii i przemocy w twórczości poetki znajdziemy wiersze o rozkoszy i zabawie, komforcie i luksusie. Punktem wyjścia tej poezji (szczególnie w debiutanckim tomie Po kostki w niebie) jest rozczarowanie wygodnym życiem nastawionym na doświadczanie przyjemności oraz dostrzeżenie jakiejś niepokojącej sfery świata kryjącej się pod jego powierzchnią. Jak zauważa Fiedorczuk, w poezji Oparek „przemoc to mroczna podściółka nowoczesności”, jej ciemny rewers.

Dostrzeżenie zła i przemocy wibrujących u podstaw naszej rzeczywistości otwiera wiele istotnych wątków, przede wszystkim rzutuje na to, w jaki sposób poetka postrzega historię (bardziej wyczerpująco o kwestii historii u Oparek piszą Poręba i Skurtys w posłowiu do Rozbioru). Jeśli nieusuwalną częścią natury świata i człowieka jest zło, to zarówno idea końca historii jako happy endu, bezczasu szczęśliwości, sytości i przyjemności pod sztandarem neoliberalnej demokracji i wolnego rynku, jak i idea nieskończonego postępu niosącego ludzkość ku coraz lepszemu życiu są tylko bajkami zakrywającymi degradację. W zamykającym Rozbiór wierszu Angelus novus Oparek nawiązuje do akwareli Paula Klee, która zainspirowała Waltera Benjamina jako alegoria naturalnej historii zniszczenia. Anioł historii patrzy wstecz i widzi tylko piętrzące się gruzy. Silny wiatr pcha go naprzód, „to, co my nazywamy postępem, to ten właśnie wicher” pisze Benjamin. Postęp, który miał być równoznaczny z poprawą naszego losu, okazuje się jedynie prędkością bez kierunku i bez celu, samonapędzającym się ruchem. „Kiedy słyszałam wycie myślałam że to moje brałam wycie za świst / zwyczajną konsekwencję tempa”, pisze Oparek w mocnych skórach białych płótnach.

Wybór tekstów zebranych w Rozbiorze pokazuje, jak Oparek bada trwałość przemocy jako struktury świata. Zło nie jest tu błędem ani wyjątkiem od reguły, lecz podstawowym mechanizmem historii obecnym zarówno w spektakularnych zbrodniach, jak i w codziennych sytuacjach. Ostatecznie największą mocą i zasługą jej poezji jest to, że unaocznia zło, które tkwi w świecie i w nas samych. Silnymi wersami wskazuje na jego konkretne przejawy, jednocześnie ciągle dąży do budowania całościowego obrazu. Rozbierając świat, Oparek pozwala nam zobaczyć jego nagą ciemność.

Joanna Oparek: Rozbiór.
Wiersze i poematy.

Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury,
Poznań 2024, s. 190.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.