Kiedy zastanawiam się, nie przypadkiem i nie dla tego „postanowienia końcowego”, jakby Marian, trochę drwiąco powiedział, nad mocą jego Osoby, siłą godności, uwagi dla świata i ludzi, najchętniej i najowocniej przenoszę się wyobraźniowo do Jego matecznika. Czym jest matecznik i gdzie on się znajduje? Marian wysłowił to pamiętnie, w dwukrotnie wydanej książce pod tym tytułem, ale jej tu nie cytuję, bo nie poświęcam się bibliografii pisarskiej, lecz właściwościom Osoby. Matecznik to miejsce bytowania ludzkiego, geograficznie to okolica, zespolenie dwóch kręgów terytorialnych, małego i wielkiego, leżących w dziennym zasięgu piechura. Mniejszy z nich, kółko właściwie, to owo miejsce bytowania, wieś rodzinna; większy natomiast wyznaczał promień ośrodka targowego, do którego zdążali kontrahenci, niekiedy małżeńscy, jak było w przypadku moich dziadków, a właściwie pradziadków, bo to oni, na targu w Kościanie, postanowili pożenić swoje dzieci. Dla Mariana sednem tej jego okolicy był wielokrotnie wskazywany trójkąt Ostrzeszów – Grabów – Mikstat, z Siedlikowem, wsią rodzinną w jego centrum. Marian, który właściwie był nomadą, przemieszczał się przez całe życie, wędrował swobodnie po świecie i włóczył po zakamarkach Targówka i Bródna, podsyłał mi ciągle jakieś obcojęzyczne utwory (był pierwszym w Polsce odkrywcą Annie Ernaux), najbardziej pieczołowicie opracowywał Ssapy, szkudły, świętojanki, czyli Słownik dawnej gwary Siedlikowa. Mam go stale pod ręką, bo to również i moja gwara (z Rogaczewa, pod Turwią), a uświadamia mi on, że od dzieciństwa byliśmy dwujęzyczni. Marian Pilot, autor całej kolekcji utworów prozatorskich i poetyckich, laureat artystycznych nagród i wyróżnień, najbardziej był dumny z tego, że udało mu się wydać z rękopisu Wspomnienia rodzinne swojej Mamy, Marianny ze Ślęków Pilotowej, którym nadał tytuł: My, z Siedlikowa Ślęki. Cała ta dumna godność, którą w nim podziwiałem i przed którą chylę czoła, zawarta została w tym prostym oznajmieniu: My, z Siedlikowa Ślęki. Być zewsząd jak trzeba, bo taki teraz jest ten świat, ale nigdy nie przestać być z Siedlikowa, mieć swój matecznik. Oto chlubne źródło tego honoru, z jakim nosił się Marian Pilot.
Mając własne doświadczenie przestrzeni, miał je również w czasie. Otwiera je słowo‑klucz, którego nie notują słowniki, mianowicie: Chłopia. Można przyjąć, że On je wymyślił, był niezrównany w zapisywaniu tego, co zasłyszał, oraz tego, co wynalazł. W tej Chłopii nie chodziło mu o same brzmienia, czasem zachwycające, lecz o przepastne pokłady znaczeniowe. Więcej niż leksykalne, gdyż „formatujące”, jak się dziś mówi, nawarstwione doświadczenie osoby i świata – zmysłowe, uczuciowe i umysłowe. Marian Pilot był obok Wiesława Myśliwskiego, Tadeusza Nowaka, Edwarda Redlińskiego wybitnym pisarzem nurtu chłopskiego. Nurt ten jest jednym z najważniejszych zjawisk kultury polskiej
Całą tę Chłopię miał jednak w sobie, czuł jej żywość, choć właśnie umierała i wynoszono ją cichaczem na smentarze, których znawcą i pielgrzymem był ten syn grabarza, u nas – grobowego. Ale jaki był pełny czas własny tej Chłopii, zatapianej Atlantydy naszych najgłębszych doświadczeń? Tysiąc lat, jak w ostrzeszowskiej czy kościańskiej okolicy? A może niezrównanie więcej, około dziesięciu tysięcy lat, skoro kultura rolna, której nosicielami byliśmy od niepamiętnych czasów, narodziła się w epoce nazywanej neolitem? Można przyjąć, że to rozstrzygnięcie nie jest takie ważne, ważniejsze jest wiedzieć i pamiętać, że Marian Pilot kulturę tę, w jej całkowitości, miał w sobie. Ta właśnie głębia znaczeniowa była ostoją jego dumnej i godnej osoby, „wartującej” wartościom, jak by On sam powiedział.