Kasper pisał i tworzył nie po to, aby wtopić się w powszechnie przyjęty i akceptowany dialekt i ostatecznie się w nim roztopić, ale wyznaczał sobie własny – niezależny – kierunek, posługiwał się własnym językiem, rozporządzał nim i całkowicie nad nim panował. W pewnym stopniu szedł pod prąd, starając się zrozumieć świat w jego najtajniejszych, najdziwniejszych, ale i najpiękniejszych perspektywach. I chciał o tym opowiedzieć innym – tak jak czuł i potrafił. Wszystkie te odkrywcze perspektywy zbiegają się w jednym punkcie, przywierają do siebie i wspólnie wywołują napięcie. A punktem tym jest – i to należy mocno podkreślić – sam poeta, kiedy podziwiając świat, powiada:
i podziw dla kruchości
jak przyszpilający motyle Nabokov.
Te trzy wersy składają się na całą opowieść o pisarzu, o człowieku i o rzeczywistości. Kasper potrafił niezwykle prosto – właśnie punktowo – objąć wyobraźnią i wyrazić, nie gubiąc nic z jego bogactwa, dosłownie cały świat. Obejmował jednak przede wszystkim to, co słabe, niedostrzegalne, ulatujące i nietrwałe. Zatrzymywał się przy szczegółach, zbierał „okruchy milczenia”, badał niknące ślady. Prawdziwa sztuka jest przecież – da się to wyczytać z jego wierszy – sztuką pokornego zdziwienia i cierpliwości. Poeta, który się dziwi i który jest wytrwale uważny, zostaje nagrodzony światłem prawdy.
Kasper mierzył się w swojej twórczości „z nieznanym”, z tajemnicą i trudem istnienia. Zadawał pytania, nie odwracał się od tego, co milczące, chłodne i obojętne. Mierzył się z życiem w jego codziennych i ponadczasowych skalach. Mierzył się z tym, co nas otacza, co nazywamy losem, przeznaczeniem, co próbujemy uporządkować swoim własnym językiem, a co w każdej chwili istnienia wystawia nas na próbę. Szukanie miary jest niełatwe. Nosimy w sobie tyle ran, mamy tak wiele spraw nierozwiązanych, niewyjaśnionych, z tyloma ciężarami nie potrafiliśmy i nie potrafimy sobie poradzić. O tym wszystkim jest tom‑poemat Śmierć wizjonera, ułożony przez poetę ponad trzy dekady temu i wydany w 1993 roku. To w dorobku Jana Kaspra ważna książka. Pisana w dwóch tonacjach, prozą i wierszem, biegnie dwoma rytmami, przyspiesza i zwalnia, rozwija się niczym opowieść i wraca do zwięzłej ramy wiersza. Te dwa porządki i dwa języki ogarniają cały ludzki horyzont. Jest tutaj przeszłość obudzona przez pamięć, jest czas teraźniejszy odbierany według zmysłowej wrażliwości, jest świat wewnętrzny i zewnętrzny.
Śmierć wizjonera – mimo że stanowi tylko fragment dorobku poetyckiego zebranego w Mogiłach obwoźnych – to klucz pozwalający zrozumieć całość przedstawianego przez Kaspra świata. Jego pisanie ściśle łączyło się z obrazami przeszłości, z emocjami, które kiedyś były żywe i decydowały o relacjach z innymi ludźmi, z przeżyciami błahymi i wielkimi. Kasper wiedział, że nie można przekreślać tego, co było i co zdarzyło się kiedyś. Potrzeba wracania do przeszłości to konieczność podtrzymująca trwanie: „Wracaj. Jeżeli wiesz już, że dokonałeś właściwego wyboru i że nie oznacza on zgody na tchórzostwo czy na pogardę. Któregoś dnia całkiem zwyczajnie stań przed drzwiami domu, ignorując fotografujące cię z okien twarze wścibskich sąsiadów”. Powrót jest obecnością, trwaniem „w sobie”, buduje teraźniejszość, ale jest też zdarzeniem o wymiarze uniwersalnym. Pozwala odnaleźć utracony sens i wyjść z labiryntu złudzeń. Ukazując źródła i początki ludzkiej drogi, daje możliwość wyzwolenia się z labiryntowej pułapki błędnego koła.
W swoich wierszach Kasper sięgał także do zdarzeń świadczących o relacjach pomiędzy żywymi i zmarłymi. Te obecności – z pogranicza światów – poszerzają granice codzienności o wymiar metafizyczny:
umarli. Sok, który liżą z kory
przejrzysty jest jak oni.
Tak ujawnia się metafizyczne podłoże rzeczywistości. Granica pomiędzy światami jest płynna, trzeba wykonać tylko „jeden niewielki krok między / łóżkiem a nieogarnioną ścianą” (
Śmierć wizjonera jest sumą wrażliwości człowieka, który rozumie rzeczywistość w perspektywie romantycznej jedności tego, co materialne, i tego, co duchowe, który wierzy, że świat ma wiele wymiarów i perspektyw. Ta wrażliwość jest obecna w całej twórczości Kaspra. Dzięki niej poeta sięgał ponad widzialną granicę codzienności.
