Długo szliśmy wśród poglądów błękitnych,
aż zajaśniała z mgieł zrodzona różanopalca
jutrzenka i twarze zmasakrowała nam rzeczywistość,
w jeden dół spychając teistów, kantystów, heglistów.
Tak wielu dziś w grobie a jakby jedno
– sklejone przez tysiąclecia – ciało
prastarego człowieka. Przyszło nam żyć
w świecie pożerania, sapiens. Duchowość,
etyka, humanizm? Na chwilę, bo już wywyższeni
robią zwarcie w światłowodzie, po którym
strzępki kultur, pieśni, teatrów, języków. Narody
przetransformowane w wyjący wiatr i TVprzemoc.
Wciąż słyszymy dudnienie rzeki, pod ziemią,
niczym techno bębnów, przed wojną plemion.
I senne tablice w bezkresnym horyzoncie.
Przekaz? Nie wiemy. Same koła, przecinki, spirale.
Kiedyś państwa zostaną rozbrojone
i nastanie definitywny koniec wojen.
Wyobrażam to sobie: zamiast ludzkich
mrowisk – państwa zwierząt, ptaków.
Długo szliśmy wśród idei błękitnych, sapiens. Gdy
masowa przemoc wraca cyklicznie, jakby niezależnie
od nas, a od jakichś kosmicznych kodów, istoty koła,
co przyspiesza i zwalnia na płonących progach.