Magdalena
miała we włosach
słońce płonące
jego ogień parzył ich
krzyczeli
ukamienować
pytał
dlaczego chcecie zniszczyć światło
które w niej płonie
patrzyli nie rozumiejąc
a ona tańczyła
unosząc ręce ku słońcu
potem poszła za nim
niosąc w oczach rozżarzone węgle
z obciętych włosów uplotła derkę
by miał na czym spać w zimne noce
milczeli z niedowierzaniem
patrząc na jej bose stopy
a kiedy umarł
karmin jej ust stał się jego krwią
jej łzy mieszały się
ze łzami Matki
gdy uciekali spod krzyża w popłochu
dopiero gdy wrócił
znów zapaliła we włosach słońce
jak lampę
patrzyli z podziwem
wzruszeni mówili
siostro