Poezja Jana Kaspra ma źródła nie tylko romantyczne. Zostały w niej również zawarte bardzo istotne i znaczące refleksje wypływające z czysto zmysłowych obserwacji i zewnętrznych doświadczeń. Bohater Kaspra żyje w świecie współczesnej cywilizacji, korzysta z niej, posługuje się jej zdobyczami i możliwościami. Ale traktuje ją z dystansem, potrafi uwolnić się od jej wymiarów i „przebić” ją ironiczną refleksją. Spojrzenie ironiczne pozwala na niezależność, umożliwia operowanie układem swobodnych obrazów i skojarzeń. Poza tym od ironii łatwo przejść do autoironii, która pozornie maskując, odsłania wnętrze człowieka:
Filozoficzne spekulacje,
kategoryzowanie świata na poziome
Paramecium caudatum.
Początki mojej inicjacji? Brałem dwa kamyki
I wytrwale uderzałem o siebie.
Pod tym przedstawieniem kryje się niezwykle prosta, jasna i wyrazista treść. Oto przed kimś, kto wchodzi w świat, jest na progu życia i rozpoczyna swoją drogę, rozciąga się pusty krajobraz – dopiero będzie się on zapełniał i nabierał znaczenia. Jeśli spojrzeć na to z odpowiedniej perspektywy, przyszłość wpisana jest w przeszłość i w niej obecna. U Kaspra wiele się dzieje właśnie pomiędzy czasami, w szczelinach trwania, w „pomiędzy”. Wejście w tę przestrzeń, a potem wędrowanie i odkrywanie nieznanych obszarów to konkretne – choć zmetaforyzowane – wątki podejmowane przez poetę. Niczym w studni czasu w głębi wielu perspektyw pojawiają się światy, które miały swoje „teraz”, swoją historię i pamięć:
światła wierciły się
na kolistej tafli. Głębiej fluorescencyjny
eon? Byłby więc tylko
projekcją pustki, która określa nieuchwytny
moment oddzielenia.
Zdziwienie światem łączyło się w wyobraźni poetyckiej Kaspra z pytaniami o realność i prawdę obrazów rzeczywistości. W Mogiłach obwoźnych tak sformułowanych pytań jest więcej. Stawia je ktoś, kto wchodzi coraz głębiej i dalej w świat pozbawiony klasycznego piękna i ładu – w świat często brudny i brutalny, odrażający i ponury. Kasper nie ukrywał tych pęknięć i ułomności. Przedstawiał je, bo je widział, bo są one obecne w naszej codzienności.
Brak piękna prowadzi jednak do pustki: „Kto by, pustko, dał radę / być skuteczniejszym. Szczelina / wystarczy, abyś mogła dokonać aneksji” (⁂[Kto by, pustko, dał radę…], z tomu Listy z własnego czasu). A przecież nawet jeden niepozorny okruch może ocalić nas przed nicością i uchronić przed wszechwładzą pustki. Wystarczy, że odnajdziemy w sobie ten najważniejszy klucz, otwierający drogę do celu – jest nim miłość prowadząca człowieka poza granice codziennej marności, dająca nadzieję i odsłaniająca dawno zarośnięte i zapomniane ścieżki, po których:
na trajkoczącym rowerku,
rozpryskując kałuże po deszczu.
Pod warstwą słów szorstkich, prostych, dosadnych, które stanowią językowy rdzeń wierszy zebranych w Mogiłach obwoźnych, kryją się uczucia, których źródłem i początkiem jest – powtarzam – wrażliwość poety. Bo Jan Kasper był poetą wielkiej wrażliwości. Potrafił dostrzec bardzo delikatne i ulotne wymiary życia. Tę wrażliwość bohater Kaspra często chowa, maskuje ją kpiną lub ironią. Ale zewnętrzna maska nigdy nie ukryje prawdziwego lirycznego napięcia, które w tej poezji jest stale obecne. Pojawia się ono w wierszach narracyjnych, w opisach i w zmetaforyzowanych obrazach. Liryczne napięcie wyznacza wewnętrzną tonację całego tomu, jest jego osnową i horyzontem.
Mogiły obwoźne są świadectwem poetyckiego poznawania świata oraz realnego bycia w sobie i ze sobą. Jan Kasper – zmarły przedwcześnie, w sierpniu 2023 roku – szedł często drogami, na których „jedynie piach, kamienie, dziury”. Ale potrafił te drogi ostatecznie prostować w sobie właśnie:
myśli, ani uczuć. Nic nie przeszkadzało mi
w patrzeniu na fale, które równo,
spokojnie zmierzały do brzegu.
Złączony z sobą, oddychałem lekko.