10/2023

Krzysztof Joniak

Poncjusz

Nigdy nie nauczymy się naprawdę milczeć.

Słowo – szemrany posłaniec idei, niestrudzony pielgrzym

ciągnie nas za język, dźga, znaczy, człowieczy się,

wilcze ślepia pakuje w duszę. Pochowałem dla Ciebie kawałki ciszy

po zakamarkach mieszkania, pod podłogą,

na balkonie i w piwnicy, w garażu, na czarną godzinę.

Wydzierałem przechodniom milczenie z gardeł,

zakradałem się do klasztorów.

Wszystko na nic. Raz rozbudzone krążyć będzie między nami,

dziś dopiero zauważyłem zacieki na ścianach, ktoś tu był i możliwe,

że płakał. Obrazy i tapety mokną, pora się zbierać. Uporczywie

ruszam zmurszałe ściany i czego nie dotknę na gładkiej tkance świata,

zmienia się w Ciebie.

Lecz czy tyle z tej pustki ryb i chleba, tyle wina

że znów na pomoc trzeba będzie wołać ubogich –

nie wiem.

Wybija godzina powrotu do grobu.

I tylko ten moment wieczorem w łazience:

ręce, woda, płatki róży.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.