04/2024

Andrzej Mencwel

Pożegnanie Mariana

Marian Pilot 1936–2024
Wypowiedziane na pogrzebie Mariana Pilota na warszawskich Powązkach 15 lutego 2024 roku


Nie zliczę spotkań, biesiad i rozmów z Marianem Pilotem, ponieważ przez kilkadziesiąt lat naszej przyjaźni było ich bez liku. Bez liku było też kwestii i tematów, które nas poruszały, a dawniej widywaliśmy się i gadali parę razy w tygodniu. I nie piliśmy sobie z dzióbków, bo nie chodziło o prawienie sobie duserów, lecz o dochodzenie prawdy, zarówno w drobnych błyskach międzyludzkich, jak i w ewenementach globalnych, których przeżyliśmy aż nadto. Gdy teraz wobec Jego prochów, którym się tu skłaniamy, próbuję przypominać nie tyle poszczególne spotkania (wiele z nich godnych pamięci), ile ich nić wiążącą, dominujący wątek ludzki, to wtedy widzę przed sobą najpierw oczy Mariana. Miał je duże, wypukłe, jasne, patrzące z najwyższym skupieniem, ześrodkowane na rozmówcy i przyjaźnie pobudzające. To z nich promieniowała na mnie ta uważność dla człowieka i świata, którą miał w sobie i którą umiejętnie się dzielił. Była w nim pełna godność, która go nie wynosiła, lecz łączyła, oraz podmiotowa suwerenność, cechująca jego niezbywalnie własną twórczość i postawę w świecie. Był osobą tak pełną, jak tylko to osiągalne, ale był też tak osobny, jak tylko to możliwe. Osobnik miał w jego języku oba te znaczenia nierozłącznie i nie był to tylko tytuł utworu, to był On sam.

Kiedy zastanawiam się, nie przypadkiem i nie dla tego „postanowienia końcowego”, jakby Marian, trochę drwiąco powiedział, nad mocą jego Osoby, siłą godności, uwagi dla świata i ludzi, najchętniej i najowocniej przenoszę się wyobraźniowo do Jego matecznika. Czym jest matecznik i gdzie on się znajduje? Marian wysłowił to pamiętnie, w dwukrotnie wydanej książce pod tym tytułem, ale jej tu nie cytuję, bo nie poświęcam się bibliografii pisarskiej, lecz właściwościom Osoby. Matecznik to miejsce bytowania ludzkiego, geograficznie to okolica, zespolenie dwóch kręgów terytorialnych, małego i wielkiego, leżących w dziennym zasięgu piechura. Mniejszy z nich, kółko właściwie, to owo miejsce bytowania, wieś rodzinna; większy natomiast wyznaczał promień ośrodka targowego, do którego zdążali kontrahenci, niekiedy małżeńscy, jak było w przypadku moich dziadków, a właściwie pradziadków, bo to oni, na targu w Kościanie, postanowili pożenić swoje dzieci. Dla Mariana sednem tej jego okolicy był wielokrotnie wskazywany trójkąt Ostrzeszów – Grabów – Mikstat, z Siedlikowem, wsią rodzinną w jego centrum. Marian, który właściwie był nomadą, przemieszczał się przez całe życie, wędrował swobodnie po świecie i włóczył po zakamarkach Targówka i Bródna, podsyłał mi ciągle jakieś obcojęzyczne utwory (był pierwszym w Polsce odkrywcą Annie Ernaux), najbardziej pieczołowicie opracowywał Ssapy, szkudły, świętojanki, czyli Słownik dawnej gwary Siedlikowa. Mam go stale pod ręką, bo to również i moja gwara (z Rogaczewa, pod Turwią), a uświadamia mi on, że od dzieciństwa byliśmy dwujęzyczni. Marian Pilot, autor całej kolekcji utworów prozatorskich i poetyckich, laureat artystycznych nagród i wyróżnień, najbardziej był dumny z tego, że udało mu się wydać z rękopisu Wspomnienia rodzinne swojej Mamy, Marianny ze Ślęków Pilotowej, którym nadał tytuł: My, z Siedlikowa Ślęki. Cała ta dumna godność, którą w nim podziwiałem i przed którą chylę czoła, zawarta została w tym prostym oznajmieniu: My, z Siedlikowa Ślęki. Być zewsząd jak trzeba, bo taki teraz jest ten świat, ale nigdy nie przestać być z Siedlikowa, mieć swój matecznik. Oto chlubne źródło tego honoru, z jakim nosił się Marian Pilot.

Mając własne doświadczenie przestrzeni, miał je również w czasie. Otwiera je słowo‑klucz, którego nie notują słowniki, mianowicie: Chłopia. Można przyjąć, że On je wymyślił, był niezrównany w zapisywaniu tego, co zasłyszał, oraz tego, co wynalazł. W tej Chłopii nie chodziło mu o same brzmienia, czasem zachwycające, lecz o przepastne pokłady znaczeniowe. Więcej niż leksykalne, gdyż „formatujące”, jak się dziś mówi, nawarstwione doświadczenie osoby i świata – zmysłowe, uczuciowe i umysłowe. Marian Pilot był obok Wiesława Myśliwskiego, Tadeusza Nowaka, Edwarda Redlińskiego wybitnym pisarzem nurtu chłopskiego. Nurt ten jest jednym z najważniejszych zjawisk kultury polskiej XX wieku, dziś przyćmionym przez rzeczników „ludowej historii Polski”. Ale jeszcze wróci na właściwe sobie miejsce, gdyż zaczynał się tam, gdzie ci rzecznicy jeszcze nie doszli. Chłopia w tym znaczeniu, które Marian sam wydobył i kultywował, nie odnosiła się jednak do samej sztuki słowa, lecz do całości doświadczenia ludzkiego właściwego chłopkom i chłopom jako dominującej warstwie ludzkości. Doświadczenie to przez niezliczone pokolenia było oparte na pracy, mocniej – pracą wypełnione i do niej sprowadzone. Nawet święta, najbardziej uroczyste – były tylko chwilą wytchnienia od tej pracy, którą Marian nazywał robotą. Determinowała ona chłopskie życie zewnętrzne i wewnętrzne, psychiczne i społeczne, rzeczowe i duchowe. Byliśmy członkami pierwszego może pokolenia, na którym Chłopia ta przełamała się i kończyła. Oczywiście przełamania te dokonywały się wcześniej, śledzić je można na środowiskach wychodźców ze wsi do przemysłowych miast dziewiętnastego stulecia. Ale nigdy przedtem, przynajmniej w Polsce, nie dokonało się to w skali tak masowej i tak zdecydowanie. Byliśmy nomadami gigantycznego właściwie przemieszczenia, będącego również cywilizacyjnym przeistoczeniem. To jego czułym kamertonem i świadomym komentatorem był Marian Pilot. Pisarz miasta, wielkiego, tłocznego, symultanicznego, rzeczywistości ciżbyniebotyków, w których mieszkaliśmy na warszawskim Targówku, on akurat pod samym szczytem.

Całą tę Chłopię miał jednak w sobie, czuł jej żywość, choć właśnie umierała i wynoszono ją cichaczem na smentarze, których znawcą i pielgrzymem był ten syn grabarza, u nas – grobowego. Ale jaki był pełny czas własny tej Chłopii, zatapianej Atlantydy naszych najgłębszych doświadczeń? Tysiąc lat, jak w ostrzeszowskiej czy kościańskiej okolicy? A może niezrównanie więcej, około dziesięciu tysięcy lat, skoro kultura rolna, której nosicielami byliśmy od niepamiętnych czasów, narodziła się w epoce nazywanej neolitem? Można przyjąć, że to rozstrzygnięcie nie jest takie ważne, ważniejsze jest wiedzieć i pamiętać, że Marian Pilot kulturę tę, w jej całkowitości, miał w sobie. Ta właśnie głębia znaczeniowa była ostoją jego dumnej i godnej osoby, „wartującej” wartościom, jak by On sam powiedział.

Marian Pilot: Słownik dawnej gwary Siedlikowa.
Oficyna Wydawnicza Kulawiak,
Ostrzeszów 2012, s. 88.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.